Okładka tej książki jest spowita czerwienią, czernią i bladym żółtym kolorem. Widzimy postać w kapturze, nad nią księżyc, a poniżej most lub wiadukt. Mamy również napisane, że jest to pierwszy tom trylogii "Droga donikąd". Jestem ciekawa, jakie będą dwie następne części. Posiada skrzydełka, które mają za zadanie chronić ją przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich znajdziemy kilka polecajek, z kolei na drugim kilka słów o autorce. Stronice są kremowe, literówek brak, czcionka jest dość duża, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane.
Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką, nie wiedziałam, czego się spodziewać... Przyznam na wstępie, że trochę bardzo się nudziłam. Przez większość książki, niestety. Brakowało mi takiej wiecie, żywej akcji. A tu tak powoli wszystko, ciągnęło się w moim odczuciu i nie robiło wrażenia. Niestety. A przecież powinno. Świat, jaki zaprezentowała pisarka można powiedzieć, że niemal wymarły. Wszędzie pustki, cisza... Tak jak za czasu koronawirusa i zakazu wychodzenia z domu. Z tym mi się skojarzyła ta historia. Szybko się czyta, płynnie, ale tak jak mówię, brakowało mi czegoś naprawdę tworzącego efekt wow. Nie było źle, ale mam nadzieję, że na następny raz pisarka postara się stworzyć nieco bardziej interesującą książkę.
Mamy tutaj główną bohaterkę, Bezimienną Akuszerkę, która przez większą część stron, ukrywa się, milczy, poluje, bo jest jedną z niewielu istniejących kobiet. No okej, rozumiem, ale ciągle czytanie niemal tego samego jest trochę nudne... Spotyka pewne grupy ludzi, jedni są mniej przyjemni, drudzy całkiem w porządku... Spotykani przez nią mężczyźni wydali mi się ogromnie zezwierzęceni. Widzą kobietę, wow, trzeba ją porwać dla siebie, wykorzystać i bawić każdego dnia. Tak się zastanawiam, czy faktycznie postępowali by tak faceci, gdyby tak naprawdę nie byli do końca pewni, co się z nimi stanie? Co będzie następnego dnia? Przecież ta choroba, która wykończyła znaczną część populacji dotknęła również płeć męską... Dlatego tak średnio mi te postacie przypadły do gustu.
Pojawiły się osoby, z którymi mamy różne interakcje - w sensie nasza główna bohaterka. Ale i oni wydali mi się jacyś tacy... Bez polotu.
Ogólnie, pomysł na książkę nie był najgorszy, bo takie historie mają za zadanie nas ogromnie zaciekawić, ba, nawet zatrwożyć i zmusić do przemyśleń. Czasami można by przyznać, że niewiele nas dzieli od takiego świata, jaki przedstawiają autorzy powieści postapo. Jest to świat całkiem inny, niż mamy obecnie, ale to właśnie powinno nas zatrzymać na moment i zmusić do przemyśleń, by doceniać chwilę. By dostrzegać, to, co mamy i cieszyć się z tego. Nie znamy dnia, ani godziny, więc korzystajmy z tego, co mamy.
Głównym tematem była też rola kobiet. Jak je traktowano, jak same się zachowywały... I sam fakt postrzegania akuszerki, jako kobiety, która ratuje miliony istnień, ale która odbiera też porody, których dzieci nie przeżywają... To były trudne momenty. Tak samo te, o których wypowiadano się w sposób brutalny, jak właśnie ci zezwierzęceni faceci je traktowali. Nóż mi się w przysłowiowej kieszeni sam otwierał, jak o tym czytałam...
Co mnie drażniło? Na pewno późniejsze zachowanie naszej akuszerki. Okej, rozumiem każdy z nas ma pewne potrzeby, które powinien zaspokajać, jeśli tylko ma ochotę i nikogo przy tym nie krzywdzi. Ale tutaj te sceny mimo iż nie są jakoś rozlegle opisane, drażniły mnie. Drażniła mnie seksualno*ć naszej bohaterki i nie wiem skąd to się wzięło. Może dlatego, że ogólnie mnie drażniła? A może dlatego, że przez większą część tej książki przebywała sama i nie czuła tych potrzeb? No cóż. Rozśmieszało mnie tez jej myślenie o sobie jako o mężczyźnie. Był gdzieś fragment, że powinna myśleć, że strzela spermą. Hm, jak ma takie zdolności nie posiadając męskich genitaliów, a tylko to sobie wyobrażając, to okej... Nie mam nic przeciwko.
Reasumując, na dłuższą metę książek z takiego gatunku nie byłabym w stanie czytać. Nie robią na mnie odpowiedniego wrażenia, a tego bym wymagała od tych powieści. Wiem, że pewne grono odbiorców będzie zachwycone - ja jednak nie jestem tak do końca. Plus za to, że czyta się szybko, bez większych problemów. Z ciekawości poczekam na dwa następne tomy - jestem ogromnie ciekawa, o czym napisze Meg Elison i jak potoczy całą akcję. Może będą sceny, które zrobią na mnie efekt wow? Że będę z ogromnym zainteresowaniem śledzić dalsze losy bohaterów? Mam taką nadzieję.
Czy polecam? Z tą decyzją, zostawiam Was samych. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, nie dostałam super świetnej powieści, polecam osobom, które czytają ten gatunek. Ale ci, którzy niekoniecznie zbyt często sięgają po postapo - musicie zdecydować sami.
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2020-09-29
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 344
Tytuł oryginału: The Book of the Unnamed Midwife
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Smulewska Maria
Dodał/a opinię:
Angelika Ślusarczyk
II tom trylogii ,,Droga donikąd" Dotąd jej życie było wędrówką. Teraz będzie walką. Etta pochodzi z Nowhere, osady założonej przez tych, którzy...