Od kiedy Olga Lipska zobaczyła w tramwaju osobliwego chłopca – mężczyznę w czapce z zielonym pomponem, kolorowymi balonami w plecaku i zamkniętego we własnym świecie, od wtedy ten nieustannie powracał do niej w myślach i snach. Kiedy po pół roku ich drogi znowu przecinają się, chłopiec- mężczyzna przeżywa tragedię, a Olga postanawia mu pomóc.
„Od pewnego czasu w jej życiu nie działo się jednak prawie nic i miała nadzieję, że tak już pozostanie. Spośród wszystkich złych sposobów na spędzenie życia „prawie nic” wydawało jej się sposobem najlepszym”. (s.43)
Książka – cudo. Po prostu. To nieprawdopodobne, w jaki sposób Jakub Małecki opisuje życie zwykłych ludzi i jak ich historie potrafią chwycić czytelnika za duszę. „Nikt nie idzie” to książka o miłości, tragedii, samotności, o błędnych wyborach wpływających na całe życie i o chwilach, które potrafią zmienić ludzkie życie. Podobało mi się to, że autor aktywizuje czytelnika poprzez przedstawienie fragmentów wspomnień, które dopiero po pewnym czasie zaczynają tworzyć całość. Ta książka jest utkana z emocji, tak żywych i wyczuwalnych, że ciężko mi było się z nią rozstać, dlatego jedyne czego żałuje to to, że jest taka krótka…
„Nikt nie idzie” to najbardziej wyczekiwana przeze mnie książka 2018 roku i oczywiście nie zawiodłam się, na pewno jeszcze do niej wrócę. Innym polecam, na pewno szybko o niej nie zapomnicie.
Za możliwość przeczytania dziękuję portalowi czytampierwszy.pl
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2018-10-31
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 264
Tytuł oryginału: Nikt nie idzie
Język oryginału: Polski
Dodał/a opinię:
blanka_sopinska
Trochę zaczęli się kolegować. Oczywiście nikomu by się nie przyznał, bo kolegowanie się z dziewczyną było bardziej obciachowe, niż na przykład zakładanie kalesonów, ale skoro już grabił u niej liście, to mógł przecież z nią też porozmawiać. Albo poganiać kota. Albo pograć w badmintona.
Albo pojechać z nią do fabryki fortepianów, gdzie pracował jej tata i gdzie ona miała swój tajny skład z zabawkami.
Wiersze fascynowały go, ale robiły mu krzywdę. Zabierały spokój, męczyły. Czasami przychodziło mu do głowy, że wolałby nigdy nie zainteresować się haiku, nie wiedzieć tego wszystkiego, nie znać tych myśli i słów.
Więcej