W tej recenzji może być naprawdę wiele nadużyć słów: cudowna, niesamowita, idealna, zachwycająca, fenomenalna czy wyśmienita. Pragnę was ostrzec, ponieważ choć odczekałam przepisowy dzień po przeczytaniu książki, nadal jestem poruszona tym, jak dobry thriller miałam okazję dorwać. Wzmacnia to fakt, że Miasteczko Kłamców ma wiele wątków fabularnych podobnych z ostatnią książką, którą czytałam, a która zarazem była najgorszym thrillerem w moim dorobku czytelniczym. Porównanie jak z jednego tematu można zrobić coś tak niesamowicie innego sprawia, że moja opinia wobec twórczości Megan Miranda może być trochę zakrzywiona.
Najmocniejszą zaletą tej książki, a zarazem czymś co mnie najbardziej zaskoczyło, jest jej forma. Pewnie poświęcę temu najwięcej czasu, bo fakt, że coś takiego zadziałało w thrillerze nadal jest czymś niewiarygodnym. Otóż pierwszy rozdział książki dzieje się w teraźniejszości. W dużej mierze mamy to, co zostało opisane w pierwszym akapicie opisu na okładce. Autorka w prosty sposób przybliża nam całą sytuację i to, czego możemy się spodziewać po opowieści. Później przechodzimy do kolejnej części książki, gdzie mamy rozdział o tym co wydarzyło się dwa tygodnie po przyjeździe Nico do Cooley Ridge. Z kolejnymi stronami stopniowo wracamy do początków. Dzień trzynasty, dzień dwunasty, aż do nocy po przyjeździe dziewczyny. Nie sądziłam, że takie cofanie się w czasie jest sensowne. Kiedy z dnia czternastego, przeszłam na trzynasty sądziłam, że zaraz będę mieć zapowiedź tego co wydarzyło się już w przeczytanym wątku. Oczywiście znów osądziłam na wyrost, bo mimo że czytamy o wydarzeniach, które dzieją się przed tymi o których mieliśmy okazję przed chwilą czytać, to autorka nie sprawia, że czujemy się jakbyśmy dwadzieścia razy czytali o tym samym. Wręcz pokazuję czytelnikowi, jak bardzo znając zakończenie zamyka się on na inne możliwości.
Cała fabuła jest po prostu wciągająca. Dwie zaginione dziewczyny w ciągu dziesięciu lat. Zero podejrzanych i tylko uczucie, że wszystko co mówią może być kłamstwem. Kiedy cofamy się w życiu Nicolette, która stopniowo odsłania nam prawdziwy wizerunek miasteczka i wydarzeń, jesteśmy zgubieni, by na sam koniec dostać rozwiązanie, które w życiu nie przyszłoby nam do głowy. Bohaterzy poboczni wcale nam nie pomagają, tworząc w każdym dniu jej przyjazdu inny wizerunek miasta i ludzi w nim mieszkających.
Dobry thriller według mnie musi spełniać trzy kryteria:
1. Posiadać wciągającą zagadkę, której rozwiązanie nie będzie jasne po pierwszym rozdziale książki.
2. Zawierać sensownie stworzony profil psychologiczny postaci.
3. Fabuła musi być przemyślana. X musi łączyć się z Y, a nie posiadać milion niepotrzebnych wątków, które nijak się mają do całej historii.
Miasteczko Kłamców spełniło wszystkie moje oczekiwania i dało mi to, czego nie spodziewałam się, że powinnam chcieć. Nie będę tutaj pisać charakterystyki bohaterów, których odkrywanie prawdziwej tożsamości jest połową zabawy. Jeśli lubicie książki, które prezentują sobą coś nowego, które nie trzymają się znanych schematów i zabierają was w podróż pełną niedopowiedzeń, tajemnic i nienawiści, to jest to książka dla was. Sprawi, że w środku nocy zastanawiacie się, jak dużo takich dziewczyn było w waszym własnym życiu i co gorsza, zastanawiacie się jak bardzo ten człowiek miał prawo zrobić to co zrobił.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2017-07-19
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 400
Tłumaczenie: Tomasz Bieroń
Dodał/a opinię:
Skrywana przeszłość powraca ZE ZDWOJONĄ SIŁĄ Sześcioletnia Arden Maynor podczas lunatykowania zostaje porwana przez szalejącą burzę i znika na wiele...
Są tajemnice, których odkrycie, ZMIENIA WSZYSTKO Littleport w stanie Maine. Nadmorskie, duszne miasteczko. Po tragicznej śmierci rodziców...