Agathy Christie nie trzeba przedstawiać nikomu. Pisałam o niej zresztą pod inną książką i nie chcę się powtarzać. Jednym z jej najsławniejszych bohaterów jest Herkules Poirot. Uwielbienie, jakim zaczęli go darzyć czytelnicy było wprost proporcjonalne do tego, jak rosła w autorce niechęć do jej sztandarowego bohatera.
I oto w końcu spotykamy się z nim na końcu drogi. Wiele osób uważa, w tym najwyraźniej sama autorka, że początek drogi jest też jej końcem, dlatego swą ostatnią książkę o słynnym detektywie pt. „Kurtyna”, rozegrała w miejscu, w którym rozwiązał on swoją pierwszą zagadkę. Zresztą, kilka razy w tekście do tego nawiązuje.
Ta opowieść to opowieść nie tylko o mordercy. To także przypowieść o czymś znacznie większym, niż dobro, czy zło. To historia o ludzkiej naturze; skłonnej zarówno do wzruszeń, okazywania litości i pogardy, gniewu, a nawet do morderstwa, często wykonanego w białych rękawiczkach, czyli po prostu cudzymi rękami.
Poirot u schyłku swego życia jest wrakiem samego siebie. Męczony artretyzmem i innymi chorobami wieku starczego, nie może sam się poruszać, dlatego trzeba się nim opiekować, jak dzieckiem. Myć go, ubierać, znosić ze schodów, czy sadzać w fotelu na kółkach. Jego umysł ciągle jednak pracuje bez zarzutu i jest na tropie bardzo niebezpiecznego mordercy.
Do pomocy detektyw ściąga do Styles, wiekowej i nieco podupadłej rezydencji na wsi, prowadzonej przez starsze małżeństwo, swego nieocenionego przyjaciela, Artura Hastingsa.
Rezydencja w tym okresie jest pełna gości; oprócz gospodarzy, Poirota, czy Hastingsa jest też tam córka tego ostatniego, obserwator ptaków, znany naukowiec, jego chorobliwa żona, dżentelmen bawidamek oraz służba. Możecie być pewni, że atrakcji nie zabranie i nie ma w tym momencie mowy o grach, jakim oddają się goście. Zarówno hazardowym, jak i towarzyskim.
Poirot na pierwszym spotkaniu informuje przyjaciela o całej sytuacji, podsuwa mu też pod nos pięć artykułów na temat morderstw, które mają być dla Hastingsa wskazówką. Jednocześnie Poirot nie mówi, kto jest mordercą, choć kogoś podejrzewa, ale nie chce narażać przyjaciela na niebezpieczeństwo, gdyż z jego twarzy bardzo łatwo da się wszystko wyczytać.
Rozpoczyna się gra. Mordercza gra, w której nie jedna osoba, w tym sam detektyw, musi ubrudzić sobie ręce. W międzyczasie dochodzi do kilku dziwnych wypadków, serii niefortunnych zdarzeń oraz morderstwa. Przestępcę w końcu dosięga sprawiedliwość i nie będzie mógł już nikomu zaszkodzić.
Ta sprawiedliwość jednak nie ma nic wspólnego policją, czy więzieniem.
Przestępca był sprytny i wyręczał się innymi ludźmi, stosując różne techniki nacisku, ucisku i manipulacji.
I chcąc wspomnieć o jeszcze jednym cytacie… pewna znana pisarka, Margaret Atwood, twierdziła, że każdy człowiek mógłby zostać kolaborantem. Ja, po przeczytaniu tejże książki twierdzę, że każdy człowiek ma swoje sekrety i mroczne strony, więc każdy człowiek mógłby zostać mordercą. Gdyby go tylko w odpowiedni sposób pokierować czy poprowadzić.
T książka to wspaniałe studium człowieczeństwa. Łatwo można z niej wywnioskować, jak podły może stać się człowiek, jeśli tylko uda się w nim „nacisnąć” odpowiedni guzik.
Ta książka to również niezwykle trafie opisani, barwni bohaterowie.
I choć akcja miejscami się wlecze, to ciekawości tej historii nie sposób odmówić.
Polecam gorąco.
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2005-04-06
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 220
Język oryginału: angielski
Dodał/a opinię:
"Dom przestępców" to jedna z najbardziej przerażających, ale i najlepszych, powieści Christie. Autorka ze swadą podsuwa czytelnikowi wszystkie wskazówki...
Do Biura Stenografii i Maszynopisania Cavandish trafia zlecenie, zgodnie z którym wskazana z imienia i nazwiska młoda stenografka ma się zjawić w mieszkaniu...