Pisać o książkach Jakuba Małeckiego, to jakby pisać o najpiękniejszych, najbardziej życiowych historiach. Niebywała przyjemność.
Moje serce po lekturach Jego książek zawsze przepełnione jest spokojem. Każda z nich wita mnie powiewiem emocji, odczuwania, malowniczym obrazem ludzkich egzystencji.
Małecki ma niezwykły dar. Ten dar objawia się w Jego słowach. Tak lekkich jak delikatna smuga wiosennego wiatru, a jednocześnie tak bardzo ważnych i trafiających w zakamarki duszy. Dla mnie każda chwila spędzona z książkami tego Pisarza to czas, który celebruję. Zamykam się w świecie wyobraźni i oddaję się bez zawahania opowieściom, które tworzy. Ufam mu. Wiem, że mnie nie zawiedzie.
„ Tą drogą
Nikt nie idzie
Tego dzisiejszego wieczoru ”
„ Nikt nie idzie ” to ubrana w emocjonalny obraz opowieść o ludzkich wyborach. Smutna, melancholijna. Ale jednocześnie w jakiś wyjątkowy sposób ciepło otulająca duszę. Ucząca współodczuwania. Bohaterowie dokonujący tych wyborów u Małeckiego nie mają łatwego życia. Bo i to życie łatwe nie jest. Jest trudne, bo jest w pewnym sensie dla nas tylko drogą. Drogą ku innemu światu. I to jak tę drogę przeżyjemy, będzie miało swój finał. Kiedyś.
Olga, bohaterka tej książki wyboru dokonała. I zmaga się z nim. Jedna decyzja rzutuje na jej prawie do szczęścia. I choćby serce chciało, to umęczona dusza nie pozwoli jej w pełni tego szczęścia zasmakować.
Klemens to pogrążony we własnym świecie mężczyzna. Zamyka się ta jego rzeczywistość w plecaku z balonami, który zdaje się, że jest dla niego wszystkim, a jego życie polega na obserwowaniu. Bo inaczej nie potrafi.
Losy tej dwójki gdzieś w tym świecie się krzyżują. Każde z nich na swój sposób chce żyć. Ale co to życie tak w ogóle oznacza?
Twórczość Jakuba Małeckiego będę polecać zawsze. Dla mnie to Pisarz, który nigdy nie zawodzi, który oddaje swoimi słowami to, czego powiedzieć się nie da. Czytajcie.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2018-10-31
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 264
Tytuł oryginału: Nikt nie idzie
Język oryginału: Polski
Dodał/a opinię:
Olga Majerska
Trochę zaczęli się kolegować. Oczywiście nikomu by się nie przyznał, bo kolegowanie się z dziewczyną było bardziej obciachowe, niż na przykład zakładanie kalesonów, ale skoro już grabił u niej liście, to mógł przecież z nią też porozmawiać. Albo poganiać kota. Albo pograć w badmintona.
Albo pojechać z nią do fabryki fortepianów, gdzie pracował jej tata i gdzie ona miała swój tajny skład z zabawkami.
Wiersze fascynowały go, ale robiły mu krzywdę. Zabierały spokój, męczyły. Czasami przychodziło mu do głowy, że wolałby nigdy nie zainteresować się haiku, nie wiedzieć tego wszystkiego, nie znać tych myśli i słów.
Więcej