300 tysięcy czytelników od momentu wydania i kilkanaście tysięcy najwyższych 5-gwiazdkowych ocen na Amazonie!
#1 Kindle Bestseller w kategorii Sisters Fiction oraz Friendship Fiction
#1 Amazon Bestseller w kategorii Sibling Fiction
Trzy skłócone siostry i ich nadopiekuńcza babcia spotykają się w rodzinnym miasteczku w Luizjanie, by zmierzyć się z nierozwiązaną zagadką sprzed lat. Szczera powieść o rodzinie, żalu, tajemnicach i przebaczeniu, która urzeknie czytelniczki Valérie Perrin, Kristin Hannah i Delii Owens.
Savannah miała cztery lata, kiedy jej siostra bliźniaczka, Georgia, zaginęła bez śladu, co doprowadziło do rozpadu rodziny. Dwadzieścia osiem lat później przekonuje starsze siostry, Rayanne i Sue Ellen, aby dotrzymały paktu zawartego w dzieciństwie i wspólnie odkopały kapsułę czasu, którą ukryły na starym podwórku. Jednak powrót do domu oznacza konfrontację z duchami przeszłości i... upartą babcią Marylynn.
Czy dziwna stara fotografia odnaleziona w blaszanej puszce pozwoli im wreszcie odkryć tajemnicę? A co, jeśli prawda otworzy stare rany zamiast przynieść ukojenie? W parne noce na mokradłach Luizjany śpiewają nie tylko cykady. Czasem słychać też echo dawno minionych wydarzeń.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2025-05-28
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 378
Tytuł oryginału: Call the Canaries Home
"Gdy powrócą kanarki" Laury Barrow to ciepła i wzruszająca opowieść o sile rodzinnych więzi, która potrafi skraść serce czytelnika 🥰 Mimo że nie jest literackim rewolucyjnym odkryciem, jej emocjonalna głębia i sugestywny klimat sprawiają, że to lektura warta uwagi.
Akcja książki osadzona jest w dusznej i tajemniczej scenerii Luizjany. Trzy siostry – Savannah, Rayanne i Sue Ellen – po latach wracają do swojego rodzinnego domu. Powodem jest dziecięcy pakt i kapsuła czasu, którą zakopały ćwierć wieku wcześniej. Powrót do miejsca, w którym dorastały, zmusza je do konfrontacji z traumą, która zdefiniowała ich życie. Przed laty w niewyjaśnionych okolicznościach zaginęła bliźniaczka Savannah, czteroletnia Georgia. Odnaleziona w kapsule stara fotografia staje się kluczem do rodzinnej tajemnicy, której odkrywanie na nowo ułoży relacje między siostrami i ich nadopiekuńczą babcią, Bunią.
Co w tej książce poruszyło mnie?
Skomplikowane siostrzane relacje. Laura Barrow z ogromną wiarygodnością portretuje relacje między siostrami – pełne nieporozumień, zazdrości i niedopowiedzeń, ale ostatecznie oparte na niewzruszonej, głębokiej miłości. Dialogi między bohaterkami są autentyczne i naładowane emocjami. Temat przepracowania traumy 💔 Książka jest dogłębną eksploracją żałoby, straty i długotrwałych konsekwencji rodzinnej tragedii. Pokazuje, że aby móc iść dalej, często musimy zmierzyć się z przeszłością, a przebaczenie (sobie i innym) bywa kluczem do uwolnienia się od ciężaru. Niezapomniana postać Babci. Bunia, czyli babcia Marylynn to prawdopodobnie najbarwniejsza postać w powieści. Jej upór, niekonwencjonalne metody i bezwarunkowa miłość do wnuczek nadają historii wiele ciepła, humoru i autentyczności. Klimatyczne tło. Luizjana z jej mokradłami, parnymi nocami i śpiewem cykad nie jest tylko tłem, ale istotnym elementem opowieści, współgrającym z emocjami bohaterów i podkreślającym atmosferę tajemnicy.
✅️ Mocne strony w powieści to głęboko psychologiczne portrety bohaterek. Piękny, przystępny język i wciągający styl. Umiejętne balansowanie między smutkiem a nadzieją. Niektóre wątki mogłyby być lepiej rozwinięte. Wzruszające i satysfakcjonujące zakończenie . Dla osób szukających dynamicznej akcji może być zbyt "przegadana".
🎯 Dla kogo jest ta książka?
Dla miłośniczek rodzinnych sag i skomplikowanych, kobiecych relacji, czytelniczek szukających wzruszających, emocjonalnych historii o stracie i przebaczeniu, fanek autorów takich jak Kristin Hannah, Delia Owens czy Valérie Perrin; osoby, które lubią, gdy książka skłania do refleksji nad przeszłością i rodzinnymi tajemnicami.
"Gdy powrócą kanarki" to jak kubek gorącej herbaty w chłodny dzień. Rozgrzewa serce i poprawia nastrój. To opowieść, która boli, ale i koi, przypominając, że nawet najgłębsze rany mogą się zagoić, a rodzina, mimo wszystkich wad, bywa naszą największą siłą 🤗💖
Moja ocena: 8/10 🌟
Lektura, od której trudno się oderwać, idealna na jesienne wieczory!
Polecam z całego serca 🩷
BRUNETTE BOOKS
Miałam tyle rzeczy do zrobienia w domu, a do niej chciałam zajrzeć tylko na chwilę. W ten sposób wszystko czekało, a ja potrzebowałam ją dokończyć. Ile tutaj było intryg, niewiadomych, kłamstw i niedokończonych decyzji, to głowa mała! Najbardziej chyba wsłuchiwałam się w myśli pewnej kobiety na temat mężczyzny z którym była. Tyle rzeczy ją irytowało, tak bardzo był leniwy, miewał setki wymówek, wymyślonych na miejscu wyolbrzymionych rzeczy, a ona stała tak, patrzyła na niego i pomimo tego zamętu, który jej stwarzał, roztapiała się w jego ramionach. To był czysty pociąg, jakby guzikiem przyjemności było całe jego ciało, gdzie wygląd niewiele potrafił, bo też przemijał, ale dotyk wywoływał falę najwspanialszych przyjemności.
Tak naprawdę jest tu kilka opowieści z różnych czasów, jednak kobiety te popełniają bardzo podobne błędy. Inna z kolei mogłaby mieć wszystko, ale trwała w związku, który nie dawał jej przyszłości i staczał na dno. W jeszcze innym czasie poznaliśmy siostry, które różniły się niczym dzień i noc. Tutaj wplecione zostały też perypetie jej rodziny oraz punkt życiowy, według którego każda z nich postępowała. Mądrością okazało się być rozważanie, że każdy z nas inaczej wychowuje swoje dzieci. Pomimo tego, że z perspektywy innych osób zachowanie może wydawać się niewłaściwe, to jednak nie powinno się tego oceniać, gdyż wychowani w innych warunkach, inaczej rozumiemy wyuczone przez nas postępowanie. Autorka dodała tutaj też motyw manipulacji z jakiego korzystała starsza kobieta. Było to na poziomie różnych sytuacji i ludzi pokazane jak świadomie dajemy się motać ludziom, których uważamy za bliskich. Zamiast siebie stawiać na pierwszym miejscu, wolimy odpuścić, żeby tylko mieć spokój. Tylko czy to jest sprawiedliwe?
Pokazanie tych różnic pomiędzy postaciami ma na celu pokazać nam wspólną opowieść w której kiedyś zaginęła jedna z bliźniaczek. Duchy przeszłości nie dają o sobie zapomnieć, myśli powracają do czasu co by się stało gdyby i w ten sposób kopią gdzie się da, by poznać prawdę. Jednak zanim to się stanie, przygotujcie sobie cierpliwość i pokerowe czytanie, bo w przeciwnym razie zostaniecie potraktowani jak kobieta podczas menstruacji:-)
Wzruszająca i poruszająca opowieść, która momentami ma pewną sztywność, jakby oddzielenie tych czasów na bazie emocji odbioru. Zdecydowanie nie jest to często spotykane w książkach. Im dalej w czasie, tym boleśniej, a im bliżej tym bardziej chcemy zachować fason. Ale czy zawsze tak się da?
Po jej skończeniu, a nawet i w trakcie, przypomnicie sobie swoje niewiadome z przeszłości i zapragniecie je odkryć. Dlatego uwaga, niech sięgnie po nią tylko ten, który jest tego świadomy.
Ta książka to emocjonalna, intensywna i niezwykle klimatyczna opowieść, która porusza do głębi. Wciąga już od pierwszych stron, hipnotyzując atmosferą południa Stanów: wilgotnym powietrzem, śpiewem cykad, zapachem starego drewna i ciepłem wieczorów spędzanych na werandzie. Ma w sobie coś niemal filmowego. Czyta się ją sercem.
To historia o kobiecości w wielu odcieniach. O matkach, córkach, siostrach, o kobietach silnych i kruchych zarazem. O potrzebie akceptacji, która potrafi zdominować całe życie. O cierpieniu ukrytym pod pozorami codzienności. O tym, jak przeszłość potrafi rzucać długi cień, nawet jeśli próbujemy przed nią uciec.
Powieść porusza temat samotności, żalu, rodzinnych napięć i nieoczywistej miłości. Autorka pokazuje, jak łatwo coś stracić, jak trudno odbudować zaufanie i jak ogromną siłę może mieć jedno niewypowiedziane słowo. To książka o powrotach, nie tylko fizycznych, ale też tych wewnętrznych. O konfrontacji z samym sobą i z tym, co się przemilczało przez lata.
Język tej opowieści jest liryczny, nastrojowy, pełen barw, smaków i zapachów. Każde zdanie ma swój rytm, każde słowo wydaje się wyważone i potrzebne. Autorka nie moralizuje, nie upraszcza. Pozwala czytelnikowi zanurzyć się w świecie emocji i wyciągnąć własne wnioski.
To piękna, ale trudna historia. Nie daje prostych odpowiedzi, nie kończy się bajkowo, ale zostawia z poczuciem, że coś ważnego się wydarzyło. Że warto było w nią wejść, choć czasem bolało. Wciągająca, przejmująca, prawdziwa. Jedna z tych książek, do których się wraca myślami długo po lekturze.
„Gdy powrócą kanarki” to powieść, która przyciągnęła mnie już na pierwszy rzut oka — intrygującą, klimatyczną okładką oraz zapowiedzią pełną emocji, rodzinnych dramatów i tajemnic sprzed lat. Po zapoznaniu się z opisem czułam, że historia trzech sióstr mnie zachwyci, że może to być książka o czymś więcej niż tylko o rodzinnej tajemnicy.
Trzy siostry — Savannah, Rayanne i Sue Ellen — po latach rozłąki i wzajemnych pretensji wracają do rodzinnego miasteczka w Luizjanie, aby odkopać kapsułę czasu, którą ukryły w dzieciństwie. Towarzyszy im ich nadopiekuńcza, stanowcza babcia Marylynn. Powrót do domu wiąże się jednak nie tylko z sentymentalną podróżą, ale przede wszystkim z bolesną konfrontacją z nierozwiązaną zagadką sprzed lat — tajemniczym zaginięciem siostry bliźniaczki Georgii, które rozbiło rodzinę i pozostawiło trwały ślad w sercach wszystkich jej członków. Odkrycie starej fotografii skrytej w kapsule może rzucić nowe światło na przeszłość, ale także obudzić rany, które nigdy się nie zagoiły.
„Gdy powrócą kanarki” to debiutancka powieść Laury Barrow, która od pierwszych stron urzeka klimatem Południa, głębią emocji i autentycznym portretem rodziny naznaczonej tragedią. To historia osnuta wokół zaginionej siostry, wspomnień dzieciństwa i niewygodnych prawd, które po latach nie chcą milczeć.
Laura Barrow bardzo zręcznie kreśli tło wydarzeń. Parne wieczory, mokradła, skrzypiące werandy i skrzeczące cykady tworzą niepowtarzalny klimat. Jednak zamiast romantyzmu Południa, czytelnik otrzymuje tutaj pełen napięcia portret rodziny, w której każda osoba skrywa swoje tajemnice. Kluczowa okazuje się stara fotografia znaleziona w kapsule — przedmiot niepozorny, ale otwierający całą lawinę pytań. Laura Barrow nie tylko tworzy interesującą intrygę, ale przede wszystkim skupia się na emocjonalnym rozwoju postaci. „Gdy powrócą kanarki” to powieść o tym, jak długo potrafią żyć nierozwiązane traumy i jak różnie każdy z nas radzi sobie z bólem. Autorka subtelnie ukazuje proces przebaczania — innym i samym sobie, nie popadając w tanie sentymentalizmy.
Narracja prowadzona jest sprawnie i z dużą dozą wrażliwości. Laura Barrow umiejętnie przeplata retrospekcje z teraźniejszością, powoli odkrywając karty przeszłości. Styl jest plastyczny i nasycony emocjami. Autorka nie unika trudnych tematów, takich jak utrata dziecka, poczucie winy, żałoba i zerwane więzi rodzinne — a jednak robi to z wyczuciem i klasą.
„Gdy powrócą kanarki” to książka, która nie krzyczy — raczej szepcze, czasem śpiewa szeptem, jak echo cykad w letnią noc. To powieść o rodzinie, o stracie, o potrzebie zamknięcia pewnych drzwi, zanim będzie można otworzyć inne. Dla tych, którzy cenią sobie emocjonalne, klimatyczne historie z dusznym, południowym tłem i subtelną tajemnicą — to będzie trafiony wybór. Gorąco polecam.
Sięgając po tę książkę, nie miałam pojęcia, że to debiut literacki autorki. Dowiedziałam się o tym dopiero po lekturze, pisząc tę recenzję i byłam naprawdę zaskoczona. Bo przez cały czas czułam, jakbym czytała powieść dojrzałej, piszącej od lat autorki, która z wyczuciem i wrażliwością prowadzi swoich czytelników przez zawiłości ludzkich relacji. Laura Barrow zrobiła na mnie ogromne wrażenie i już teraz wiem, że jeśli napisze kolejną książkę, sięgnę po nią bez wahania.
Co mnie zachęciło, żeby po nią sięgnąć? Na pewno piękna, nastrojowa okładka, która od razu przykuła moją uwagę. Zastanawiający tytuł, który budził ciekawość, ale też zapowiadał pewien rodzaj melancholii i tajemnicy. No i wreszcie gatunek jakim jest literatura piękna, z wątkiem rodzinnym i emocjonalnym, czyli dokładnie to, co lubię najbardziej.
A co znalazłam w środku?
Historię trzech sióstr, które po latach wracają do rodzinnego miasteczka w Luizjanie i to nie byle jakiego miasteczka, ale takiego z duszą, z klimatem parnych wieczorów, śpiewem cykad i niewypowiedzianych słów, które unoszą się w powietrzu jak duchy przeszłości. Każda z sióstr nosi w sobie coś trudnego żal, rozczarowanie, ból. I każda w inny sposób próbuje sobie poradzić z traumą z dzieciństwa, zaginięciem bliźniaczki jednej z nich.
Szczególnie poruszyła mnie postać Savannah, to właśnie przez nią chyba najbardziej przeżywałam tę historię. Jej determinacja, by wrócić do korzeni, do kapsuły czasu, do dziecięcego paktu... to było piękne i jednocześnie bolesne. Ta kapsuła stała się dla mnie symbolem zatrzymanego czasu, nadziei, a jednocześnie powrotu do tego, co niewyjaśnione.
Nie mogę nie wspomnieć o babci Marylynn, kobiecie silnej, upartej, takiej, która potrafi doprowadzić do szału, ale też kocha bezwarunkowo. To jedna z tych postaci, których się nie zapomina.
Co mnie najbardziej zaintrygowało? Stara fotografia i to, co się wokół niej zaczęło dziać. Ten jeden mały przedmiot okazał się kluczem do większej tajemnicy, do rodzinnego dramatu, który przez lata nie dawał spokoju. Czytelnik razem z bohaterkami odkrywa kolejne warstwy przeszłości i nie zawsze są one wygodne czy łatwe do zaakceptowania. Były momenty, że miałam ciarki, innym razem wzruszenie ściskało mi gardło.
To książka, która mówi o żalu, winie, potrzebie wybaczenia, ale też o tym, że czasami prawda nie koi tylko boli. Ale mimo tego, warto ją znać.
Laura Barrow napisała powieść subtelną, emocjonalną, pełną prawdy o ludzkich relacjach. Po przeczytaniu ostatniej strony jeszcze przez dłuższy czas byłam myślami w Luizjanie, czułam jej klimat, czułam tę historię. I choć wiele spraw zostało rozwiązanych, to pewne emocje pozostały we mnie na dłużej.
Jeśli kochacie książki, które dotykają serca, które niosą ze sobą smutek, ale i cichą nadzieję "Gdy powrócą do kanarki" będzie idealnym wyborem.
Jak często trafiają się wam książki, po które sięgacie zupełnym przypadkiem, bez większych oczekiwań, a okazują się jednymi z lepszych, jakie czytaliście ostatnimi miesiącami?
Tak właśnie było w przypadku „Gdy powrócą kanarki” Laury Barrow. Trudno uwierzyć, że to debiut literacki, ponieważ autorka zaskakuje dojrzałością stylu i głębokim wyczuciem emocji. Z niezwykłą wrażliwością i przenikliwością kreśli złożone relacje międzyludzkie, ukazując ich kruchość, piękno i niejednoznaczność. To opowieść, która zostaje w czytelniku na długo.
Rayanne, Sue Ellen i Savannah wracają po 25 latach do rodzinnego miasteczka. Przed laty złożyły sobie obietnicę — że po upływie ćwierćwiecza spotkają się ponownie, by odkopać kapsułę czasu, którą jako dzieci zakopały w ogrodzie za domem. Powrót do miejsca, gdzie dorastały, okazuje się jednak trudny. Każda z nich nosi w sobie niewypowiedziane traumy, które właśnie tutaj odzywają się najgłośniej. Kiedyś było ich cztery. Mała Georgia, bliźniacza siostra Savannah, zaginęła pewnego letniego dnia nad wodą — i nigdy jej nie odnaleziono. Mimo upływu lat ta pustka wciąż boli tak samo. Pod opiekuńczym okiem babci Buni, siostry znów zanurzają się we wspomnieniach z dzieciństwa. Tym bardziej że wśród starych rzeczy natrafiają na pewną fotografię... A nadzieja — jak zawsze — umiera ostatnia.
„Gdy powrócą kanarki” to niezwykle klimatyczna powieść. Strona po stronie przenosiłam się na południe Stanów Zjednoczonych — w wyobraźni widziałam mały, lokalny sklepik, w którym można kupić wszystko i nic, przydrożne bary pachnące klasycznym amerykańskim jedzeniem, i stary drewniany domek Buni, otoczony chaosem przedmiotów o nieznanej przeszłości. Czułam wilgotne, ciężkie powietrze lata, unoszące się nad rozgrzanymi mokradłami — niemal jakbym tam była.
To poruszająca powieść, przesycona bólem, miłością i nadzieją — opowieść, w której przeszłość nieustannie przeplata się z teraźniejszością.
„Rodzina to rodzina” — powtarza babcia Bunia, przypominając, jak silne potrafią być więzy krwi. Relacje między kobietami w tej rodzinie są skomplikowane i pełne napięć. To historia emocjonalnych powrotów i bolesnych odejść. Miłość splata się tu z niezrozumieniem, troska bywa odbierana jako atak, a nadopiekuńczość przeplata się z obojętnością. Każda z tych kobiet jest zupełnie inna, wszystkie naznaczone traumą, która wpłynęła na ich dorosłe życie. I chociaż ich drogi na pewnym etapie się rozeszły, to dzięki babci ta rodzina wciąż istnieje. Choć niekompletna i poturbowana, nadal mająca siłę.
Ostatecznie to historia o tym, że czasem trzeba zamknąć jedne drzwi, by móc otworzyć kolejne. Nawet jeśli to, co znajdziemy po drugiej stronie, nas zaskoczy, każdy początek jest szansą, by zacząć inaczej.
Jeśli jeszcze nie mieliście okazji sięgnąć po „Gdy powrócą kanarki” autorstwa Laury Barrow, koniecznie to nadróbcie. To poruszająca, pełna klimatu podróż przez zawiłe rodzinne relacje, skrywane tajemnice i emocje, które zostają z czytelnikiem na długo.
Trzy siostry. Trzy ścieżki. Jedna przeszłość.
Rayenne, Sue Ellen i Savannah - trzy siostry, które naznaczyła trauma. Choć życie każdą z nich popchnęło w inną stronę, los znowu splata ich drogi.
Powrót do rodzinnej miejscowości z obowiązku spełnienia obietnicy złożonej sobie 25 lat wcześniej, by odnaleźć kapsułę czasu zakopaną ćwierć wieku wcześniej, okaże się dla nich balsamem dla duszy. Trywialny pretekst staje się początkiem czegoś znacznie większego.
Muscadine, Luizjana. Wszystko tu wydaje się inne. Czas jakby płynął wolniej, świat pachnie sosnowym lasem i świeżo skoszoną trawą, a zagracone podwórko babci przywołuje wspomnienia z dzieciństwa. Ciche, nieśmiałe obrazy przeszłości wracają, osiadają w sercu i pozwalają spojrzeć na siebie inaczej.
W domu babci, pod jej czułym skrzydłem, siostry mogą na nowo odnaleźć siebie. Marylynn - dla wnuczek po prostu Bunia - to kobieta, której mądrość wynika z życiowych doświadczeń. Jest twarda, ale pełna miłości. Nosi w sobie historię, której blask i cienie odbijają się echem w życiu każdej z jej wnuczek. Ale to przede wszystkim encyklopedia mądrości (,,Jak się będziesz za długo oglądać za siebie, skończysz z zawiedzionymi marzeniami i bólem szyi") i nieprzejednana wojowniczka w dążeniu do szczęścia najbliższych oraz zapewnieniu im bezwarunkowego bezpieczeństwa.
To powieść o relacjach, które nie są łatwe, ale prawdziwe. O siostrzanej miłości, która potrafi ranić i leczyć jednocześnie. O macierzyństwie, wybaczeniu, cierpliwości i odwadze, by spojrzeć w oczy przeszłości.
Laura Barrow pisze prosto, ale z czułością. Jej styl jest jak rozmowa przy herbacie na werandzie - spokojny, nienachalny, autentyczny. Dzięki temu historia Rayenne, Sue Ellen i Savannah wydaje się bliska, jakby dotyczyła kogoś z naszego sąsiedztwa.
Trzy kobiety. Trzy kanarki. Trzy dusze, które uleciały w świat - i wróciły tam, gdzie wszystko się zaczęło.
Do miejsca, które znało ich śmiech, ich łzy, ich pierwsze marzenia.
Tam, gdzie ziemia pachnie wspomnieniem, a cisza mówi więcej niż słowa.
Usiądź z nimi na progu starego domu. Posłuchaj, jak szemrze przeszłość.
Ta opowieść nie tylko wzrusza - ona koi, ogrzewa i przypomina, że nawet po burzy da się zbudować gniazdo na nowo.
Przeczytane:2025-12-13, Ocena: 4, Przeczytałam,
Właściwie one nie chciały wracać do rodzinnych stron. Poniekąd zmusiła je do tego młodsza siostra i pakt z dzieciństwa. Mają nadzieję, że szybko wywiążą się z obietnicy i wrócą do swojego życia. Życia, które do końca ich nie satysfakcjonuje, ale nie jest tamtym. Odkopana kapsuła czasu jednak nie pozwala wygasić wspomnień. Szczególnie wspomnień o tamtym dniu, kiedy zaginęła jedna z nich, czwarta siostra. Jej bliźniczka ciągle ma nadzieję, że ona jeszcze wróci, albo chociaż dowie się, co się z nią stało. Czy w kapsule czasu znajdą klucz do rozwiązania tej zagadki?
Savannah, Sue Ellen i Rayanne są połączone więzami krwi, a przy tym każda z nich jest inna i wybrała inną drogę. Mamy wrażenie, że ich wspólny pobyt w rodzinnym domu zmienił go w tykającą bombę. Każde zdarzenie może być pretekstem do wyrzucenia wzajemnych żali. Jest też Bunia, babcia która wychowała dziewczyny. Kobieta specyficzna, mocno utwierdzona w swoich przekonaniach, a nawet lekko apodyktyczna, jeżeli apodyktycznym można być lekko. Chyba jeszcze nie straciła władzy nad dorosłymi już wnuczkami, chociaż te próbują jej umknąć.
Poprzedni fragment brzmi, jak zapowiedź tragedii, jednak powieść „Gdy powrócą kanarki” wcale nie jest aż tak dramatyczna, jak mogłoby się wydawać. Trzon dramatyzmu tkwi w okolicznościach zaginięcia jednej z sióstr, to była niewątpliwa tragedia dla tej rodziny i nie dziwię się, że trudno jej członkom o tym zapomnieć. Pomniejszy dramatyzm widzimy też w niektórych życiowych wyborach bohaterek, a raczej w tym jak desperacko chcą pokazać, że sobie dobrze radzą, że są szczęśliwe mimo wszystko.
Laura Barrow poprzez spotkanie daje im możliwość zrzucenia masek. Tak, tak. Oczywiście na początku każda z nich przyjmuje swoja pozę. Jednak przebywanie ze sobą jest zapalnikiem do szczerości. Czy będzie ona oczyszczająca, czy jeszcze podzieli siostry?
Czy rodzina to siła? Na pewno tak widzi to Bunia. Nie zapominajmy jednak, że siłę też się buduje, rozwija. Sflaczałe mięśnie z czasem stracą swoja moc. Jaką drogę wybiorą bohaterki powieści „Gdy powrócą kanarki”? Pójdą „na noże” czy skorzystają z bufora, jakim może być dotrzymanie paktu z dzieciństwa. Kim będą po tym spotkaniu?