Przyznam szczerze, że po drugiej części z cyklu Krew i popiół kompletnie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać w kontynuacji. Okazuje się jednak, że „Korona ze złotych kości” zdecydowanie wskakuje na podium.
Poznajemy dalsze losy bohaterów, których zdążyliśmy już polubić albo i nie. Poppy dowiedziawszy się o sobie wielu rzeczy chce do końca rozwikłać zagadkę pochodzenia, a wszystko to przy wsparciu swojego męża który w prawdziwym życiu mógłby uchodzić za ideał.
Przy tej części zdecydowanie nie ma czasu na nudę! Ciągle coś się dzieje, jest pełno tajemnic, a intryga goni intrygę. Tak naprawdę nawet kilka razy autorce udało się zrzucić na czytelnika prawdziwą bombę, dzięki której wiele pytań z poprzednich tomów znalazło swoje odpowiedzi. Muszę przyznać, że kierunek w którym poszła ta historia bardzo mi się spodobał. Przemiana Poppy była świetna, chociaż muszę przyznać, że jednak w moim odczuciu nastała ona zbyt późno. Dopiero porządny impuls był w stanie dziecko przeobrazić w kobietę. Na szczęście nowa Poppy kryje w sobie niesamowitą moc. Jednak pomimo ogólnego pozytywnego odbioru całości było coś co nie do końca mi się podobało. Mianowicie chodzi o sceny łóżkowe. Owszem, są one dobrze napisane i działają na wyobraźnię jednak było ich zdecydowanie zbyt dużo. Odniosłam wrażenie, że autorka potraktowała je jako „zapchaj dziurę”.
Podsumowując „Korona ze złoconych kości” to z całą pewnością najlepsza jak do tej pory część cyklu, jednak nie jest pozbawiona ona wad. Spędziłam z nią bardzo miły czas (momentami gorący) i jestem bardzo ciekawa kolejnego tomu.
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2022-10-26
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 608
Tytuł oryginału: The Crown of Gilded Bones
Tłumaczenie: Jerzy Malinowski
Dodał/a opinię:
ktomzynska
Julia Hughes przez całe życie postępowała ostrożnie, jednak pewno dnia wszystko zmienia się, gdy otrzymuje bolesną lekcję. Teraz Julia stara się rozpocząć...
Wyczułem kłopoty z chwilą, gdy Katy Swartz wprowadziła się do domu obok. Dużo kłopotów. Tak, tego właśnie brakowało. Zwłaszcza, że i tak jestem tu obcy...