„Gorzej urodzona” – Mirosława Kareta
Podziały są. Były i pewnie będą. Zawsze znajdzie się ktoś kto uważa się za lepszego, bogatszego. Ktoś kto nie szanuje innych a jedyny co widzi to czubek własnego nosa. W szkole, w pracy, wszędzie możemy się napotkać na podziały. Niestety jest to codziennością i nie da się tego ukryć. Takie mamy usposobienie.
„…Gdy tak w słabym grudniowym świetle przeglądałam jej pamiątki, a moja ciekawość rosła, uświadomiłam sobie, że bez niej, jej komentarza i wyjaśnień, tak naprawdę nie dowiem się niczego.”
Historia Józi, bękarta, darmozjada, dziewczyny ze wsi, która była poniewierana. Zamieszkuje z ojczymem i matką, która nie potrafi bądź nie umie sprzeciwić się mężowi. Mężczyzna zmusza ją do podjęcia pracy w Krakowie, gdzie ma pełnić rolę służącej w mieszczańskim domu.
Mimo wszystko podziwiam ją za determinację. Pomimo iż w życiu miała bardzo trudno. Zaparła się w sobie. Skończyła klasę, nauczyła się pisać i czytać
W domu, w którym służy dziewczyna jest traktowana jak popychadło. To co się tam wyprawia jest nieludzkie. Swoją pracę wykonuje z należytym obowiązkiem, przykłada się i stara się robić wszystko najlepiej.
Niestety nikt tego nie zauważa.
Jedyne co potrafią robić to znęcać się i poniżać Józię. Niestety dokonywali się przemocy nie tylko fizycznej, ale była wykorzystywana też seksualnie. Nie mogła się sprzeciwić. Nikomu o tym powiedzieć. Dlaczego? Ponieważ była gorzej urodzona, tą gorszą…
Historia pokazuje realia XIX wieku, które są brutalne i bolesne. Widać ogromną różnicę między mieszczuchami a osobami ze wsi. A już jak ktoś pochodził z nieprawego łoża, nie miał prawa bytu. Okropieństwo.
W całej powieści ogrom smutku. Nie umiem sobie wyobrazić jak można być tak nieludzkim.
Przecież to też człowiek. Nie jego wina, że urodził się na wsi. Tylko, że gdyby nie wsie, ludzie z miasta nie mieliby co włożyć do ust. To takie bezsensowne, że nikt nie umiał tego docenić.
Pomimo wszystko mam ogromny szacunek do głównej bohaterki. Przede wszystkim dlatego, że walczyła dla siebie o „lepsze jutro”. 💔
Mieszkańcy wsi natomiast są zamknięci w wąskim świecie, jedynie liczy się dla nich czarne i białe. Żyją według starych tradycji, przyzwyczajeń i wierzeń. Ciężko im się otworzyć na coś nowego. Uważają, że to jedynie może im zaszkodzić. Nigdy nie przyniesie korzyści. Ależ to byli płytcy ludzie.
Wspomnę jedynie, że jest to pierwszy tom cyklu „Wydziedziczone”.
Skoro ta część była tak ciężka, przepełniona ogromem emocji, to ciężko wyobrazić mi, co autorka przygotuje w kolejnych częściach.
Warto przeczytać i z perspektywy teraźniejszości spojrzeć na życie chłopów i mieszczan w tamtym okresie. Dużo rzeczy jest niewyobrażalnych, ale ciężko to przyznać ale tak się działo. Doceńmy to co mamy.
Wydawnictwo: WAM
Data wydania: 2021-07-21
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 368
Dodał/a opinię:
Sylwia Kuczerka
Przekleństwo uczuć, bezlitosna wojna i rodowe tajemnice To był związek nie do pomyślenia. Dla otoczenia, dla rodziny i dla samej Jadwigi. Podczas wojny...
W mglisty listopadowy wieczór Marta, mieszkanka krakowskiego Kazimierza, spotyka po drodze do domu sześcioletniego chłopca, Adriana. Jedyne, co go interesuje...