Ha! Na pewno nie tego się spodziewałam, kiedy kupowałam tę książkę razem ze stosikiem innych, utrzymanych w świątecznym klimacie! Fakt, patrząc na okładkę wiedziałam, że nie będzie to opowiastka dla grzecznych dzieci, ale oczekiwałam pełnej humoru, nieco pikantnej opowieści z gorącym romansem w tle, a dostałam… dość konkretny i pozbawiony subtelności (ale za to niepozbawiony humoru, choć dosyć hm… płytkiego i monotematycznego) erotyk, którego treść można ująć w jednym zdaniu: ona – Holly i on – Nick (przebrany za mikołaja, właściciel firmy, w której można wynająć „Mikołaja na zmówienie” spełniającego rozmaite fantazje niegrzecznych dorosłych) spotykają się i idą do hotelu, żeby uprawiać seks; potem się rozstają, a potem znowu się spotykają, żeby to powtórzyć 😊 Nie jest to więc literatura z głębokim bożonarodzeniowym przesłaniem, ani też naznaczona jakąś życiową mądrością, co nie znaczy, że nie warto jej przeczytać. Warto, jeśli chcecie odpocząć od świątecznej słodyczy, kolęd, pastorałek, choinek, słodkich dzieciaczków, idealnych gospodyń piekących pierniki, aniołków i zapachu cynamonu – i zobaczyć mikołaja w akcji niezwiązanej z rozdawaniem prezentów (chociaż coś tam jednak Holly od niego dostaje…). No i jeśli chcecie wprowadzić się w nastrój, który niewiele ma wspólnego ze żłóbkiem, stajenką i pokłonem pastuszków 😊
Spodobał mi się humor i pomysł na to, żeby opisać spotkanie z dwóch punktów widzenia (dzięki temu wiemy co czuje, co przeżywa i co myśli każda ze stron – choć akurat myślenia w tym przypadku za dużo nie ma, a i pola do wyobraźni autorzy nam za wiele nie zostawiają 😉). Myślę, że zabieg ten został zastosowany także po to, żeby książka miała trochę więcej stron, bo gdyby opisywać ją tylko z punktu widzenia jednej osoby, przeczytałoby się ją w pół godziny – a tak: można w godzinę. Nie przesadzam: jest cienka, na dodatek każdy rozdział jest uroczyście rozdzielony stroną ze zdjęciem prezentującym bardzo apetycznego mikołaja (na pewno nie świętego!!!).
To, co mi się nie podobało, to zakończenie – które swoją słodyczą psuje całość. Mam wrażenie, że autorkom zabrakło konsekwencji i niepotrzebnie wmiksowały w tę historię coś, co do niej kompletnie nie pasuje. No ale niech będzie, że zdarza się w życiu miłość od pierwszego p… (nie wyrażam się).
Komu polecam tę książkę? Parom, które chcą znaleźć natchnienie do urozmaicenia życia erotycznego (chociaż pomysł jest mało oryginalny, a i dialogi dość przewidywalne) i wszystkim, którzy mają ochotę przeczytać coś pikantnego, zabawnego i nieprzesłodzonego, a jednak utrzymanego w klimacie świąt (dość specyficznym, co prawda…). Tylko podchodźcie do tej książki na luzie i nie nastawiajcie się na subtelne aluzje erotyczne i półcienie!! A jeśli ktoś nie lubi dosłowności, dosyć wulgarnego języka (chociaż bez przesady, bardzo źle nie jest) i dosadnych określeń i opisów, to radzę sobie darować tę lekturę i sięgnąć po coś lżejszego kalibru.
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2018-11-16
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 152
Tytuł oryginału: Jingle My Balls
Dodał/a opinię:
Joanna Tekieli