Nie jestem zbytnią fanką literatury szpiegowsko-sensacyjnej, lecz od czasu do czasu biorę się za lekturę również takich książek, gdyż właściwie nie potrafię się oprzeć żadnej książce, która wpada w moje ręce. Już zbyt dużą ilość tytułów mam na tak zwanej "półce wstydu", dlatego staram się teraz czytać więcej niż mniej i na bieżąco. Kiedyś po prostu miałam zbyt mało czasu na lekturę, teraz nadrabiam zaległości...
Przyznam, że zaskoczyła mnie nieco lektura tej książki i chociaż początkowo zaczęło się dość ostro, to później autor pomieszał moim zdaniem zbyt dużo wątków i dośc trudno było się połapać we wszystkim. Jednak w sumie nie była to zła książka, chociaż trochę niedopracowana.
Sam pomysł na fabułę bardzo dobry, do tej pory jest tak wiele nieodkrytych tajemnic, że wszystko wydaje się prawdopodobne...
"Dudniący warkot silnika Mercury o mocy stu koni mechanicznych wprawiał pasażerów pontonu w swoisty trans. Jedynie silne uderzenia większych fal o tnący je owalny dziób wyrywały ich z tego morskiego letargu. Wzrok wszystkich utkwiony był w zbliżającej się powoli wyspie - celu ich nocnej wyprawy."
Jesienią, w 2010 roku grupa uzbrojonych i zamaskowanych osób dociera na jedną z seszelskich wysp, gdzie ich łupem padają bezcenne zbiory skradzione przez byłego oficera rosyjskiego wywiadu. Część tych zbiorów pochodzi z muzeów oraz z różnych sejfów służb specjalnych. Bandyci torturują i w końcu zabijają mieszkańca willi, zabierając ze sobą łupy. Jedynym świadkiem tej napaści jest młoda Kreolka, kochanka zamordowanego oficera, którą jakimś cudem napastnicy wypuścili. Nakazali jej jednak trzymać język za zębami...
Prowadzone dochodzenie nie przynosi rezultatów.
Tymczasem w Berlinie ginie antykwariusz, który był jeż emerytowanym oficerem niemieckich służb wywiadowczych. Wszystko wskazuje, że to było morderstwo. Śledczy podejrzewają, że jego śmierć ma powiązania z napadem na Seszelach. W sprawę włącza się były oficer Agencji Wywiadu z Polski, który ma jeszcze różne kontakty, więc może się okazać bardzo pomocny w dochodzeniu. Jednak rosyjskie służby również nie próżnują.
"To do nich niepodobne. Chodzi tu nie tylko o cholernie ważne dokumenty, to również potencjalny skarb, czyli coś, na czym może zarobić centrala rosyjskiego wywiadu, jakiś decydent czy decydenci na Kremlu, ktoś związany z Putinem, w końcu jakaś grupa oficerów ich służby."
Czy uda się odnaleźć sprawców napadów? Czy odnalezione zostaną skradzione kosztowności lub dokumenty? Komu uda się na nie trafić?
Zbyt wiele wiadomości przedostaje się do rosyjskich służb. Czyżby jakiś podsłuch? Czy może wśród śledczych jest zdrajca? Ślady wyraźnie prowadzą do Polski, może były tu gdzieś ukryte i przechowywane?
Dla mnie lektura tej książki była powrotem do wspomnień. Opisywane przez autora miejsca w Polsce chwilami sprawiały, że niejako byłam tam myślami na miejscu, razem z bohaterami. Na Dolnym Śląsku jest wiele miejsc, w których można ukryć skarby, ale i na Mazurach również takich miejsc nie brakuje...
Nie do końca wydawały mi się prawdziwe dialogi agentów, ale w sumie to nigdy nie rozmawiałam z żadnym, więc może to moja subiektywna ocena.
Z pewnością lektura książki daje trochę do myślenia a dla poszukiwaczy skarbów może być inspiracją.
Myślę, że znajdzie wielu fanów.
Książkę przeczytałam dzięki Pani Bognie Piechockiej z Agencji PRart Media, Wydawnictwu CZARNA OWCA dziękuję za otrzymaną książkę.
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2024-02-28
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 392
Dodał/a opinię:
Myszka77
Dudniący warkot silnika Mercury o mocy stu koni mechanicznych wprawiał pasażerów pontonu w swoisty trans. Jedynie silne uderzenia większych fal o tnący je owalny dziób wyrywały ich z tego morskiego letargu. Wzrok wszystkich utkwiony był w zbliżającej się powoli wyspie - celu ich nocnej wyprawy.
Tropy związane z tajemniczym napadem w warszawskiej kamienicy prowadzą na Ukrainę, na Bałkany i na Bliski Wschód... W Warszawie giną dokumenty i twarde...
Indie, 1946. W polskim obozie dla dzieci i młodzieży w Balachadi dochodzi do tajemniczego napadu na kancelarię i kradzieży ważnej dokumentacji. Trop prowadzi...
Upiorne błoto na ścieżce, która co jakiś czas zamieniała się w niewielki strumyk, dawało im w kość. Wysokie buty oblepione mieli piaskiem, ziemią i roślinami. Czarne uniformy były zupełnie przemoczone od uderzających w nie mokrych gałęzi i liści. Do tego atakowały ich muszki i komary, które kleiły się do lepkich od potu i wilgoci odsłoniętych części szyi i karku.
Więcej