Nazywam się Czerwień

Ocena: 5 (5 głosów)
opis
Inne wydania:

Orhan Pamuk, Nazywam się czerwień.

Na jednym ze swoich wykładów na Harvard University, gdzie 41 lat później miał wygłosić swoje wykłady Pamuk, Jorge Luis Borges dał następującą wskazówkę, która – jak możemy zaobserwować – z biegiem lat stała się najwyraźniej jedną z wytycznych pewnego kanonu literackiego: otóż pisarze powinni uczyć się od autorów kryminałów sztuki tworzenia fabuł, do których autorzy literatury tzw. „pięknej” zdają się nie przywiązywać już dziś uwagi. Można pomyśleć, że ta wskazówka (o ile to w niej rzeczywiście należy dopatrywać się źródła owego nurtu) przez wielu pisarzy została potraktowana bardzo dosłownie, gdyż jeśli nawet nie opierają swoich powieści na kanwie, która by je uczyniła prawdziwymi kryminałami, to często ją wykorzystują i modyfikują na własny sposób. I oto przypadki pisarzy, takich jak Umberto Eco, Paul Auster, Patrick Modiano, czy wreszcie Orhan Pamuk to potwierdzają. Przy czym zgodzimy się chyba wszyscy, że zbrodnia nie jest bynajmniej jedyną tajemnicą, jaką skrywają powieści owych autorów – i to, ośmielę się twierdzić, różni ich od tych twórców, dla których kryminał to nie tylko narzędzie, czy choćby pretekst, ale przede wszystkim przyjęty z góry i dosyć jasno sprecyzowany szablon.
            Chciałabym, żebyśmy skupili się na Pamuku. Na przykład w Śniegu związany z niemiecką gazetą poeta o pseudonimie Ka przyjeżdża do miejscowości o nazwie Kars w celu wyjaśnienia niepokojącego zjawiska samobójstw wśród młodych muzułmańskich dziewczyn, ale razem z Ka odkrywamy, że prawdziwa, aczkolwiek skrywana przez bohatera przed samym sobą, przyczyna jego wyjazdu była zupełnie inna. Z kolei w Nazywam się czerwień, jak w klasycznym kryminale, przez całą powieść pojawia się pytanie „kto jest mordercą?” i – jak na kryminał przystało – na końcu książki dowiadujemy się odpowiedzi; jednak zarazem uświadamiamy sobie, że to nie zaspokaja naszej ciekawości, bo wokół tej jednej niewiadomej narosło też wiele innych.
Nazywam się czerwień Pamuk wciąga swojego czytelnika do dyskusji na temat stosunków pomiędzy uniwersalizmem sztuki a szukaniem w niej ujścia dla osobowości samego twórcy, która domaga się nieodzownie własnego stylu. Ormiańskiej tradycji anonimowości Pamuk przeciwstawia wywodzący się z Zachodu (a w znacznej mierze przechwycony również przez chińskich miniaturzystów) kult dumnego artysty, który zamiast tworzyć w całkowitej zgodzie z regułami przyjętymi przez jego szkołę stara wyróżniać się wypracowanym przez siebie samego stylem. Praca nad własnym stylem, nie wspominając o powszechnym w przypadku malarzy włoskich wykorzystywaniu własnego wizerunku w swoich obrazach, czy o stosowanie w nich perspektywy (która zamiast nas przybliżyć do boskiego i obiektywnego oglądu rzeczy usiłuje naśladować ludzki, a więc zatomizowany sposób patrzenia na rzeczywistość), budziło zgorszenie wśród istambulskich miniaturzystów ze schyłku XVI w., do których świata wprowadza nas Orhan Pamuk, i uważane było przez nich za coś bezbożnego, co było bez wątpienia efektem działania diabła albo złych dżinów, choć stanowiło zarazem pokusę, ku której sami skłaniali się bardzo często. Tak więc Pamuk odmalowuje (za pomocą, rzecz jasna, nie pędzla, ale pióra i atramentu) sytuację, w której istambulscy malarze miniatur nie wychodząc poza kanony ormiańskiej sztuki usiłują przemycić do swoich – jak wierzymy – tak niesamowitych, jak i niewielkich obrazów siebie, a czynią to poprzez szczególnego rodzaju „podpis”, czyli charakterystyczny sposób namalowania na przykład końskich nozdrzy, pęcin etc. Miniaturzyści zdobią różne przedmioty, jak choćby szkatułki, skrzynie, ale jak czytamy niemal na samym początku książki, szczególnie dobrze płatne były w ostatnim czasie zdobienia na kartach książek. Ciekawe wydaje się też spostrzeżenie dość powszechne podzielane przez opisanych przez Pamuka miniaturzystów (choć ma się rozumieć, że nie przez wszystkich!), którzy uważają, że jedyną pewną, a przynajmniej najbardziej obiektywną miarą wartości sztuki, są pieniądze, jakie sułtan płaci im za ich pracę, a już zwłaszcza, że sułtan nie polega jedynie na własnym guście, ale w znacznej mierze sugeruje się zdaniem innych.
            Ciekawym aspektem jest przedstawiona w książce dyskusja, jaka dotyczy roli miniatur w księgach. Pierwotnie miały to być ozdoby, ilustracje opisanych w księgach legend oraz historii, jednak w Nazywam się czerwień cała fabuła skupia się wokół utrzymywanej w wielkim sekrecie pracy nad pewną księgą, w której chodzi przede wszystkim właśnie o miniatury, mające być na dodatek wykonane na wzór zachodni.
            Jeśli chodzi zaś o konstrukcję, to cała fabuła zbudowana jest na dwóch osiach. Oś pierwsza – to powracająca zagadka morderstwa (wiemy, że słynącego z kunsztownych pozłoceń miniaturzystę zabił jego kolega po fachu: Bocian, Motyl, albo Oliwka). Oś druga – to trzymająca we wcale niemniejszym napięciu próba głównego bohatera „Czarnego” zdobycia serca jego przyjaciółki z dzieciństwa, a teraz uznanej za wdowę, mającej dwoje dzieci Sekure, co nie jest proste, ponieważ „Czarny” musi konkurować z Hasanem, bratem jej zaginionego na wojnie męża (ot muzułmańska słodycz obyczajowa); dodatkowo sprawę komplikuje fakt, że zarówno w swoich listach – przesyłanych do Czarnego i do Hasana za pośrednictwem pełnej humoru i dobrze znającej życie swatki imieniem Ester – jak również w myślach, Sekure, jak to kobieta, okazuje się bardzo zmienna…
            Lecz na najwyższy podziw zasługuje chyba sposób poprowadzenia samej narracji. Nie od dziś wiadomo, że Pamuk ma pokusy do przeprowadzania bardzo ciekawych eksperymentów, co udowodnił też w innych książkach, i nie mamy wątpliwości, że jest on typowym „postmodernistą” (jakkolwiek szeroko rozumie się to pojęcie), ale trzeba zwrócić uwagę, że kiedy sto lat temu w literaturze – wyznaczającej wtedy na swych patronów Joyce’a a z drugiej strony Hermana Brocha – rozpoczął się trend odnowy, przez co należy rozumieć właśnie wolę przeprowadzania rozmaitych eksperymentów, uczyniło to literaturę raczej cięższą i mniej przystępną. Nie tylko „nadużywali” oni refleksji (jakby to mógł powiedzieć osiemnastowieczny włoski filozof Vico, na którego często się ci pisarze powoływali), ale nade wszystko ich narracja oderwała się od konkretu. Pamuk nie popełnia tego błędu. Można powiedzieć, że przedsięwzięte poszukiwanie przez niego własnej struktury, jak i narracji, zbliża go – a nie oddala – do istoty opowieści, do archetypu, i jeśli tęsknimy za uczuciem, jakie nam towarzyszyło, kiedy jako małe dzieci słuchaliśmy naiwnie baśni, jakie dorośli czytali nam na dobranoc, powinniśmy sięgnąć po jego książki. Nie wierzę, aby Pamuk do końca otwierał przed nami swoją duszę. Jako artysta jest raczej jak jeden z przedstawionych przez niego malarzy, Motyl, który przewyższa innych swoim talentem, jednak nigdy nie maluje za sprawą nagłego tchnienia czy też impulsu, i choć doskonale potrafi namalować samego diabła, to jego sztuka nie rodzi się z cierpienia, lecz z przyjemności. Ale mimo tego, że Pamuk nie jest typem pisarza, który porażałby czytelnika ujawniając przed nim jakiś demoniczny pierwiastek psychiki ludzkiej, ani też nie pozwala dotknąć mu tajemnicy, w której można by się było dopatrzeć czegoś osobistego, w Nazywam się czerwień otwiera przed nami wrota do niebywałego świata swej wyobraźni, który ma taki urok, że możemy się poczuć, jakbyśmy zostali przez niego zaczarowani.
Każdy rozdział pisany jest więc w pierwszej osobie, ale tak, że poznajemy całą fabułę z punktu widzenia wielu pojawiających się w książce (stale albo pobocznie) osób, a nawet – uwaga! – z perspektywy psa, diabła, konia albo złotej monety, czyli tych rzeczy oraz postaci, które malowali występujący w książce istambulscy miniaturzyści, którzy pojawiają się w niej tak, jakby sami byli naniesionymi przez autora malowidłami. I to, co w trakcie lektury nieustannie mi się nasuwało, to właśnie analogia pomiędzy malowaniem miniatur, a sposobem, w jaki Pamuk tworzy poszczególne rozdziały. W licznych wywiadach, jak choćby w wywiadzie dla magazynu „The art of fiction” (Nr 187) podkreśla, że – może dlatego, iż miał zamiar kiedyś zostać malarzem – podchodzi do pisania poniekąd tak, jakby podchodził do malowania. Zaczynając rozdział, a każdy z nich planuje bardzo starannie, zaczyna zdaniem, które ma w wyobraźni czytającego odtworzyć obraz, po czym tworzy kolejne zdania, dzięki czemu powstają sceny, które mają charakter przypominający charakter filmowych kadrów. Jest to więc bardzo wizualny, zmysłowy pisarz, choć nikt, kto ma trzeźwy osąd, nie powie, że jego książki są gotowymi scenariuszami, na których podstawie można by kręcić filmy. Nie – to, co Pamuka łączy z hollywoodzkimi filmowcami, paradoksalnie łączy go również ze istambulskimi miniaturzystami: doskonały warsztat, precyzja, które są w stanie zachwycić najbardziej wymagającego odbiorcę sztuki, i towarzyszący temu brak snobistycznej obawy, że razem z nimi podzielą ten zachwyt rzesze miłośników na całym świecie.

 

 

Informacje dodatkowe o Nazywam się Czerwień:

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: b.d
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: 978-83-08-03999-1
Liczba stron: 632
Dodał/a opinię: Małgorzata Maciejewska

więcej

POLECANA RECENZJA

Zobacz opinie o książce Nazywam się Czerwień

Kup książkę Nazywam się Czerwień

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Inne książki autora
Śnieg
Orhan Pamuk0
Okładka ksiązki - Śnieg

Orhan Pamuk, światowej sławy pisarz turecki, wreszcie po polsku - LITERACKA NAGRODA NOBLA 2006Pierwsza przetłumaczona na język polski powieść najsłynniejszego...

Noce zarazy
Orhan Pamuk0
Okładka ksiązki - Noce zarazy

Mała wyspa i wielka polityka. Pandemia i propaganda. Miłość i śmierć. Wiosną 1901 roku oczy całego świata zwracają się na Minger. Spokojna wyspa nazywana...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Paderborn
Remigiusz Mróz
Paderborn
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Zagraj ze mną miłość
Robert D. Fijałkowski ;
Zagraj ze mną miłość
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Ktoś tak blisko
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)
Ktoś tak blisko
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
The Paper Dolls
Natalia Grzegrzółka
The Paper Dolls
Słowa wdzięczności
Anna H. Niemczynow
Słowa wdzięczności
Izabela i sześć zaginionych koron
Krzysztof P. Czyżewski
Izabela i sześć zaginionych koron
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy