MARGO, MAM NA IMIĘ MARGO…
Cześć. Mam na imię Margo. Mieszkam w Bone, ale pewnie nigdy o nim nie słyszeliście. Nic dziwnego, to wyjątkowo podła dziura, zasiedlona przez wykolejeńców, degeneratów i życiowe łamagi. Moja matka albo mi rozkazuje, albo w ogóle się do mnie nie odzywa- wybierzcie sobie, co byście woleli. Ja nie mam przyjaciół, bo jestem gruba i brzydka. Mieszkam w starym, beznadziejnym domu, który nazywam „pożeraczem”. Życie daje mi w kość, ale komu tu nie daje?!
Tak mogłaby rozpoczynać się książka Tarryn Fisher. Mogłaby, ale zaczyna się opowieścią o perle (co samo w sobie jest logiczne, kiedy już się całość przeczyta). Początek „Margo” sugeruje kolejną opowieść o nastolatkach. W końcu główna bohaterka ma tylko osiemnaście lat… Ale ta osiemnastka to jedyne, co łączy książkę Fisher z morgami opowieści dla nastolatek zalewających księgarniane półki. „Margo” to książka- pożeraczka. Książka- złodziejka czasu. Ale po kolei…
Jako się rzekło na początku- Margo ma ogólnie przerąbane. Jej relacja z matką jest tragiczna; sąsiedzi to ćpuny; praca niby jest, ale co to za szał- lumpeks z byle jakimi ciuchami dla byle jakich ludzi; ojca nie zna, przyjaciół nie ma, za to ma za duży pociąg do pączków i im podobnych towarzyszy. Ale przychodzi taki dzień, kiedy coś zaczyna się zmieniać. Może to ten dzień, kiedy swoją przyjaźń ofiarowuje smutnej dziewczynie jej sąsiad, Judah, od lat poruszający się na wózku inwalidzkim. A może to ten dzień, kiedy w autobusie Margo zaplata warkoczyki małej Nevaeh. A może ten, kiedy dowiaduje się, że dziewczynka zaginęła… Którykolwiek to był dzień, życie Margo zaczyna płynąć całkiem innym nurtem. Nic już nie będzie takie samo, i dla niej, i dla jej sąsiadów.
Przyznaję się bez bicia- podchodziłam do książki ostrożnie. Kolejne czytadło dla nastolatków?! A tu taka niespodzianka. Bo „Margo” na pewno nie jest cukierkowo- landrynkową opowieścią o cheerleaderce podkochującej się w szkolnym pożeraczu serc. „Margo” to proza życia. To świat bliższy opowieściom noir niż „Glee”. To brudne ulice, chodniki pełne dziur, rodzice produkujący metaamfetaminę w piwnicy albo hodujący trawkę w ogrodzie. To świat, który wciąga w beznadzieję jak w bagno; świat, z którego każdy chce się wydostać, ale nie wie jak; świat z opowieści grozy, nie rodem ze Stepford. Tytułowa Margo wie, że żyje w koszmarze. Wie też, że musi się z niego jakoś wydostać, bo tak dalej żyć się nie da. Życie podsuwa jej szansę, ale czy to na pewno szansa? A może tylko kolejny miraż, ułuda, zjazd po równi pochyłej?
Doktor Korczak napisał kiedyś, że książka osiąga zamierzony cel, kiedy po jej odłożeniu czytelnik zaczyna myśleć. „Magro” cel osiągnęła. Z nawiązką. Fisher zostawia nas z całą masą pytań- o to, w jaki sposób nasze otoczenie wpływa na nasz charakter i życiowe wybory; o wpływ zachowań (albo czasami zaniedbań) rodziców na przyszłość ich dziecka; o to, co musi się stać, żeby nasz umysł zaczął żyć własnym, niezależnym życiem; o tym, czy w każdym z nas mieszka ciemność i dlaczego niektórzy potrafią trzymać ją w ryzach, a inni radośnie wypuszczają ją na wolność; o sens sprawiedliwości; o to, co tak naprawdę jest normalnością, a co już nie… Odpowiedzi- jak zawsze- są subiektywne.
A może… A może ta cała recenzja to jedno wielkie oszustwo? Może „Margo” jest zupełnie o czymś innym? Może tylko mi się wydawało, że czytam o tym, o czym pisarka napisała? Może was oszukuję, konfabuluję, żeby było ciekawiej? Może… Przeczytajcie tę książkę. Warto się dowiedzieć, kim jest Margo. A kim ja – tak naprawdę- jestem?
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2017-01-11
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 352
Tytuł oryginału: Marrow
Dodał/a opinię:
Renata Kazik
- Masz fajną torbę - mówi, pokazując ją najmniejszym palcem. Resztki uśmiechu wciąż błąkają się w kącikach jego ust. - Zakupy i takie tam. Ja bynajmniej bym takiej torby nie nosił.
- Bynajmniej być nie nosił?
Przygryza dolną wargę, przyglądając mi się uważnie. Po tym, jak mruży oczy i kiwa głową na boki, rozpoznaję, że to odruchowe.
- Taki żart. Sprawdzałem cię. Nie cierpię ludzi, którzy źle używają słowa "bynajmniej". Teraz możemy być przyjaciółmi, jeśli chcesz.
- Bynajmniej.
Wciągający, pełen intryg i obsesyjnej miłości thriller psychologiczny. Jolene i Darius Avery są szczęśliwą parą i rodzicami kilkuletniej Mercy...
David Lisey wierzy w miłość. Yara Philips wierzy tylko w złamane serca.On jest utalentowanym muzykiem bez lirycznej inspiracji. Potrzebuje muzy.Ona to...
A ty od czego jesteś uzależniona? (...)
- Czy to nie oczywiste? (...)
- Sarkazm, brawo.
- Od jedzenia. A dokładniej od pączków. Ale wezmę wszystko, co wysoko przetworzone.
Więcej