Z niedoborem snu nie ma żartów. Choć jedna zarwana noc raczej nie zrujnuje nam zdrowia, to jednak powtarzająca się bezsenność niesie już za sobą poważne konsekwencje. Udowodniono, że brak snu przekłada się na wzrost masy ciała. Nie dość, że nasz metabolizm zostaje rozregulowany, to jeszcze zwiększa się łaknienie. Deprawacja snu może zwiększyć również prawdopodobieństwo wystąpienia cukrzycy, chorób serca, a nawet nowotworów. Cierpi również nasza psychika – pojawiają się stany lękowe a także depresja. Stąd stosowanie higieny snu jest niezwykle ważne, dorosły człowiek powinien spać co najmniej 6-7 godz. dziennie (w zależności od źródła danych). Jednak co zrobić, by w ogóle zasnąć?
Mówi się, by nie jeść ciężkostrawnych produktów przed snem i absolutnie nie pić kawy. Zażyć ruchu, wypić ziółka i wziąć gorącą kąpiel. Przygotować wygodne łóżko, odciąć się od źródeł światła i dźwięku. Inną z praktykowanych metod, jest czytanie książki. Podobnież śledzenie szlaczków tekstu działa uspokajająco i cóż, jest w tym dużo prawdy. Problem w tym, że w większości przypadków książki, które akurat mamy pod ręką mają na tyle wciągającą fabułę, że pochłaniają nas do tego stopnia, że i tak kończymy z zarwaną nocą. Warto jest więc sięgnąć po coś, co nas faktycznie uśpi.
Taką książką jest „Najnudniejsza książka świata” opracowana przez dr Hardwicka oraz prof. K. McCoy’a. To zbiór tekstów i grafik, które mają za zadanie znudzić czytającego na tyle, by ten zapragnął drzemki. Nie są to jednak zwykłe teksty, zostały one tak opracowane, by faktycznie przywołać uczucie senności, zarówno pod względem treści, jak i samej prezencji tekstu (podobnież nawet wybór czcionki był tym podyktowany). I choć w pierwszej chwili podchodziłam dość sceptycznie do tego pomysłu, to wystarczyło mi kilka wieczorów z książką, by przekonać się, że tak książka faktycznie działa.
Początkowo wyszłam z założenia, że mnie nie jest w stanie uśpić żaden tekst, bo w swoim życiu pracowałam już z wieloma tekstami specjalistycznymi (w tym z dziedzin, na których zupełnie się nie znam), więc moja odporność na naukowy bełkot jest na tyle wysoka, że i z tym dam radę. Łatwo jest się chyba domyślić, że to właśnie teksty popularnonaukowe składają się na zawartość „Najnudniejszej książki świata”. Nie są to jednak artykuły przeniesione z periodyków naukowych, nie dość, że są one znacznie krótsze, to jeszcze stylistycznie wydają się być bardziej przystępne i zrozumiałe. Przynajmniej na pierwszy rzut oka, bo choć każdy tekst rozpoczyna się dość niepozornie, to jednak im dalej w tekst, tym jego struktura zaczyna się bardziej komplikować, sprawiając, że nasz mózg zaczyna wariować i faktycznie odczuwać znużenie. Następują np. liczne powtórzenia, które zataczają coraz to szersze kręgi, wprowadzając nas w zupełną dezorientację. Czasami nazwy artykułów zapowiadają opowiadający tekst, który jednak traktuje opisywany fenomen zbyt „dosłownie”. I tak instruktaż kładzenia płytek koncentruje się na wyborze sklepu, w którym powinny zostać zakupione (korzystając z algorytmu najkrótszej ścieżki Dijkstry), a szczegółowa analiza Don Kichota jest na tyle szczegółowa, że analizie podlega każde słowo użyte w tekście (o historii powstawania piramid nie wspominając: tam opisywane jest kładzenie poszczególnych bloków). Wystarczy przeczytać kilka artykułów, by poczuć zbliżającą falę znużenia.
Jednak jeszcze silniejsze działanie od tekstu mają ilustracje, szczególnie te, które nakłaniają nas do szukania różnic pomiędzy zamieszczonymi na stronach elementami. O ile szukanie różnic wymaga koncentracji i najczęściej działa na nasz mózg pobudzająco, to jednak w tym przypadku jest zupełnie inaczej. Obiekty pokryte są drobnymi kółkami lub paskami, które męczą nie tylko nasz wzrok, ale wprawiają mózg w dość dziwny trans, który faktycznie działa kojąco i nasennie. I choć dokładałam największych starań, by te różnice znaleźć, to jednak w żadnym przypadku mi się to nie udało. Z każdym razem mój mózg wpadał w dziwny wir prowadzący go wprost w objęcia Morfeusza. A skoro o wirach mowa, to w książce znajdziemy kilka „wirujących kręgów umysłu), które działają jeszcze skuteczniej na uśpienie naszego umysłu (pisząc tę recenzję zerknęłam na jeden z kręgów i uwierzcie – zaczęłam ziewać).
Oprócz typowo nużących tekstów czy obrazków, na kartach „Najnudniejszej książki świata” znajdziemy wiele żartobliwych propozycji aktywności, które są (zdaniem autorów) nudne, czy też rysunki, które mają pokazać „nudne rzeczy” (np. stadia wzrostu rośliny). I choć wszystkie te drobiazgi mają oscylować wokół „nudy”, to jednak niektóre są… interesujące. Mnie osobiście zaciekawiła lista różnych rodzajów śniegu – wszak uczyłam się na studiach, że takie słownictwo istnieje wśród Eskimosów, którzy, żyjąc na co dzień wśród białej połaci, wytworzyli w swojej leksyce więcej określeń na śnieg, niż my, którzy rozróżniamy jedynie śnieg sypki od brei. Są również ciekawostki lingwistyczne (zwroty związane ze snem w różnych językach), tablice identyfikacyjne kaczek czy fakty dotyczących kiszonych ogórków.
Oczywiście nie wszystkie teksty czy ilustracje zamieszczone w książce są tak samo skuteczne, zdaję sobie również sprawę, że nie na każdego zgromadzone w „Najnudniejszej książce świata” aktywności zadziałają tak samo. Sama książka została pomyślana bardziej jako żart, niż profesjonalny usypiacz (ważne: nie jest to również lek na bezsenność), jednak z całą pewnością deklaracja, że przy jej treści można usnąć, nie jest zwyczajnym chwytem marketingowym. A nawet jeśli nie zaśniecie, to przynajmniej dowiecie się czegoś ciekawego na temat poduszek powietrznych czy garncarstwa. Kto wie, kiedy ta wiedza może się wam przydać?
„Najnudniejsza książka świata” to twór podobny do Zniszcz ten dziennik – obie te książki stanowią komentarz na temat tradycyjnego podejścia do książki. Keri Smith nakłaniała do kreatywnej destrukcji przedmiotu, w którym grzechem było zagięcie rogów. Dr Hardwick oraz prof. K. McCoy udowadniają natomiast, że książka może być nudna, przekuwając jednocześnie ilość zaśnięć podczas lektury nie w porażkę, a w sukces.
Oby po przebrnięciu przez tę książkę sukcesem zakończyły się również Wasze problemy ze snem. I przyznaje się z ręką na sercu: po raz pierwszy piszę recenzję nie przeczytawszy całej książki. Po prostu nie dałam rady, co, paradoksalnie, świadczy o tej treści niezwykle dobrze.
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2018-10-17
Kategoria: Poradniki
ISBN:
Liczba stron: 296
Tytuł oryginału: This Book Will Send You to Sleep
Dodał/a opinię:
LiteratkaKawy