Wielokrotnie pisałam o mojej bezgranicznej miłości do książek. O tym, że mnie ratują, wspomagają, cieszą, nawet złoszczą, że są moimi przyjaciółmi na dobre i złe.
Książka, o której napiszę dzisiaj, jest właśnie o tym, o ratowaniu, poprzez słowo pisane. Miłości do literatury, ratunku i ucieczce w świat opisywany, by ulżyć w ciężkie dni wojenne. Nie jest tak, że trzeba się z tą miłością urodzić i od dziecka kontemplować książeczki, można to uczucie odnaleźć w sobie dużo później. Liczy się efekt końcowy, oraz droga, po której stąpamy, by dojść do celu. W przypadku tej historii, celem jest zachwyt dla prozy i ratunek, jaki ona daje naszym umysłom.
Dwie młode dziewczyny z prowincji przyjeżdżają do stolicy. Chcą w niej pracować i mieszkać oraz cieszyć się życiem, niestety wybuch wojny niweczy te plany. Jedna, Viv - zaciąga się do wojska, druga, główna bohaterka – Grace Bennett; jak moja ukochana Elizabeth z „Dumy i uprzedzenia”; zatrudnia się” po znajomości” w księgarni, na chwilę, dla listu polecającego, do lepszej według niej pracy. Efekt jest taki, że wydarzenia i ludzie których spotka zmienią jej wyobrażenie o świecie i pragnieniach.
Nie umiem opisać uczuć, jakie we mnie obudziła powieść: wzruszenie, zadumę, trochę łzy, ciepło na sercu, radość, uśmiech – wszystkie. Czytamy o miłości romantycznej, rodzicielskiej itd. człowieka do człowieka, a tu mamy miłość do czynności, do przedmiotów, które uznaje się za zbędne w egzystowaniu. Okazuje się, że nie do końca tak jest. Ogromnie mnie to cieszy, że nie tylko ja dostrzegłam w słowach czar niesienia otuchy, ratunku i wytchnienia. Nie tylko ja odnajduję w nich relaks i odpoczynek.
Jestem ukołysana treścią.
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2022-06-01
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 352
Tytuł oryginału: The Last Bookshop in London
Dodał/a opinię:
ja-carpe_diem