Kraj rozbity, podzielony na dwoje, dwóch królów, a jakby żadnego nie było (s. 51)
Rzecz się dzieje roku pańskiego 1734. Coraz bardziej komplikuje się sytuacja w Polsce. W kraju wrze. Armia rosyjska wkroczyła na tereny Polski. Zwolennicy Augusta III Sasa i Stanisława Leszczyńskiego dzielą się na dwa wrogie obozy. Nie tylko szlachta, ale i zwykli ludzie głowią się:
Który król uczciwie wybrany, a który uzurpator? Który dla Rzeczpospolitej lepszy? Piast czy Sas? (s. 176)
To poddani tracą bliskich i majątki na wojnie. Dla nich obojętne jak niegdysiejsze śniegi, który król będzie rządził, bo i tak podatki zostaną podniesione i trzeba będzie płacić. Ale ważniejsze jest, by uniknąć wojny na swoim poletku. Salomea tak mówi do swej córki Zofii:
Króla nie wybierałaś, zresztą co za różnica Piast czy Sas. Ani my tu, na Litwie jego rządy czujemy, ani jego samego widzimy. Nam król lada jaki się nada, byle wojny z kasztelanem uniknąć. (s. 36)
Zofia z lękiem przyjęła decyzję podstarościego Kacpra Hadziewicza o przyłączeniu się do walk, a nie wie, że groźniejsza będzie rywalka skłonna do intryg. Matka jej doradza:
W pewnych szczególnych okolicznościach mus własne szczęście na później odłożyć. (s.93)
Miecznikowa musi się skupić na kasztelanie rządzącym powiatem żelazną ręką. Pan na Turowie, Tadeusz Jańdźwiłł szaleje. Duża w tym zasługa jego zaufanego Strasza. Jednego syna wygnał, dwójkę młodszych dzieci wsadził do więzienia, tak samo postąpił ze zbójem Rabińskim, który wcześniej dla niego rabował, w dodatku brata się z rosyjskim pułkownikiem Kondryjewem... Ot, polska gościnność! Wszystko komplikuje wydarzenie z poprzedniego roku, kiedy to młoda dziewczyna niesłusznie oskarżona o czary rzuciła klątwę na winnych swej krzywdy, zanim zginęła w płomieniach. W pewnym momencie w oczach starego Jańdźwiłła pojawia się strach:
Naprawdę się boję. Nie tego, że zginę, nie śmierci, nie cierpienia, chociaż wszystko może się zdarzyć. Boję się, jak będziemy żyć, kiedy się to wszystko skończy. Jaka to będzie Polska rozdarta na dwoje. Walki bratobójcze toczą, jeden drugiego nie umie i nie chce zrozumieć, a prawdy mieczem szukać trzeba. (s. 230)
Autorka na tle ważnych dla Polski wydarzeń i autentycznych postaci umieściła tych prawdopodobnych, którzy na co dzień muszą się zmagać z prozą życia. Głód na przednówku, spalenie dworu i jego odbudowa, przygotowania do Wielkanocy łącznie z opisem zwyczajów (pogrzeb żuru, święcenie ognia, misterium w kościele), dbanie o rodzinę i poddanych oraz sąsiadów. Tu najbardziej w oczy rzuca się rozwaga i zaradność miecznikowej Zofii Niezgodzkiej. Ta kobieta to siła i odwaga, a także niebezpieczeństwo dla innych. Choć sama miała problemy w swym grodzie, to martwiła się także o innych. A i perturbacje miłosne jej nie ominęły. Sąsiad, Wenanty Żaba, wprawdzie kawaler, ale pomyślunek ma, gadkę niezgorszą, więc i swatać potrafi. Wprawdzie koncept wymaga niejednego pucharu wina czy obfitego posiłku, ale warto powierzyć mu beznadziejne sprawy. A wątków miłosnych jest kilka, a namiętności w nich nie brak...
Te amory, amory! Niewiasty rządzą światem. (s. 370)
W tej powieści historia jest wszędzie. To zachowania ludzi, ich stroje, jadło i napitki, wygląd domostw czy miejsc do spania (karczma, więzienie, namiot), do tego obyczajowość, tradycje, zwyczaje, stosunki sąsiedzkie, polityka oraz rozrywka, choćby w postaci wędrownego zespołu komediantów. I język. Ten mnie uraczył swoją rzetelną i piękną staropolszczyzną. Spijałam każde słowo i delektowałam się każdym zdaniem. Wspaniała, staropolska uczta! To prawdziwy majstersztyk językowy. I to dzięki stylizacji językowej powieś historyczna nabiera wiarygodności i wartości.
A ten, co trwać mógłby i powinien, chorobą złożony, samotnie cierpi bez nijakiej pociechy. Waćpani to już byś musiała być całkiem bez serca, nie nawiedzając rannego, co się dla was narażał. (s. 447)
Do tego przekrój społeczeństwa: kat, obraźnik, złodziej, więźniowie, zbójcy, prostytutki, chłopi, karczmarze, służba, kupcy, szlachta (bardzo zróżnicowana społecznie), arystokracja, królowie, żołnierze, rajcy, Holendrzy, Żydzi, Rosjanie, Francuzi...
Najbardziej bolą zawiedzione nadzieje, chybione cele i wstyd, gdy nam odmawiają. (s. 44)
Autorka zwraca uwagę czytelnika na postępujący upadek Rzeczpospolitej. Szlachta rozpasana, martwi się tylko o swoje skarbce, a na wojnę w obronie ojczyzny ruszać nie chce ani też wysyłać poddanych czy płacić podatki; dbanie o własne poletko, bo król daleko; ignorancja i brak edukacji, a raczej jej zaniechanie. Intrygi i oszustwa były na porządku dziennym. Sam kasztelan Jańdźwiłł wspomina dawne, dobre czasy:
A najlepiej, zdaje mi się, było za Złotego Wieku. Od tamtej pory kraj tylko karleje. (s. 51)
Dochodzi jeszcze kryzys elekcyjny, który król ma zasiąść na tronie, który jest tym właściwym. I do tego kolejna przywara Polaków:
My obcych, choćby i najgłupsi byli, znacznie bardziej poważamy niż swoich. Oby z miejsca u nas respekt ma, a rodak, nawet najmądrzejszy, wykpiony i poniżony będzie, tylko dlatego, że Polakiem przyszło mu się rodzić. (s. 73)
,,Zemsta. Fortuna i namiętności" to wspaniała powieść historyczna pod każdym względem, to lekcja historii podana w przyjemny sposób. A oba tomy serii ,,Fortuna i namiętności" przypominają mi Trylogię Henryka Sienkiewicza jako żywo! Ino jednego tomu brak...
Informacje dodatkowe o Fortuna i namiętności. Zemsta:
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 2016-09-28
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
9788310128720
Liczba stron: 480
Dodał/a opinię:
martucha180
Sprawdzam ceny dla ciebie ...