Nikita ma wiele twarzy i jeszcze więcej wrogów. W jej świecie nie istnieje coś takiego jak zaufanie. To brutalna walka o przeżycie, w której najmniejszy błąd może się okazać ostatnim. Przyjaźń? Miłość? Wsparcie? Dopiero... gdy skończą się naboje.
Nikita uwielbia dzielnicę cudów, ale bynajmniej nie dlatego, że dzieje się tam magia. Wręcz odwrotnie. Właśnie tam dziewczyna może znaleźć odrobinę normalności. A nie jest to bynajmniej łatwe, gdy jest się płatną zabójczynią z podejrzanej organizacji zarządzanej przez pozbawioną uczuć matkę. Że o ojcu wariacie nie wspominając. A.... jest jeszcze kwestia całkiem pokaźnego towarzystwa zaciekłych wrogów. I właśnie dlatego nie zdziwi was fakt, że gdy znika jedna z dziewczyn z dzielnicy cudów, Nikita rzuca wszystko, by ją odnaleźć. Ale to będzie jedyny motyw, który was nie zaskoczy. Cała reszta sprawi... że będziecie zbierać szczękę z podłogi. Kto stoi za porwaniem? Kto dybie na życie Nikity? I kim jest Robin, partner przydzielony przez bezwzględną matkę. Jedno jest pewne, z tych zbiegów okoliczności nie może wyniknąć nic dobrego.
Po prostu... wow!
Ta książka to moje drugie spotkanie z autorką. Wcześniej czytałam Trupa na plaży i inne sekrety rodzinne. Powieść mi się podobała, ale zabrakło mi w niej „tego czegoś”. Tym razem było inaczej. Już od pierwszych stron zachwyciłam się rozmachem, pomysłem i oryginalnością. Zarówno koncepcja, jak i samo wykonanie są po prostu genialne! Ale po kolei.
Już na samym początku urzekł mnie fakt, że zostajemy wrzuceni w sam środek życiorysu Nikity. I nie wydaje się to być dziwne, prawda? W większości książek przecież nie towarzyszymy bohaterom od samych narodzin. Ale jednak... różnica jest wyczuwalna. Zazwyczaj przeszłość głównej postaci poznajemy dzięki chronologicznym retrospekcjom. Tym razem jest inaczej. Opowieść dzieje się głównie w teraźniejszości, a Nikita co jakiś czas sygnalizuje nam wcześniejsze doświadczenia. Te myśli nie mają właściwej kolejności, często są tylko przebłyskami, nie omawiają wszystkiego, wiele każą się domyślać, a dopiero z czasem tworzą spójny obraz. I to jest świetne, ponieważ powoduje, że z napięciem śledzimy nie tylko bieżącą intrygę, ale również układanie puzzli przeszłości. Widać w tym naprawdę porządny warsztat. Każdy element ma swoje miejsce zarówno w przedstawionym świecie, jak i fabule.
Klimatyczne postapo
A skoro już mowa o wykreowanej rzeczywistości, to całość naprawdę zagabnie łączy klimat postapokalipsy z magią. To koncepcja jednocześnie bardzo spójna z dorobkiem gatunku, ale też pomysłowa i oryginalna. A o co dokładnie chodzi? Z czym kojarzy się świat po apokalipsie? Problemy z zasobami, wszechobecny brud, strach, zagrożenie. To wszystko jest. Ale obok tego nie zabrakło miejsca na magię, przemiany, zaklęcia, rytuały. W tej książce czary i technologia nie gryzą się ze sobą.
Ciąg dalszy na: http://www.recenzjenawidelcu.pl/2018/08/dziewczyna-z-dzielnicy-cudow.html
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2016-09-01
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 424
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Dodał/a opinię:
Dominika Róg-Górecka
Problemy chodzą stadami Dla Dory Wilk zaczyna się najbardziej wyczerpujący okres w życiu. Całodobowe zamieszanie, chaos i krwawe szaleństwo. Uwikłana...
Rozlew krwi w rytmie Bad moon rising. Dora Wilk udowadnia, że męska skleroza jest początkiem wszelkich kłopotów. I tak – wampiry zapominają...