"Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo brakuje nam podstawowych uczyć. Skupiamy się na relacjach z ludźmi, które opierają się na pozorach, fałszu, chęci zaistnienia, a zapominamy, jak ważna jest szczera rozmowa, która w wielu przypadkach ratuje nasze dusze przed ciemnością. Czasami wystarczy jedno dobre słowo, by poprawić komuś dzień. Bywa też tak, że jeden nieświadomie rzucony uśmiech ratuje nas przed upadkiem w przepaść. Bo przecież nikt z nas nie chce być samotny, a niestety w tych czasach samotność staje się nieuleczalną chorobą, którą jeszcze mało kto dostrzega."
Po książki K.N.Haner sięgam z największą przyjemnością odkąd w moje ręce wpadł Morfik. Od tamtej chwili biorę kolejne powieści w ślepo. Za każdym razem odczuwam ekscytację odnoście nowej historii o nowej pary bohaterów. Tym razem historia playboya tatuażysty i zwykłej, skromnej dziewczyny.
Prolog wprowadził mnie w konsternację. Wywołał niepokój i zostawił mnóstwo pytań. Z początku nie mogłam zrozumieć w jakim celu znalazła się tu Kira. Nawet wpadła mi myśl, że może w opisie jest błąd odnośnie imienia głównej bohaterki. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Dopiero później wszystko wpadło na właściwe miejsce. No, prawie wszystko.
Główny bohater jest frywolny. Dupkowaty, chamski, arogancki i bardzo pewny siebie. Typowy macho, bad boy.. Nie przepuści żadnej chętnej na seks pannie. Taka praca z bonusami. Nie powiem, kręciłam głową niedowierzając jego poczynaniom. Zwróciłam uwagę na fakt, że jego kumple, Isaac i Kallan, tworzą rodzinę. W ich przypadku więzi krwi nie były potrzebne. Świetni bohaterowie. Uzupełniali się.
Nina była postacią skrytą i tajemniczą. Enigmatyczną. Skromną, dobrą i niezwykle sympatyczną. Cały czas tkwiło mi w myślach, że coś musi być na rzeczy w związku z jej zachowaniem. I powiem szczerze, że trafiłam po trzecim przypadku odkrycia puzzli. Nie wiedziałam tylko powagi sytuacji...
Od strony miłosnej nie spodziewałam się takich wydarzeń. Tej romantyczności, która była miodem na moje serce. Było słodko i uroczo. A przy tym pojawił się pazur i ta ostrość niektórych scen. Bardzo ładnie się to wszystko przenikało. Trzymałam kciuki za bohaterów, bo bardzo mi się spodobali.
Finałowe wydarzenia wbiły mnie w fotel. Miałam ochotę krzyczeć. Zakończenie zdecydowanie w stylu Kasi ale miałam nadzieję, że zobaczę te wydarzenia okiem głównych zainteresowanych. Troszkę smuteczek pozostał. Ale mam cichą nadzieję, że będzie kontynuacja, i że wtedy znowu wszystko wróci na właściwy tor. Poza tym zostało kilka niewyjaśnionych do końca spraw, które aż się proszą o rozwinięcie.
Autorka kolejny raz udowodniła, że miłość może zdziałać wiele. Że wystarczy spotkać tę jedną jedyną osobę, by móc przenosić góry. Los bywa perfidny i totalnie nieprzewidywalny. Przewrotny. Nie raz wystawia nas na próby, które są testem. Jestem zachwycona historią Isaaca i Niny. Niejedna łza spłynęła po mym policzku. Akcja trzymała w napięciu. Był uśmiech i była radość. Po to, by zgrzytać zębami z nerwów i drżeć w obawie o najgorsze. Cudowna historia. Pokrzepiająca i dodająca otuchy. Tej nadziei tak bardzo potrzebnej w tych najbardziej kluczowych chwilach w życiu. Zdecydowanie jestem na tak i proszę o kolejną porcję nowości. Porcję emocji, która roztroiła moje serce.
Polecam.
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2021-09-29
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 384
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
agnieszka_rowka
Wyższe sfery. Kolejna część sagi o rodzinie Donellów Miłość i pożądanie potrafią zaślepić. Meg boleśnie się o tym przekona... Najgorętsza para nowojorskiej...
Brayan miał być tylko przyjacielem... ale Meg przyjaźń z mężczyznami kiepsko wychodzi. Przystojny Anglik coraz śmielej zadamawiał się w życiu panny Donell...