Okładka tej powieści aż razi klimatem wakacyjnym. Przynajmniej ja tak ją odebrałam. Jak tylko na nią spojrzałam pomyślałam, że to będzie coś lekkiego, przyjemnego. Widzimy Błękitną Bombę jadącą drogą, widzimy piękne niebo i pustynię. Czego chcieć więcej? No tak, zapomniałam o muzyce. Jest ona tutaj równiez wtrącona poprzez narysowanie gitary w prawym dolnym rogu.
Piękny grzbiet, utrzymany w takim samym stylu jak przód książki.
Posiada skrzydełka, co bardzo mnie cieszy ponieważ ma dodatkową ochronę. Kolejnym plusem jest to, że na nich możemy dowiedzieć się i zobaczyć jak wygląda i czym zajmuje się sam autor, a i dodatkowo mamy takie wprowadzenie do lektury. Dzięki temu będziemy nieco bardziej zorientowani o co chodzi, bo opis tak dokładnie wszystkiego nie oddaje.
Co do wydania, błędów w druku nie zauważyłam, literówek także. Tekst podzielony na części i rozdziały, duża czcionka ułatwia szybsze czytanie. Nie mam żadnych zastrzeżeń.
Z Brendanem Kiely spotykam się po raz pierwszy. Nie czytałam Zimowej ewangelii, więc nie miałam bladego pojęcia o piórze autora. Niemniej jednak bardzo się cieszę, że ta okładka przyciągnęła mój wzrok. Ta lekkość w pewien sposób zagwarantowała mi, że będę w pełni zadowolona. I muszę przyznać, że styl, jakim posługuje się Pan Brandon jest bardzo przyjemny. Jestem przekonana, że nie napotkacie żadnej bariery, blokady, która miałaby Wam nie pozwolić dalszego czytania. Już po pierwszych kilku zdaniach tak naprawdę przepadłam. Wyszłam na zewnątrz, usiadłam na schodach i w świetle Słońca pochłaniałam kolejne strony tej powieści. Jestem zaskoczona niebywałą lekkością, sarkazmem oraz pewnego rodzaju mądrością, jaka wypływała z każdej kolejnej strony... Ale do tego mam nadzieję, że dojdziemy w tej recenzji. Idźmy więc dalej.
Dwójka nastolatków, jako główni bohaterowie - Corrina i Hendrix. Młodzi, siedemnastoletni - więc jeszcze nie są pełnoletni mają w głowie różne myśli, chociaż są do siebie podobni. Borykają się z własnymi problemami, słabościami.Maja pewien powód, dlaczego wyruszają w tą podróż, która jest równocześnie ucieczką od tego wszystkiego, co ich przytłacza.
Corrina to dziewczyna, którą polubiłam od razu. Tym bardziej, że ma tę umiejętność i potrafi grać, śpiewać - to już kompletnie mi podpadła. Oczywiście pozytywnie. Sama uwielbiam muzykę i wiem, jaka potrafi być kojąca na duszę. Jestem w stanie zrozumieć po części jej ból, życiowe rozterki. Mimo, że nie doświadczyłam tego co ona, posiadam empatię, która poniekąd oddaje mi jej cierpienie.
Z kolei Hendrix to chłopak, o którym można powiedzieć, że jest inny. Jest to ktoś, kto z pozoru może wydawać się szczęśliwy, ułożony... Jednak nie. Coś go trapi i to nie od dziś, a od długiego już czasu. Ma swoje zmartwienia, które są też naszymi - ponieważ czytając tę lekturę, przywiązujemy się do tej dwójki bohaterów i chcemy im za wszelką cenę pomóc.
Bardzo się cieszę, że Brandon Kiely pokusił się o wykreowanie bohaterów z problemami, bo to już czyni ich zgoła odróżniającymi się od innych postaciami. Nie są papierowi, a prawdziwi, wręcz namacalni. Cieszę się, że mogłam ich poznać i jestem pewna, że Wy ich tez polubicie. A później? Będziecie tęsknić. :)
Wspomniana wielokrotnie już lekkość wisi w powietrzu niemal cały czas. Jednak nie zawsze jest lekko, przyjemnie, kolorowo... Życie takie nie jest. Wręcz przeciwnie - chce nam czynić źle, by móc być odporniejszym na kolejne upadki, problemy.
Spodobało mi się to, że autor nie miał jakichkolwiek barier by przekazać nam problemy dorastającej młodzieży, która już za niedługo stanie się osobą pełnoletnią, dorosłą i odpowiedzialną za swoje czyny. Często się mówi, że młodzi ludzie to udają, bo jakie oni mogą mieć problemy? I niestety to nie jest prawda. Też jesteśmy ludźmi, a ten stereotyp? Nawet nie wiem, czy to jest stereotyp, ale sposób myślenia o młodych ludziach jest coraz bardziej przerażający - bo ludzie robią z nas same ciało bez mózgu - bo taka jest prawda...
Cieszę się, że Kiely nie uległ tej myśli i potrafił tak ładnie napisać o rozterkach dotyczących tych nastolatków.
Autor poruszył również temat miłości, ale w dwóch odcieniach, w dwóch wersjach. Kiedyś i dziś. Powinno to być przeciwieństwem, a tak naprawdę wszystko jest takie samo.
I jest jeszcze jeden wątek, który nie należy do najmilszych, a mianowicie to choroba, która pożera wszystkie wspomnienia. Nigdy nikomu jej nie życzę, bo sama nie chciałabym stracić wszystkich wspomnień, przeżytych lat. Tak, mowa o alzheimerze.
Reasumując jestem bardzo zadowolona z tej lektury. Cieszę się, że miałam okazję poznać pióro Pana Brandona i wiem, że będę chciała przeczytać Zimową ewangelię i inne książki, jeżeli takowe będę. Styl przyjemny, lekki. Bohaterowie różnią się od siebie i żyją - nie są papierowi. Ja już tęsknie za nimi i za ich przygodami na trasie. Polecam Wam, bo to nie taka zwykła i lekka opowieść jakby się mogło wydawać. Przynosi nam wiele, skłania do refleksji, zapada w pamięć na dłużej.
Nie posiada żadnych ograniczeń wiekowych, można ją czytać będąc starszym czy młodszym. Wprawdzie nie wszystkie zachowania tutaj należy naśladować - wręcz przeciwnie - trzeba ich unikać, ale można czerpać z nich przykład. Uczyć się jak nie postępować, bo coś jest źle.
Wielowątkowa, wielotematyczna - na pewno Wam się spodoba. Ja polecam z całego serca. :)
Informacje dodatkowe o Ostatnia prawdziwa love story:
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2017-09-13
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
978-83-8110-220-9
Liczba stron: 317
Tytuł oryginału: The Last True Love Story
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Jerzy Wołk-Łaniewski
Ilustracje:brak
Dodał/a opinię:
Angelika Ślusarczyk
Sprawdzam ceny dla ciebie ...