CO SIĘ NIE ŚNIŁO FILOZOFOM
Ten pierwszy nazywa się Krzysztof Janoszka; jest policjantem. Nie takim zwykłym, bo napisał monografię o handlu dziećmi w Polsce, ukończył Uniwersytet Warszawski i współpracuje z brytyjskim Society for Psychical Research. Ten drugi nazywa się Krzysztof Jackowski; jest jasnowidzem. To telepata wyjaśniający przypadki morderstw czy zaginięć; brał udział w „Eksperymencie jasnowidz” Polsatu, a nawet wygrał japoński turniej jasnowidzów. Jednego i drugiego Krzysztofa – poza imieniem – łączy praca dla policji. Z tym, że ten pierwszy robi to oficjalnie i z błogosławieństwem wszelakich instytucji, ten drugi niby jest konsultantem i współpracownikiem, ale większość policyjnej „wierchuszki” odżegnuje się od tego, jakoby jasnowidz kiedykolwiek organom ścigania pomagał. Jak to więc jest? Pomaga, przeszkadza, jest skuteczny czy nie? Ano, poczytajmy, skoro spod pióra (albo też komputerowej klawiatury) tych dwóch panów wyszła książka „Jasnowidz na policyjnym etacie” (wydawnictwo SQN, 2018).
Co mi się najbardziej w tej książce podoba, to sposób jej „skonstruowania”. Opisy spraw wyjaśnianych przez jasnowidza przeplatane są wywiadami z nim, z policjantami, którym pomagał, a na końcu mamy całkiem pokaźną dokumentację, że pan Jackowski z policją jednak współpracował. Mała rzecz, a cieszy – nikt nam nie karze wierzyć na słowo, że coś się zdarzyło; lepiej: mamy na to papier, podpis i pieczątki. Przy czytaniu takiej, a nie innej książki, nie do końca jest ważny styl, piękno metafory czy niesamowicie długie i szczegółowe (oraz znienawidzone przez większość licealistów) opisy przyrody a’la Orzeszkowa. Tu ważne jest to, CO jest napisane, niż JAK. A opisana jest prosta, policyjna robota: jest ciało (o ile jest, bo czasami go nie ma), trzeba wyjaśnić dlaczego jest martwe, w jaki sposób i przez kogo pozbawione życia. A kiedy organa ścigania stoją pod ścianą i dalej ani kroku, czasami decydują się na kontakt z jasnowidzem. W końcu nie mają nic do stracenia: pomóc może i pomoże, zaszkodzić już chyba nie zaszkodzi… To chyba najkrótszy, najbardziej ogólny opis tego, o czym jest „Jasnowidz”.
Jestem pasjonatką kryminałów, o czym wspominałam nie raz. Myślałam, że najbardziej zainteresują mnie opisy przypadków, kiedy pan Krzysztof dość precyzyjnie wskazał miejsce ukrycia ciała albo narzędzie zbrodni. A tu niespodzianka. Najbardziej w „Jasnowidzu” ciekawiły mnie rozmowy. No bo dobrze, jest jakiś człowiek, który coś potrafi. To coś jest jednak na tyle niebanalne, że dużo osób mu nie wierzy, odsądza od czci i wiary i hejtuje gdzie może. Jak wygląda życie w takiej sytuacji? Czy czasami nie ma dość: siebie, daru, ludzi, świata? Jak żyć i funkcjonować w rzeczywistości, w której ludźmi steruje technologia, a dusza to wstydliwe słowo? Czy odczuwa satysfakcję z pomocy innym? Jak to robi? Czy zawsze mu się udaje? I najciekawsze chyba pytanie: czy jest odosobnionym przypadkiem, czy można taki talent znaleźć w co trzecim z nas? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań są w tej właśnie książce. Jasnowidz, nie jasnowidz, też przecież człowiek. I to człowiek, który całkiem ciekawie mówi i patrzy na rzeczywistość.
Nie jest moim celem roztrząsać tu pytania, czy ten człowiek mówi prawdę, czy nie; czy ma dar, czy może sprytnie manipuluje. Przeczytajcie, a sami wyrobicie sobie pogląd na tę sprawę. Ja swój już mam. Na koniec napiszę tylko tyle: gdyby w moim osobistym interesie leżało odnalezienie zaginionego członka rodziny, nie wahałabym się poprosić o pomoc policji, szamanów z Syberii, cyganki wróżące z ręki, ani jasnowidza. Najważniejszy jest cel, a tu celem jest spokój kogoś, kto w końcu dowiaduje się prawdy, choćby nie wiem jak bolesna ona była. Panie Krzysztofie, dziękuję, że ten spokój zapewnił pan wielu ludziom. Nieważne, co mówią, ważne, że czasami się udaje.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2018-01-17
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 304
Dodał/a opinię:
Renata Kazik