Wszystko, co robię, jest dla twojej przyjemności. (s. 78)
Czytałam wiele pozytywnych recenzji powieści Marty W. Staniszewskiej, a że nadarzyła się okazja, to i ja zaczęłam poznawać książki autorki. Zaczęłam od e-booka ,,Nigdy cię nie zapomniałam".
27-letnia germanistka Sophie Thompson jest singielką po bolesnym zerwaniu z Trey'em, a jednym ze sposobów pocieszania się jest przygodny, jednorazowy seks. Niedawno zaczęła pracę w DHA Limited i ma zająć się transportem mebli. Okazuje się, że szefem firmy przewozowej jest jej znajomy Jacob, którego nazywała i porównywała do Thora, skandynawskiego boga. Ale to nie Jacob, tylko Alex Kent, który z pewnych tajemniczych jest w programie ochrony świadków. 5 lat to jednak szmat czasu i w tym okresie w życiu obojga sporo się wydarzyło, on również korzystał z chętnych kobiet i przygodnego seksu. Lecz oboje nie zapomnieli o sobie, swym pierwszym spotkaniu i poznaniu się, także erotycznym. Czytelnik ma okazję poznać te wydarzenia i powód braku drugiej randki.
Bohaterowie są młodzi, zdrowi, ale przede wszystkim niezwykle piękni (w końcu mają boskie ciała!) i mają wysokie libido. No i jeszcze jedna ważna rzecz... oboje są wysocy. Sophie ma 180 cm, a Alex 15 cm więcej. To mi się najbardziej spodobało! W dodatku bohaterka i ja mamy wspólne poglądy na jedną kwestię, ale cicho sza.
Spohie na nowo poznaje swego Thora, a on swoją Sif. W sumie to raczej na nowo poznają swoje ciała, ich każdy centymetr kwadratowy, bowiem od pierwszej chwili znów łączy ich niezwykle silne pożądanie i pamięć wydarzeń sprzed 5 lat. Namiętność rozpala wszystkie zmysły i nie tylko rozpala...
Przy tobie tracę zmysły. Zapominam o oddychaniu, a co dopiero o jedzeniu. (s. 116)
Mało tego! Ich więź erotyczna i pożądanie są tak silne, że nadrabiają zaległości w bardzo krótkim czasie. Żyją seksem, są dla siebie nałogiem. Alex zwraca się do Sophie:
Pokażę ci, jak ja cię lubię pieścić, a ty zgodzisz się na wszystko bez słowa protestu, bo wiesz, ze wszystko, co zrobię, da ci rozkosz. Poddaj się temu i nie walcz. Mała. zaufaj mi, że wiem, co jest dla ciebie dobre. (s. 141)
Powieść tą trudno mi sklasyfikować gatunkowo. Jest typowa obyczajówka, romans z bardzo rozbudowanym wątkiem erotycznym, ale pojawia się też sensacja. Krew wrze nie tylko z powodu nadmiaru endorfin i testosteronu, ale i ze skoków adrenaliny. Ptaszyna (Alex) otrzymuje SMS-y z pogróżkami, a jego czujni ochroniarze są stale w pogotowiu. Niebezpieczeństwo wisi w powietrzu... Jednakże uważny czytelnik może je przewidzieć, jak i całą fabułę. Autorka operuje schematami, jeśli chodzi o prowadzenie akcji, na szczęście ma ona żywe tempo i lekko się czyta. Nie ma tu nic odkrywczego i tym samym zakończenie jest przewidywalne, jak to w romansach. Ot szaleńcza miłość z typowymi przeciwnościami losu, a raczej osób. A i obowiązkowo zazdrość.
Zazdrość w umiarkowanej ilości skutecznie podgrzewa każdy związek. (s. 151)
Muszę przyznać, że sceny erotyczne są bardzo śmiałe i bardzo szczegółowe, jakby sekunda po sekundzie były opisywane poszczególne akty miłosne, ich sceny i odsłony. W dodatku czytelnik poznaje doznania obu bohaterów, gdy ci prowadzą swoją część narracji. Sugestywność, zmysłowość, siłę pożądania w opisach scen erotycznych widać w każdym zdaniu i to może mocno zadziałać na wyobraźnię, zwłaszcza że autorka używa bardzo plastycznego języka, pełnego epitetów (potem erotyczny taniec ciał można wykonać w swojej sypialni...). Ale czasami odczuwałam ich nadmiar, a do tego wybijały mnie z ,,upojności" różne ,,kwiatki".
Niestety, w e-booku znalazłam mnóstwo błędów, poczynając od literówek, przez dwa orty, kilka przecinków, a na wielu błędach językowych i stylistycznych skończywszy. Z jednej strony autorka posługuje się językiem prostym i komunikatywnym z frazeologizmami, kolokwializmami (,,jak psu jajca na wiosnę" 16) i wulgaryzmami, które w większości według mnie były zbędne, gdyż brzmiały sztucznie (,,wyglądał kurewsko przystojnie" 95) . Z drugiej strony autorka tak się rozwijała w opisach, że się zapędzała i sięgała patosu (,,morderczej szarży napiętych tytanicznie bicepsów na wyziewające życie truchło" 186), a przy okazji tworzyła ,,kwiatki", których korektor nie wyłapał. Dla przykładu:
? ,,walnął bezmyślnie mój żyjący swym życiem jęzor"13,
? ,,zobacz mnie" 20,
? ,,truchło świadomości nagle odzyskało życie" 39,
? ,,na uwrażliwionej dociekliwie, mokrej łechtaczce" 40,
? ,,mój Lupek przy tym jest jak kichnięcie muszki owocówki obok dorosłego, dzikiego, ryku tygrysa" 62,
? ,,cały rozsądek spierzchł w popłochu" 139,
? ,,tłoczył w przód głęboko" 145 itd.
Bolączkach w scenach erotycznych jest słownictwo polskie. Brak właściwych określeń dla części intymnych człowieka, dlatego autorzy posługują się albo nazwami medycznymi, albo sięgają po kolokwializmy i wulgaryzmy. Ale na to jak na razie nie ma lekarstwa. Drażniło mnie także zwracanie się do Sophie per Rybko i Rybeńko. Do wysokiej kobiety zwracać się rybka? Jakoś mi to kompletnie nie pasowało.
Było kilka metafor i porównań, które mi się spodobały, a najbardziej ta metafora: ,,poranne przymrozki zażółciły drzewom ich liściaste czupryny" 188. Potencjał jest, ale autorka powinna sporo popracować nad stylem i używaniem słów, nie rozbijać stałych związków frazeologicznych, unikać kolokwializmów. Zobaczę, jak będzie w drugim tomie z ,,wytworami języka" autorki.
I jeszcze jedno - nie wiem, dlaczego autorka wprowadziła bóstwa skandynawskie. Na dzień dobry prolog z bogami nordyckimi i mnóstwem przypisów, na do widzenia epilog, czyli rozmowa Thora i Sif. Wystarczyłyby zupełnie same porównania Alexa do Thora. Chyba pani Marta dała się ponieść fantazji i chciała złapać za dużo srok za ogon. A wiadomo, że co za dużo...
,,Nigdy cię nie zapomniałam" to typowe babskie czytadło z pięknymi i zakochanymi w sobie bohaterami, aczkolwiek bardzo śmiałe erotyczne i nieco sensacyjne. Zmysły mogą trochę poszaleć i przerwać lekturę.
Informacje dodatkowe o Nigdy Cię nie zapomniałam:
Wydawnictwo: Wydawnictwo Psychoskok
Data wydania: 2016-04-05
Kategoria: Romans
ISBN:
9788379005208
Liczba stron: 210
Dodał/a opinię:
martucha180
Sprawdzam ceny dla ciebie ...