Brice Pinard jest pewną siebie kobietą. Ambitna formalistka i restaurator dzieł sztuki. Pewnego dnia widzi na obrazie tajemniczego mężczyznę. Spotem wypadków kobieta traci przytomność. Budząc się jest przerażona. To nie jej dobrze znane muzeum w Nowym Jorku. To szesnastowieczna Szkocja. Rok 1597. Jest zszokowana a na dodatek ma przed sobą mężczyznę ze zdjęcia. Blane MacLeod, zwany jako Zwierz, nie jest uprzejmy i kulturalny. To zimny, brutalny i nieokrzesany mężczyzna, który powoli zaczyna ją jeszcze bardziej fascynować. Czy Brice odnajdzie się w nowym świecie? Dlaczego się tu znalazła? Czy Blane da się ugłaskać? Czy francuska kocica wróci do swojego świata? Czy będzie chciała?
Za mną debiut autorki "Gra cieni", który objęłam patronatem medialnym. To pierwszy tom serii "Uroboros". Czekam z niecierpliwością na kontynuację. Ale zanim się pojawi, Ania podarowała nam, czytelnikom, całkiem inną powieść. Wciągającą opowieść o dwóch osobach, którym przyszło żyć w szesnastowiecznej Szkocji. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie mały szkopuł - ona przeniosła się w czasie o ponad czterysta lat wstecz. Główna bohaterka we współczesnym Nowym Jorku jest znanym restauratorem sztuki. Brice Pinard to ambitna, pracowita, sumienna, odważna i dokładna. Jędzowata, gdy wymaga tego sytuacja. Ale jest także żywiołowa i pełna wigoru. Kobieta pełna sprzeczności. Gdy pewnego dnia splotem wypadków przenosi się do Szkocji, jest zszokowana. A i to za mało. Jest dosłownie przerażona. Przed nią stoi żywy ten tajemniczy mężczyzna ze zdjęcia. Blane MacLeod już nie wydaje się taki fajny. Jest bowiem brutalny, zimny, mroczny i niezwykle uparty. Jak to Zwierz. Nie da sobie wejść na głowę. Jest naczelnikiem klanu i panem na zamku Ardveck. Swą gwałtownością przeraża a ludzie są mu posłuszni. Nie powiem, fajny pomysł na fabułę - skok w czasie. A postacie jeszcze lepsze. Charyzmatyczne, wyraziste i intrygujące. Autorka pokazała uroki życia w szesnastym wieku. To, jak bardzo się to różni od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Brak wygód, prostota, walki na śmierć i życie. Walka o przetrwanie. Dosadne, brutalne i po części przerażające. Nie wyobrażam sobie tego, by tam skoczyć choćby na chwilę. Fajnie tak tylko o tym poczytać. Autorka zrobiła kawał dobrej roboty, jeśli chodzi i słownictwo, mentalność i klimat tamtych lat. Była nuta tajemniczości i niepewności. Cały czas byłam trzymana w takim napięciu. Ludzie tamtych lat zachowywali się całkiem inaczej. Wątki się dopełniały. Starcia głównych bohaterów wyzwalały iskry. Dialogi pomiędzy nimi momentami bawiły do łez. Całkiem przyjemny dla oka obraz. Przewrotny i dosłownie rozbrajający. Autorka ma fajny i lekki styl. Wczuła się w wykreowany przez siebie świat i dopracowała go w każdym calu. Nie ma tu niestety pikantnego romansu. A po cichu na niego liczyłam. Z temperamentem bohaterów aż się o to prosi. Autorka dołożyła kolejnych bohaterów, którzy także byli fajnie wykreowani. Powiem Wam, że jestem zaintrygowana jedną kobiecą postacią. Vanora zostawiła mi mnóstwo pytań. Tak jak sam finisz. Będę chciała poczytać dalsze wydarzenia. Jeśli chcecie się przenieś w czasie i lubicie wątki historyczne, z galimatiasem na czele to jest to powieść dla Was.
Polecam.
Wydawnictwo: WasPos
Data wydania: 2020-10-13
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 360
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
agnieszka_rowka
Świat, w którym nie ma reguł. Dziewczyna, która igra z ogniem. Mężczyzna, który nie cofnie się przed niczym. Sześć lat po katastrofie...
Po przeniesieniu z dwudziestego pierwszego wieku do szesnastowiecznej Szkocji Brice z czasem odnajduje się w nowych realiach. Przyzwyczaja się do ludzi...