A GDYBY TAK…
Edward VI Tudor, jedyny syn Henryka VIII, był dziedzicem chorowitym. Chociaż rządził od dziewiątego roku życia, koroną nie cieszył się zbyt długo. W wieku lat szesnastu umiera, prawdopodobnie na gruźlicę. Na tron, wskutek zakulisowych intryg, wstępuje lady Jane Grey. W historii Anglii lady Jane zapisała się tylko tym (albo aż, zależy jak na to patrzeć), że jej panowanie trwało raptem dziewięć dni. Uwięziona wraz z mężem, lordem Dudley’em , w Tower, jakiś czas później straciła głowę. Dosłownie. Na rozkaz nowej królowej, Marii Tudor, ścięto ją w Tower Green (Maria nie na darmo nosi od dawna miano Krwawej ). Tyle kroniki i księgi. A gdyby tak… A gdyby tak napisać inną, alternatywną wersję tej historii? Pomyślały trzy przyjaciółki: Cynthia Hand, Brodi Ashton i Jodi Meadows. Jak pomyślały, tak i zrobiły. Efektem ich radosnej twórczości jest „Moja lady Jane”. (Każdy, kto pomyślał w tej chwili o piosence Rolling Stonesów będzie miał rację; to ta lady Jane).
Trzy zakręcone dziewczyny przepis na książkę miały prosty: weź całkiem sporo historii Anglii, dodaj pęczek magii, szczyptę miłości, garść humoru, dopraw przymrużeniem oka na realność, wrzuć do miksera, zakręć porządnie i masz koktajl zwany „Moja lady Jane”. Koktajl lekki, orzeźwiający, wprawiający w dobry humor, idealny na popołudnie w fotelu. To się mogło nie udać. Ale się udało. Mamy całkiem sporo postaci, o których coś tam słyszeliśmy na lekcjach (wychodzę z założenia, że nie każdy jest takim maniakiem historii jak ja i poza tymi lekcjami czytał sterty książek na temat) – mamy więc nieszczęsną Jane, Krwawą Marię (w książce nie tyle krwawą, co zasadniczą i bez grama poczucia humoru), Elżbietę, późniejszą pogromczynię hiszpańskiej armady i biednego, kaszlącego Edwarda. Mamy też pewnego konia. I fretkę. I pustułkę, i lisicę, i skunksa. Całkiem sporo tych zwierząt mamy, a co jedno, to ciekawsze. Mamy dekoracje rodem z serialu „Dynastia Tudorów” (oglądałam, a jakże), suknie, miecze, karety i warkocze. A przy tym całym anturażu postacie mówią językiem jak najbardziej współczesnym. Z początku może to dziwić, potem daje efekt zgoła komiczny. Spiski, knucie, sojusze i antysojusze też są, w końcu takie czasy. I cytatów mamy sporo; z Szekspira na ten przykład (tak, wiem, autorki chronologię mają za nic).
Ci, którzy lubią romanse, mogą śmiało sięgać po tę książkę; jest romans, jest miłość, są niezbędne w tym gatunku kłody pod nogami (jedna nawet całkiem zabawna, ale cicho sza). Wielbiciele historii też mogą przeczytać – jeśli się jedno słowo zamieni innym (podpowiadam: „zmienny” na „katolik”; spoileru chyba nie będzie) , wtedy się okaże, że ta trójca wcale dużo w historii nie pozmieniała. Wielbiciele książek, które dobrze się kończą, będą mieli swój bardziej happy niż end. „Moja lady Jane” to lektura lekka, łatwa i przyjemna. I zabawna. I dużo w niej zwierząt, więc wielbiciele przyrody też znajdą coś dla siebie. I magia, nie zapominajmy o magii. Krótko mówiąc, to historyjka idealna na długie, ponure, zimowe wieczory. Do tego ciepły koc, gorąca czekolada (czy co tam lubicie, herbata z miodem też może być) i można zapomnieć o tym, że błoto, ciemno, deadline i ogólnie do luftu. Ta dziewczyna z pewnością poprawi wam humor. A jak nie ona, to jej koń. Gwarantuję.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2017-07-19
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 400
Tytuł oryginału: My Lady Jane
Dodał/a opinię:
Renata Kazik
Prawda to śliska sprawa.
Możesz ci się wydawać, że znasz tę historię (ale tak naprawdę, to wcale nie). Sierota Jane Eyre, bez grosza przy duszy, rozpoczyna nowe życie jako guwernantka...
Dominacja nieuchronnie prowadzi do tyranii.
Więcej