Źródło: https://toreador-nottoread.blogspot.com/2017/10/afrykanskie-i-szkockie-korzenie-to-nie.html
Pierwsze kilkanaście stron udało mi się przeczytać podczas jazdy tramwajem. Wtedy byłam zaciekawiona i wręcz chciałam dalej zgłębiać tajemnice rodziny Lexy, ale nie mogłam się temu oddać, bo jednak trzeba było wysiąść na odpowiednim przystanku. Ten początek nastawił mnie dość optymistycznie do całości, tym bardziej że przeczytałam już wcześniej kilka niepochlebnych recenzji. Ale kurczę, moje zainteresowanie minęło równie szybko jak się pojawiło. Straciłam je gdzieś po 50 stronach i niestety, ale później albo nie miałam go wcale, albo wracało w śladowych ilościach.
Rzecz, która najbardziej rzuciła mi się w oczy to ilość bohaterów. Ich liczby nie powstydziłby się nawet sam George R. R. Martin, bo tak dużo przewijało się ich na stronach Listu z przeszłości. Oczywiście główną postacią jest Lexy, ale wraz z biegiem akcji odsłaniają się wątki dotyczących innych osób, mniej lub bardziej związanych ze wszystkimi tajemnicami. Nie miałam większego problemu, by odróżnić wydarzenia opisywane jako fragmenty dziennika czy wspomnienia, ale za każdym razem, gdy już myślałam, że wiem, jak wygląda sytuacja rodzinna Lexy, autorka wrzucała kolejne naście postaci i motała relacjami tak, że znowu nie wiedziałam nic. Dlatego w ostatecznym rozrachunku z nikim się nie zżyłam, nikomu nie kibicowałam i nie jestem do końca przekonana do sposobu, w jaki powieść się zakończyła.
Tajemnice rodziny Lexy były takie sobie. Nie wciągnęły mnie i nie sprawiły, że umierałabym nie mogąc przeczytać kolejnego rozdziału oszałamiającego dochodzenia prowadzonego przez dziewczynę. Zagadki też wypadły dość przeciętnie. A elementy thrillera? Coś tam niby się pojawiło, ale także szału z tego powodu nie było. Wszystkie części twarzy mam na miejscu, szczęki z podłogi zbierać nie musiałam. I mam spory żal do Mairi Wilson, że nie wykorzystała w pełni potencjału, jaki dawał jej fakt umieszczenia akcji w Afryce czy Szkocji.
Książka okazała się być zwykłą lekturą, która być może jest dobrym umilaczem, być może dobrym usypiaczem. Nie każdego porwie historia Lexy, ale być może komuś się spodoba. Bo mimo wszystko powieść bardzo dobrze się czyta i chociaż mało jest tu ciekawej akcji, kolejne strony przerzuca się bez większego wysiłku. List z przeszłości nie jest zły, nie jest wyśmienity. Jest po prostu normalny.
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2017-09-22
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 528
Tytuł oryginału: Ursula
Dodał/a opinię:
Ewa Smaś