„Dziewczyna, którą znałaś”, intrygująca opowieść o zaginięciu młodej kobiety, to nazywany nową „Dziewczyną z pociągu” debiut Nicoli Rayner, który został uznany za jeden z najlepszych zagranicznych thrillerów 2019 roku. „The Observer” okrzyknął tę książkę mianem „powieści doskonałej, z zakończeniem, które zapiera dech w piersiach”. Kiedy zobaczyłam ten tytuł wśród lutowych zapowiedzi, pomyślałam, że to może być coś niesamowitego. Zasadniczo nie lubię w tytułach współczesnych thrillerów „dziewczyn” i „kobiet”, bo zwyczajnie mam ich przesyt, ale jak przystało na wielką fankę gatunku dobrym thrillerem przecież nie pogardzę :) Jeszcze przed lekturą zorientowałam się, że powieść Rayner zbiera rewelacyjne opinie, a kolejni przedpremierowi recenzenci prześcigają się w zachwytach nad jej mistrzostwem. Wystarczyło zerknąć na opis fabuły, by poczuć, że książka zapowiada się naprawdę intrygująco. Liczyłam na kawał dobrego psychologicznego dreszczowca, w którym nieustannie przeplatać się będą: tajemnica, zbrodnia i napięcie. Czy to właśnie dostałam?
Po pierwszych stronach powieści Rayner już wiedziałam, że to jedna z tych książek, w których akcja rozwija się bardzo powoli. Dla wielu czytelników to atut, który w połączeniu ze stopniowo budowanym napięciem tworzy intrygującą układankę, w której krok po kroku u boku głównego bohatera odkrywamy kolejne jej elementy. Ja jednak z takimi thrillerami mam spory kłopot, ponieważ zdecydowanie wolę, gdy akcja od samego początku pędzi na łeb, na szyję. Zamiast mnóstwa statycznych retrospekcji i pełniących funkcję retardacji opisów myśli przemykających przez głowy występujących w powieści postaci, wolę dynamiczny rozwój wydarzeń, liczne zwroty akcji i przyspieszone bicie serca.
Wraz z bohaterami „Dziewczyny, którą znałaś” powracamy za mury uniwersyteckiego miasteczka. Ale myli się ten, kto myśli, że przedstawiona z perspektywy trzech kobiet historia to podróż sentymentalna do najlepszego w ich życiu okresu. Trwające do rana imprezy, nocne zakuwanie do egzaminów, pierwsze przyjaźnie i burzliwe związki. Łatwo wyczuć, że historia sprzed lat ma drugie dno, które my, czytelnicy, bardzo chcemy poznać. Na plus debiutanckiej powieści Rayner z pewnością warto zaliczyć to, że niemal do samego końca nie wiemy, kim była kobieta, którą Alice przez moment widziała w pociągu. Czy była nią Ruth, która przed piętnastoma laty wcale nie utonęła? Czy napotkana pasażerka zmyliła Alice tym, że po prostu do złudzenia przypominała rudowłosą piękność z czasów studiów? A może do głosu doszły ciążowe halucynacje? Tak, finał dla wielu czytelników może okazać się zaskakujący, choć na pewno nie powiedziałabym o nim, że zapiera dech w piersiach.
„Dziewczyna, którą znałaś” to przyzwoita powieść z niespiesznie rozwijającą się akcją, którą cechuje nieoczywista, dobrze poprowadzona intryga. Nicola Rayner sięgnęła po wielokrotnie wykorzystywany w literaturze motyw zaginięcia, ale w takcie jego realizacji zdołała uniknąć powtarzalnych schematów. Osobiście podczas lektury brakowało mi napięcia, emocji i niespodziewanych zwrotów akcji, które moim zdaniem cechują dobry thriller. Ta książka to raczej obyczaj z domieszką dreszczowca, a momentami wręcz wstrząsający dramat. Autorce niestety nie udało się stworzyć fabuły, która sprawiłaby, że w każdej wolnej chwili będę chciała wracać do jej powieści. Mnie sporo zabrakło, ale jestem pewna, że miłośnikom spokojnych, stroniących od fajerwerków, naszpikowanych retrospekcjami thrillerów psychologicznych książka Nicoli Rayner może przypaść do gustu.
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2020-02-26
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 368
Dodał/a opinię:
KasiaKatarzyna44
Nowy thriller psychologiczny Nicoli Rayner, autorki bestsellerowej „Dziewczyny, którą znałaś”! To nie jest historia o miłości… Wspólne...