Od młodych lat nie chciał podporządkować się jakimkolwiek nakazom i zakazom. Walczył z szarością ówczesnej polskiej rzeczywistości przywdziewając przywiezione z dalekich krain niecodzienne ubrania. Zawsze pełen marzeń, próbujący je realizować z różnym skutkiem. Ta biografia to jego nieodrodne dziecko. Nieszablonowa. Składająca się prawie wyłącznie z fotografii. Nie spotkałam jeszcze takiej pozycji. Zatem ile można przekazać odbiorcy przy pomocy zdjęć i kilku zdań jego autorskiego dowcipnego komentarza?
Oglądając albumy zdjęciowe zawsze przypominam sobie zdarzenia powiązane z konkretnymi, uchwyconymi na kliszy chwilami. Użyłam archaicznego słowa "klisza", ponieważ dawniej nie było aparatów cyfrowych i także Wojciech Mann zdjęcia wywoływał w ciemni. Wybrał tu "obrazki", które portretują ważne dla niego momenty. Pierwszy pojazd, pierwsze dzinsy, pierwszą podróż do Wielkiej Brytanii... Coś w tym jest, że "pierwsze razy" mocno zakotwiczają się w naszej pamięci. Niektóre zdjęcia są, jak sam autor przyznaje, "pozowane". Inne natomiast niewiadomego autorstwa, ponieważ nie może sobie przypomnieć po wielu latach kto je zrobił. Na kliszach zostały utrwalone nieżyjące już bliskie mu osoby i obcy przemykający obok fotografowanego. Z wieloma zdjęciami autor powiązał ciekawe i niejednokrotnie niecodzienne historie.
Wojciech Mann wspomina czasy, które obecnemu pokoleniu mogą wydać się nieco dziwne. Wręcz nierealne. Jakby wymyślone. Jednak to wszystko naprawdę się wydarzyło i zostało dodatkowo uwiecznione na zdjęciach. Niestety wiele sytuacji tu opisanych nie mogłoby się zdarzyć w XXI wieku. Nie ma obecnie tylu absurdów. A to właśnie one dodają jej smaku. Ileż wtedy straciłaby na swym przekazie ta publikacja? Patrząc wstecz, porównując Polską obecną i tamtą z fotografii można zauważyć, że zaszły duże zmiany. Czy na lepsze? Każdy ocenia swoją miarą.
Z dużym zaciekawieniem połyka się kolejne anegdoty autora pełne humoru, miejscami ubarwione ironią czy sarkazmem sytuacyjnym. Pośmiałam się i wraz z autorem powspominałam. Bo choć dzieli nas sporo lat odnalazłam tu wiele wspólnych akcentów. Mimo że książka zdumiewa swą formą obrazkową, to ostatni jej rozdział całkowicie mnie zaskoczył. Nie posądzałam o taką wyobraźnię nawet Wojciecha Manna. Nie spodziewałam się, że pokusi się o tak inne zakończenie. Miło i bardzo szybko się ją czytało. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że nie żałuję czasu poświęconego tej lekturze.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2014-11-20
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 140
Dodał/a opinię:
Agnieszka Chmielewska-Mulka
Wojciech Mann po raz pierwszy opowiada o swej młodości, przygodach z muzyką i muzykami oraz o tym, dlaczego nie został saksofonistą. Jakimi metodami Wojciech...
Mistrz dystansu do świata i siebie w jedynej takiej rozmowie. Znaki firmowe: głos, wygląd, poczucie humoru. Nie można go pomylić z nikim innym, jest...