Wydaje mi się, że Olgę poznałem w zeszłym tygodniu, tak czas szybko biegnie. Katarzyna Wolwowicz w piątej odsłonie Olgi Balickiej "Mrok" przedstawia nam katalog ludzkich, społecznych czy obyczajowych problemów a w to wplecione niezwykłe intrygi kryminalne. Temu wszystkiemu towarzyszą niesamowite i ogromne emocje. Czytasz, że facetowi wyrywają zęby, paznokcie, łamią kości a po kilkunastu stronach powieści z tym gościem zrobiłbyś gorsze rzeczy, jego los jest ci obojętny. Teatr działań czy przedstawienie odbywa się na kilku scenach w różnych miejscach z udziałem krańcowo odmiennych bohaterów. Pani Katarzyna zgrabnie spina fabułę powieści, oczywiście można się czepiać, że to czy owo to nie jest możliwe. Przewrotnie zapytam. Pamiętacie grasującego w polskich więzieniach seryjnego samobójcę? Podobno nie oszczędzał nikogo, nawet klawiszy. Dwóch gliniarzy, którzy utopili się na rybach? Warto też wspomnieć o śmierci oficera pewnej służby który też miał się utopić tylko, że zgodnie z protokołem oględzin ubranie było suche a on został znaleziony poza akwenem. Dlatego autorce wybaczam drobne „odloty” czy akcje niczym rodem z agenta 007. Wszak, jak zawsze twierdzę, to powieść i autor tu rządzi. Zakończenie powieści spowodowało u mnie przemożny apetyt na kontynuację.
Wydawnictwo: Zwierciadło
Data wydania: 2024-01-24
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 366
Dodał/a opinię:
Andrzej Trojanowski
Mieli siebie i tylko sobie mogli ufać. Może to i dobrze. Ich duet działał niegdyś jak świetnie funkcjonujący szwajcarski zegarek i nadszedł czas, by do tego wrócić.
Jagoda Zdrojewska wiedzie cudowne życie. Jest piękna, zamożna, a jej mąż to znany neurochirurg. Gdyby tego było mało, kobieta ma pracę marzeń. Odwiedza...
Laura jest szczęśliwą mamą nastolatki i spełniającą się zawodowo panią psycholog. Kiedy poznaje przystojnego Gustawa, w jej życiu zaczynają dziać się rzeczy...
Mimo że bardzo kochała swoją rodzinę, potrzebowała mieć coś swojego, jakiś swój sekret, azyl, do którego mogła się udać bez wiedzy i nadzoru kogokolwiek. To dodawało jej iskry, energii i, o dziwo, poczucia własnej wartości.
Więcej