Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki Nie wszystko zostaje w rodzinie autorstwa Hannah Rothschild. Jestem wielką fanką angielskiego humoru - powiedzieć, że uwielbiam seriale Mała Brytania czy Co ludzie powiedzą? to jak nic nie powiedzieć. Z tego powodu nie mogłam doczekać się lektury i nie zawiodłam się. Książka przedstawia historię zamku Trelawney, a w zasadzie walkę o jego utrzymanie, jako rodowego dziedzictwa rodziny w rękach, której znajduje się on już od ponad ośmiuset lat. Nic to, że posiadłość straciła dawny blask i bardziej przypomina ruinę z powodu braku środków finansowych na jej odpowiednie utrzymanie. Dla zubożałej arystokracji mieć znaczy być i nie jest ważne jak bardzo na tej walce ucierpią relacje międzyludzkie. Ostatecznie jednak zachowany został balans i przyjaźń zwyciężyła nad nadmiernym przywiązaniem do rodowego dziedzictwa. Powieść jest humorystyczna, nieco groteskowa, ale czyta się ją bardzo dobrze i szybko. Książkę odebrałam jako satyrę na podziały klasowe i momentami wręcz patologiczne zachowania arystokratów. Bohaterowie zostali mocno przerysowani, ale i tak z większością z nich się polubiłam. Zachęcam do lektury i nie zrażajcie się tym, że powieść rozkręca się powoli - jak już Was wciągnie to pochłonięcie jej będzie kwestią godzin.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2022-09-20
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 488
Tytuł oryginału: House of Trelawney
Dodał/a opinię:
patka_czyta_