Okładka książki - Łowcy skór. Tajemnice zbrodni w łódzkim pogotowiu

Łowcy skór. Tajemnice zbrodni w łódzkim pogotowiu


Ocena: 5.67 (6 głosów)
opis

Tomasz Patora, wybitny dziennikarz Gazety Wyborczej, po ponad dwudziestu latach wraca do sprawy, o której wcześniej, wraz z innym kolega dziennikarzem oraz radiowcem, napisał artykuł pod tym samym tytułem tj. „Łowcy skór”.

Cała sprawa rozpoczęła się od zwykłego anonimu, który informował kto i za co brał pieniądze. Umoczone w całą sprawę były zakłady pogrzebowe takie, jak Czarna Róża, czy H. Skrzydlewska.

Okazało się, że brali pracownicy pogotowia: sanitariusze, pielęgniarki i lekarze.  Płaciły zakłady pogrzebowe. A przedmiotem tego obrzydliwego handlu były skóry, czyli to, co tak de facto zostaje po człowieku po jego śmierci. Skóry, jak się okazało, były bardzo dobrze płatne i ludzie, którzy się tym zajmowali, zgarniali niezły dodatek do pensji.  

Istniało także, bo bez tego ten proceder za nic nie mógłby się aż tak dobrze rozwinąć, ciche przyzwolenie „góry” tj. kierownictwa na całą tę działalność.

Tomasz Patora był jednym z tych, którzy odważyli się całą sprawę ujawnić. Środowisko lekarskie zachowało się tak, jakby otworzono Puszkę Pandory. Ze wszystkich sił próbowało się bronić. Przede wszystkim zaś swojego dobrego imienia, prawie że wprost zaprzeczając informacjom podanym w artykule.  Jednym z najbardziej broniących lekarzy w tej sprawie był periodyk „Panaceum”.

Autor na samym końcu próbuje dojść przyczyn trwania przez tak długi czas tego niecnego procederu. Na łamach reportażu twierdzi, że dużą rolę odegrał w tym wszystkim kapitalizm. Ludzie żyjący przez wiele lat w epoce socjalizmu przyzwyczaili się, że państwo o nich dba. Zapewnia godną pracę i pieniądze na życie. Gdy pojawił się kapitalizm, wiele osób szukało pracy, inflacja i bezrobocie szalało, a ludzie pracowali za najniższa krajową, nieszczęśliwi, że muszą wyliczać pieniądze od wypłaty do wypłaty i na nic innego im nie starcza. Tak łatwe pieniądze nie mogły po prostu przejść im obok nosa.

Metod na ich zarobienie było wiele; od podawania nielegalnych substancji, takich jak chlorek potasu, pavulon, czy inne substancje zwiotczające mięśnie po zatrzymywanie się po drodze do mieszkania pacjenta, czy dojazdu wraz z nim do szpitala. Czasem po drodze wstrzykiwano im też wymienione wyżej substancje. Czasem korzystano tylko z jednej metody, czasem łączono ich kilka. Liczył się tylko efekt. Śmierć pacjenta i możliwość „sprzedania” jego skóry zakładom pogrzebowym, które podpisały umowy z pogotowiem.

Sanitariusze mieli również pomysł, jak przekonać rodzinę zmarłego do przekazania ciała konkretnemu zakładowi pogrzebowemu. Mogło to się stać poprzez niechęć załogi karetki do wydania karty zgody albo wykluczenia udziału osób w tym procesie.  Czasem po prostu mówili rodzinie, gdzie mogą odebrać ciało, nie informując przy tym, że nie jest to część działań pogotowia, lecz domu pogrzebowego, za które zostaną od nich pobrane opłaty. Rodzina, w tym  momencie swojego życia,  nie miała głowy do takich spraw. W końcu zawalił się ich świat. Umarł ktoś bardzo im bliski. Lekarze oszukiwali także przy wypisywaniu kart. Wpisywali tam reanimacje i podawanie konkretnych leków, choć żadna z tych rzeczy nie miała miejsca.

Po rozgłosie, jaki zyskała cała ta afera, okazało się, że precedens ten ma miejsce w całej Polsce, a nie tylko w Łodzi, choć to właśnie tam powstał na ten temat pierwszy artykuł. Za granicą, jak się okazało, było bardzo podobnie. Trudno pojąć, o czym myślały takie osoby, jak: Karola Beresia, Andrzej Nowicki, czy rodzina Szrederów. Ich przezwiska mówiły ludziom, czym najczęściej zabijali dla skór swoich pacjentów:  „Skórołap”, „Cukier”, czy „Mengele”.

Brały w tym wszystkim udział nie tylko załogi karetek pogotowia – zwłaszcza kilku W – 1 czy W – 2 – i zakłady pogrzebowe, ale również osoby pracujące w magazynach leków, które wydawały dziesiątki niebezpiecznych lekarstw bez względu na to, jakie przedstawiono im recepty.

Obrzydzenia całym tym procederem nie ukrywali nie tylko dziennikarze, ale prokurator i sądy. Najbardziej zaciekle broniło się przed nimi całe środowisko lekarskie, twierdzą, że afera jest sztucznie rozdmuchiwana prze kogoś, kto celowo chce i może im zaszkodzić.

To ukazuje, jak poszczególne grupy zawodowe zawzięcie i do ostatniej kropli krwi będą broniły swoich interesów.

To ukazuje również, jak ważna jest rola dziennikarza, który informuje społeczeństwo o aferach takich, jak ta. Nawet w momencie, gdy u ludzi, z dnia na dzień wzrasta uczucie niepokoju i strach przed wezwaniem pogotowia.

Nie wszyscy zwyrodnialcy zapłacili za swoje czyny. Niektórzy otrzymali odszkodowanie za poniesione straty moralne. A odszkodowanie dla osób, które prze ten niecny proceder straciły kogoś bliskiego, były nieporównywalnie niższe.

Do całego reportażu mam tylko jedno zastrzeżenie: ta kolumna umieszczona od góry do samego dołu strony odstrasza i sprawia, że czytelnik – zwłaszcza taki bardziej zmęczony po ciężkim dniu – po prostu zaczyna  gubić się w tekście. Mieszają mu się linijki.

A reportaż jest napisany naprawdę bardzo dobrym, przejrzystym stylem.

Autor jest dziennikarzem prasowym i telewizyjnym. Wykładowcą akademickim. Napisał wiele ważnych reportaży w ciągu kilku ostatnich lat. Wielokrotnie nagradzany min. dwukrotny laureat Grand Press, trzykrotny laureat najbardziej prestiżowej, dziennikarskiej nagrody DetonaTOR i dwukrotny nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Warto przeczytać reportaż.

 

Informacje dodatkowe o Łowcy skór. Tajemnice zbrodni w łódzkim pogotowiu:

Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2023-01-25
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN: 9788381352697
Liczba stron: 368
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:

Tagi: Reportaż i dziennikarstwo śledcze

więcej
Zobacz opinie o książce Łowcy skór. Tajemnice zbrodni w łódzkim pogotowiu

Kup książkę Łowcy skór. Tajemnice zbrodni w łódzkim pogotowiu

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Recenzje miesiąca Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy