🐺🐺🐺 Recenzja 🐺🐺🐺
Grzegorz Szołtysik – „O wilku mowa”
Wydawnictwo: Nie powiem
@niepowiem_wydawnictwo
🐺🐺🐺🐺🐺🐺🐺🐺🐺🐺🐺
„ W istocie daleko od nich, za gęstwiną dzikich krzaków, wyłaniały się trzy wilcze pyski. Przypatrywały się scenie, ale czekały spokojnie...”
Gdyby ktoś mi powiedział, że wrócę kiedyś do rodzinnego miasteczka i zamiast kłótni o spadek spotkam wilkołaki, czarownice i piramidę od obcych – odpowiedziałabym: „masz chłopie za ciasny foliowy kapelutek”. A tu proszę – Grzegorz Szołtysik wziął Śląsk, zmiksował go z bizarro fiction, dorzucił szczyptę pandemii, garść absurdów i stworzył coś, co nie tyle się czyta, co się przez to sunie jak po autostradzie A4 w środku nocy: szybko, dziwnie i trochę bez sensu, ale za to z bananem na twarzy..
Co wyjdzie z połączenia Śląska, pandemii, wilkołaków, kosmitów i czarownic? Nie wiem, ale Szołtysik chyba to sprawdził – i jeszcze zrobił z tego książkę. 😄
✅ Co czeka na czytelnika?
✅ Powrót na Śląsk... i prosto w paranormalne bagno
✅ Wilkołaki, czarownice i kosmiczna piramida
✅ Pandemia to najmniejszy problem
✅ Dawne zło w nowej, zaskakującej formie
✅ Dziwaczna ekipa ratuje świat (i siebie nawzajem)
✅ Dużo śląskiego klimatu i gwary
✅ Miks: fantasy, sci-fi, horror, komedia
✅ Totalny chaos – ale kontrolowany
✅ Dziwnie, śmiesznie, oryginalnie
„ O wilku mowa ” to totalny literacki rollercoaster. Jest wszystko: humor, akcja, gwarowe smaczki i piramida pod ziemią (bo czemu nie?). Chaos? Oj tak.. Ale taki kontrolowany – jakby autor prowadził tę szaloną karuzelę z uśmiechem i butelką oranżady w ręku..
Szołtysik nie bierze jeńców – gatunki mieszają się jak śląska sałatka jarzynowa po Wigilii: trochę fantasy, trochę horroru, sci-fi, komedii, kryminału i… jakby tego było mało – solidna łyżka śląskiego klimatu. Gdzieniegdzie ktoś rzuci gwarą, ktoś inny zaklęciem, a w tle majaczy stara, dobra zagłada świata..
Momentami trudno ogarnąć, kto, gdzie i kiedy – ale właśnie to dodaje tej historii uroku.. Śląski klimat buzuje, bohaterowie są barwni, a narracja pędzi jak PKM-ka po remoncie.. Ale! To działa. Serio. W tym szaleństwie jest metoda – taka trochę na MacGyvera: sznurek, spinacz i wybuch fabularny..
To nie książka dla fanów spokojnych spacerów po fabule.. To raczej bieg z przeszkodami przez las pełen wilkołaków, z narratorem, który mruga do nas okiem zza kartki.. 🐺
Polecam wszystkim, którzy lubią rzeczy dziwne, śmieszne i nie do końca logiczne – czyli po prostu… oryginalne..
„ Bo to jest odbicie. Odwet. Wy mi pomagacie. My idziemy na śmierć i życie. Wy możecie odpuścić. My nie...”
Krzysztof wraca na Śląsk, niby tylko na chwilę, ale bardzo szybko okazuje się, że pandemia to najmniejszy z jego problemów.. Zamiast spokojnych uliczek i wspomnień z młodości dostaje wilkołaki, czarownice, piramidę ukrytą pod ziemią i garść dawnych znajomych, którzy zachowują się, jakby pili coś więcej niż kawa Inka..
No i jeszcze to dziwne, stare zło, które zaczyna się budzić – nie, nie chodzi o sąsiadkę z parteru.. Na szczęście (lub nie) do akcji wkracza wataha, czarownice i kilku lokalnych oryginałów, którzy muszą się ogarnąć, zanim wszystko eksploduje.. Czy się dogadają? Różnie bywa. Ale jedno jest pewne – nudno to tam nie jest..
Wydawnictwo: b.d
Data wydania: 2025-06-26
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 312
Język oryginału: Polski
Dodał/a opinię:
Magdalena Grzejszczyk