Moje pierwsze spotkanie z ,,Genem Atlantydzkim" A.G. Riddla nieomal zakończyło się depresją. Poczułam się stara, zmęczona życiem i w ogóle nie z tej epoki. A wszystko to za sprawa kompozycji jakby rodem zaczerpniętej z psychodelicznego teledysku. Tekst wygląda jak zbiór fragmentów wyjętych z niszczarki i posklejanych w całość w dość arbitralnym porządku. Autor bez ładu i składu rzuca nas z miejsca na miejsce, z wątku do wątku, od postaci do postaci. Doprawdy, trudno się w tym chaosie połapać. Być może taka właśnie estetyka przemawia do młodego pokolenia wychowanego na reklamach, klipach i SMS-ach, ale dla mojego, uwarunkowanego klasyką umysłu to za duże wyzwanie.
Na szczęście, z czasem z chaosu wyłania się myśl przewodnia, a poszarpane wątki zaczynają łączyć się w spójną całość.
Gdy już zorientowałam się kto jest kim, zrobiło się nawet ciekawie. Akcja zaczęła toczyć się wartko.
A. G. Riddle to niewątpliwie pisarz obdarzony ogromną wyobraźnią. Na co jak na co, ale na brak pomysłów nie może narzekać. Czego tu nie ma! Jest i sensacja, i thriller, i przygoda, i science-ficion i teorie spiskowe. Jest nawet nieśmiało zarysowany wątek romansowy. I jest też, oczywiście, obiecana w tytule Atlantyda. Gdybyż jeszcze autor umiał jakoś zapanować nad całym tym inwentarzem. Gdyby ktoś uświadomił mu, że czasem mniej znaczy więcej (nie tylko w damskiej modzie). Bo w całym tym bigosie brakuje chyba tylko Wikingów.
Bigos jak to bigos. Początkowo wchodzi dobrze, ale w nadmiarze powoduje przeróżne sensacje trawienne. Podobnie książka Riddla zaczyna nużyć. Wraz z biegiem akcji autorowi coraz trudniej posklejać fragmenty w sensowną całość. Klei więc na ślinę, po macoszemu traktując logikę i zdrowy rozsądek. To częsta przypadłość początkujących autorów: boją się, że tekst jest zbyt prosty i z wielkim samozaparciem zaczynają go coraz bardziej udziwniać i komplikować, dorzucając do barszczu kolejne grzybki. (Oj, coś mam dzisiaj fazę na kulinarne porównania!)
Na zakończenie pierwszego tomu autor serwuje czytelnikom ,,twist" w stylu serialu dla kucharek, gdzie to główna bohaterka okazuje się zagubionym nieślubnym dzieckiem trzeciego męża swojej siostry i czwartej córki ciotecznej babki po kądzieli. Albo jakoś tak.
Informacje dodatkowe o Gen Atlantydzki:
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2016-04-13
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
978-83-7686-323-8
Liczba stron: 560
Dodał/a opinię:
nureczka
Sprawdzam ceny dla ciebie ...