Sam i Penny spotykają się w kawiarni, w której on pracuje. Przez nietypowe zdarzenia wymieniają się numerami, a z czasem ich znajomość opiera się na wymienianych wiadomościach.
Nie nadążałam za myśleniem autorki. Po co stworzyła tak specyficzne postaci? Penny i Sam z opowiadań przeszłości wydają się być bardzo normalni. Dziewczyna raczej skupiała się na związkach, nie była to wielka miłość, ale to ze swoimi drugimi połówkami spędzała wolny czas. Chłopak był bardzo towarzyski, miał wymarzoną partnerkę. Dopóki nie zerwali. Nagle zupełnie wyobcował się od ludzi i wtedy docieramy do teraźniejszej fabuły książki i co się okazuje? Nikt do niego nie pisze, nie wydzwania, nie ma kontaktu z nikim, dlaczego autorka tak sobie wymyśliła? Przecież to niemożliwe, nawet znajomi, których zbytnio nie obchodzisz, gdy nie widzą cię od długiego czasu, są zainteresowani sprawą, a Sam ma 5 kontaktów na krzyż. Tak samo Penny. Wyjeżdża na studia i stwierdza, że zrywa z chłopakiem i jej jedynym zapisanym numerem telefonu jest mamy.
Ale to dopiero nie jest dziwne. Sam, który nie może się od bardzo długiego czasu odkochać w swojej dziewczynie, nagle ot tak to robi i stwierdza, że osoba, z którą wymienił kilka wiadomości to miłość jego życia. Na prawdę uważam za bezsensownie stworzone postaci oraz relacje między nimi. Penny z nikim nie rozmawia, jest introwertyczna, a potem idzie na imprezę i dusza towarzystwa. Ja rozumiem, że nie każdy z nas zachowuje się w jednoznaczny sposób w różnych sytuacjach, ale robienie z postaci samotnika po to by później był rozchwytywaną gwiazdą to jakiś żart.
Mary K.Choi wydaję się być bardzo początkującą autorką. Kompletnie nie podobało mi się jak pisała i nie wciągała mnie ani trochę w tekst. Fabuła opierała się m.in. na opisaniu wymienianych wiadomości między postaciami. Styl SMS-ów był nudny i prosty. Niby taki jak wymieniasz ze znajomymi na co dzień, ale to jest książka i gdybym chciała poczytać zwykłe wiadomości nic nie wnoszące do fabuły to weszłabym na swojego Messengera i mam wrażenie, że bym się lepiej bawiła. Ale spokojnie, bohaterowie w tej historii nie tylko piszą ze sobą, czasem się widzą i dzieje się również trochę innych rzeczy.
I tutaj pojawia się wątek przyjaźni. I to jest jeden z dwóch warty zainteresowania. Chociaż tutaj strasznie irytowało mnie nastawienie głównej bohaterki wobec innych, co ukazuje, że problemem często była ona w relacjach z innymi ludźmi, niżeli (jak twierdziła) ich charakter. Penny przyjeżdżając na studia poznaje swoją współlokatorkę Jude i jej przyjaciółkę Mallory, która jest bardzo towarzyska, rozgadana, otwarta na wszystkie tematy, a Jude trochę stopuje jej temperament. Penny od razu źle nastawiła się do Mallory, czego naprawdę nie mogłam zrozumieć. Często rzucała jakimś żartem, sarkazmem i poruszała intymne tematy, na co Penny od razu się obruszała i irytowała. Mimo to dziewczyny z czasem się dogadały, co się bardzo przyjemnie czytało, a nasza główna postać trochę uspokoiła się oraz nabrała pokory, mimo to nadal byłam na nią zirytowana ze względu na jej podejście.
Drugim ciekawszym wątkiem jest pasja bohaterów. Trochę za bardzo autorka opierała się wyłącznie na tym, przez to też fabuła była nudna. Ani trochę nie ciekawiła mnie książka pisana przez Penny, chociaż o filmie kręconym przez Sama z chęcią czytałam, miał on o wiele lepszy zarys fabuły niż lektura głównej bohaterki. Przyjemnie Mary K.Choi opisała ich zaangażowanie i poświęcenie.
Jak już pisałam, jakoś relacje Sam i Penny mi się nie podobały. Może były na tyle specyficzne, że ich nie rozumiałam? Nie wiem, możliwe, nie mniej jestem na nie, nuda i jedynie nuda, nawet nie mam jak inaczej tego opisać po za tym jednym słowem.
I dodany wątek na koniec książki przez autorkę… Usprawiedliwiający zachowanie bohaterki, mający wzruszyć czytelnika czy po prostu by cokolwiek ciekawego było w lekturze? Bo dla mnie było to tak naciągane, dodane w ostatniej chwili przez autorkę. Potraktowane bardzo poważnie, ale wydało mi się kpiną dla tak poważnej rzeczy. Nie, zdecydowanie nie.
Więc podsumowując: książka nie była tak zła jak opisałam, dało się ją przeczytać, ale poddając ją głębszej analizie: wiele rzeczy było nieprzemyślanych i trudno ją porównać do jakiekolwiek dobrej książki. Mimo kilku ciekawszych wątków, nadal przez większość stron się nudziłam i przez to trudno powiedzieć mi coś dobrego o lekturze.
„Jego komórka umarła. Przynajmniej on to zauważył. Gdyby Sam umarł, nikogo by to nie obeszło.”
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2018-09-17
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 388
Tytuł oryginału: Emergency Contact
Dodał/a opinię:
Ksiazna