Pokładałam bardzo duże nadzieje w tej książce. A teraz mam nadzieję, że Anita nigdy nie trafi na tę recenzję.
Bloga Anity (i profile w mediach społecznościowych) śledzę już od dłuższego czasu i bardzo ją lubię i szanuję, więc kiedy usłyszałam, że pojawi się książka od razu zapragnęłam ją mieć! Teraz się cieszę, że miałam więcej wydatków i jednak ją sobie odpuściłam i dopiero po dorwaniu jej w bibliotece udało mi się ją przemęczyć. Tak, przemęczyć - bo czytaniem bym tego nie nazwała :(
Ani to ciekawe, ani inspirujące. Duże przeskoki z jednego wątku do drugiego. Szczegółowo opisana Gwatemala, a reszta miejsc z podróży potraktowana bardzo pobieżnie. Ale co najbardziej mnie zabolało, to zdjęcia. Baaardzo kiepskie zdjęcia - najlepsze zostało chyba użyte na okładce. Wiem, że Anita w robieniu zdjęć nabrała wprawy w ostatnich latach, bo te zdjęcia które robi teraz to niebo a ziemia w porównaniu do tych użytych w książce.
Ogólnie uważam, że ta książka nie powinna powstać. Powinna zostać po prostu dziennikiem z podróży, do którego jego właścicielka będzie z chęcią sama wracała. Może to kwestia wprawy? I tak jak w przypadku zdjęć, kolejne książki Anity będą lepsze? Ale szczerze powiedziawszy nie wiem czy będę chciała je przeczytać.
Żałuję, że tak kiepsko rozpoczęłam czytelniczy rok 2017. Pozostaje mi tylko mieć teraz nadzieję, że następne książki po które sięgnę okażą się ciekawsze i faktycznie warte mojej uwagi.
Informacje dodatkowe o Końca świata nie było:
Wydawnictwo: Bezdroża
Data wydania: 2016-09-09
Kategoria: Podróżnicze
ISBN:
978-83-283-2854-9
Liczba stron: 312
Dodał/a opinię:
Flusz
Sprawdzam ceny dla ciebie ...