Sięgając po tę książkę, nie miałam pojęcia, że to debiut literacki autorki. Dowiedziałam się o tym dopiero po lekturze, pisząc tę recenzję i byłam naprawdę zaskoczona. Bo przez cały czas czułam, jakbym czytała powieść dojrzałej, piszącej od lat autorki, która z wyczuciem i wrażliwością prowadzi swoich czytelników przez zawiłości ludzkich relacji. Laura Barrow zrobiła na mnie ogromne wrażenie i już teraz wiem, że jeśli napisze kolejną książkę, sięgnę po nią bez wahania.
Co mnie zachęciło, żeby po nią sięgnąć? Na pewno piękna, nastrojowa okładka, która od razu przykuła moją uwagę. Zastanawiający tytuł, który budził ciekawość, ale też zapowiadał pewien rodzaj melancholii i tajemnicy. No i wreszcie gatunek jakim jest literatura piękna, z wątkiem rodzinnym i emocjonalnym, czyli dokładnie to, co lubię najbardziej.
A co znalazłam w środku?
Historię trzech sióstr, które po latach wracają do rodzinnego miasteczka w Luizjanie i to nie byle jakiego miasteczka, ale takiego z duszą, z klimatem parnych wieczorów, śpiewem cykad i niewypowiedzianych słów, które unoszą się w powietrzu jak duchy przeszłości. Każda z sióstr nosi w sobie coś trudnego żal, rozczarowanie, ból. I każda w inny sposób próbuje sobie poradzić z traumą z dzieciństwa, zaginięciem bliźniaczki jednej z nich.
Szczególnie poruszyła mnie postać Savannah, to właśnie przez nią chyba najbardziej przeżywałam tę historię. Jej determinacja, by wrócić do korzeni, do kapsuły czasu, do dziecięcego paktu... to było piękne i jednocześnie bolesne. Ta kapsuła stała się dla mnie symbolem zatrzymanego czasu, nadziei, a jednocześnie powrotu do tego, co niewyjaśnione.
Nie mogę nie wspomnieć o babci Marylynn, kobiecie silnej, upartej, takiej, która potrafi doprowadzić do szału, ale też kocha bezwarunkowo. To jedna z tych postaci, których się nie zapomina.
Co mnie najbardziej zaintrygowało? Stara fotografia i to, co się wokół niej zaczęło dziać. Ten jeden mały przedmiot okazał się kluczem do większej tajemnicy, do rodzinnego dramatu, który przez lata nie dawał spokoju. Czytelnik razem z bohaterkami odkrywa kolejne warstwy przeszłości i nie zawsze są one wygodne czy łatwe do zaakceptowania. Były momenty, że miałam ciarki, innym razem wzruszenie ściskało mi gardło.
To książka, która mówi o żalu, winie, potrzebie wybaczenia, ale też o tym, że czasami prawda nie koi tylko boli. Ale mimo tego, warto ją znać.
Laura Barrow napisała powieść subtelną, emocjonalną, pełną prawdy o ludzkich relacjach. Po przeczytaniu ostatniej strony jeszcze przez dłuższy czas byłam myślami w Luizjanie, czułam jej klimat, czułam tę historię. I choć wiele spraw zostało rozwiązanych, to pewne emocje pozostały we mnie na dłużej.
Jeśli kochacie książki, które dotykają serca, które niosą ze sobą smutek, ale i cichą nadzieję "Gdy powrócą do kanarki" będzie idealnym wyborem.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2025-05-28
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 378
Tytuł oryginału: Call the Canaries Home
Dodał/a opinię:
Poczytajzemna