Paryż jest bardzo wdzięcznym miastem do snucia opowieści fantastycznych. Zwłaszcza ten brudny, dawny Paryż, w którym kurwy nie są najpierwszej jakości, a niechciane płody lądują w rynsztoku. Oto Paryż, w którym w najdziwniejszych okolicznościach Franciszek Villon spotyka Chrystusa. Czym sobie zasłużył albo czemu tak go pokarało?
Franciszek Villon to postać, która urzeka. Autor „Wielkiego testamentu”, który jest szkolną lekturą, był hulaką i niespokojną duszą. Założę się, że jeśli uczniowie poznaliby go od tej strony, to znacznie chętniej czytaliby jego utwory (taka mała motywacja). Ta groteska, którą często widać u Villona, jest obecna i u Komudy. Rzeczy, które przydarzają się Villonowi nie są jednoznacznie czarne ani białe, zastanawiają czy śmiać się, czy już płakać, trwożyć się czy może przekornie się uśmiechnąć. Mi osobiście „Wielki testament” bardzo się podobał, może też dlatego „Herezjarcha” przypadł mi do gustu. Myślę jednak, że większa w tym zasługa świetnego stylu i lekkości z jaką autor napisał książkę o średniowiecznej banicji awanturnika Franciszka.
Już na samym początku jesteśmy wrzuceni na głęboką wodę. Oto zaginęły jedne z najlepszych murew (dokładnie tak, nie wiem absolutnie czemu mi się to kojarzy z mewą, nie pytajcie), które przynosiły ładne sumy do sakiewki Villona (tak, jest alfonsem!). Zatem nie można tak tego zostawić, winny musi ponieść karę, nawet jak okaże się wielce świątobliwy! Wyobraźcie sobie, że to czasy, w których za długo się nie żyło, a higiena pozostawiała wiele do życzenia, dlatego dobra kurwa była na wagę złota. A to, że przy okazji vendetty, spotyka istotę wyrastającą z drewnianego krzyża i tajemniczego niemowę, który nigdy niemową nie był, to już zupełnie inna bajka.
Moje przygody z Jackiem Komudą to do tej pory jedynie opowiadania z różnorakich antologii fantastycznych, które zawsze mi się podobały. Nigdy jednak nie trafiła mi w łapki żadna jego pełna powieść. Aż do tej chwili. Komuda napisał także cykl o Samozwańcu, który pragnę nadrobić i „Imię bestii”, które jest zbiorem opowiadań o Villonie (zarówno „Herezjarcha, jak i „Imię bestii” zostały niedawno wydane odnowionym nakładem, w bardzo urzekających okładkach). Jego inne książki także są ściśle powiązane z historią, czemu trudno się dziwić, biorąc pod uwagę zainteresowania i wykształcenie Jacka Komudy (podpowiadam…historyk z krwi i kości, zawzięcie machający szabelką!).
W „Herezjarsze” widać, że ogromną pasją autora jest historia. Czuć to w dialogach i opisach zdarzeń, tła historycznego. Czytając niecne występki Franciszka Villona Czytelnik czuje się bezpośrednim świadkiem zdarzeń zaglądającym bohaterowi przez ramię. Zanurzamy się w mroczne uliczki Paryża, który nie był wtedy stolicą mody, lecz mordobicia i złodziejskiego kunsztu. To jednak to miasto jest tak uwielbiane przez wielu pisarzy jako tło opowieści. Dlaczego? Ma swój urok i niewątpliwie można w nim osadzić wiele różnych historii. Poza tym niektórym łatwiej wyobrazić sobie ówczesny Paryż, z jego niedostatkami, ale i ogromnymi możliwościami, niż obecny, z jego przepychem i brakiem swojskiego „klimatu”. Przynajmniej do mnie bardziej przemawia brudny i nieokiełznany Paryż.
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2014-08-01
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 352
Dodał/a opinię:
Marta Zagrajek
Najsłynniejszy polski rycerz, którego imię żyje do dziś: Zawisza Czarny. Człowiek, którego słowo znaczyło więcej niż prawo. Ten, który za najwierniejszego...
SPRZEDAŻ OD 30-11-2007! Smak morskiej wody i krwi, gorycz porażki i słodki zapach zwycięstwa.Bitwy wojennych galeonów, salwy całoburtowe, kaperskie rajdy...