Czytając ją miotałam się wieloma sprzecznymi uczuciami. Z jednej strony szok, ponieważ nie zdawałam sobie sprawy z tego z iloma rzeczami muszą sobie radzić pielęgniarki, z drugiej pełen podziw, że tak dobrze sobie z nimi radzą i starają się być w tym co robią profesjonalistkami. Momentami łzy się cisnęły do oczu, gdzie była scena śmierci pacjenta, którego mimo prób reanimacji nie udało się uratować. Przed tym zanim ją przeczytałam nie byłam świadoma z czym się wiąże zawód pielęgniarki. Przede wszystkim z gotowością 24 godz./dobę, 7 dni/tydzień, z masą wyrzeczeń, ostrożnością, ponieważ jest to też bardzo odpowiedzialny zawód, nawet bym powiedziała, że o wiele bardziej odpowiedzialniejszy niż zawód lekarza.
Poznajemy już na samym początku los głównej bohaterki, czyli autorki, w którym dowiadujemy się, że nie od razu wybrała ten zawód, ale na długo przed tym myślała nad wieloma innym zawodami. Jednak w pewnym momencie swojego życia sam los sprawił, że zdecydowała się na zawód pielęgniarki. Książkę na swój sposób można traktować jak autobiografię samej autorki, a konkretnie autobiografię pracy pielęgniarki.
Po przeczytaniu jej jeszcze bardziej zaczęłam doceniać pracę, w sumie najbardziej z niedocenionych zawodów, ale jeżeli o mnie chodzi, nie dałabym rady się podjąć tego zawodu, ponieważ cechuje mnie zbyt wielka wrażliwość na pewnego rodzaju rzeczy, m.in. widok zbyt wielu ilości krwi czy też widok wbijanych igieł. Jeśli chodzi o samą książkę to bardzo mi się podobała i jeżeli będę miała okazję to do niej wrócę.
Książkę otrzymałam za punkty z portalu czytampierwszy.pl
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 2019-02-13
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 320
Tytuł oryginału: The Language of Kindness
Dodał/a opinię:
Ola Sołtys
„Pielęgniarstwo, tak jak poezja, to sfera, w której fakt styka się z przenośnią. Ubytek w sercu to ubytek w sercu; pielęgniarka tkwi pośrodku, pomiędzy chirurgiczną sztuką łatania fizycznego ubytku a lękiem i żalem pacjenta, czyli ubytkiem symbolicznym. Pielęgniarstwo jest – lub powinno być – bezkrytycznym aktem troski, współczucia i empatii. Powinno nam przypominać o naszej zdolności darzenia człowieka uczuciem. Jeśli poziom rozwoju społeczeństwa wyraża się tym, jak traktuje ono swoich najsłabszych obywateli, to sam akt opieki staje się miarą człowieczeństwa. A jednak jest to najbardziej niedoceniania ze wszystkich profesji. Każdy, kto na ścieżce zawodowej zetknął się z rakiem, pojmuje jednak istotę pielęgniarstwa i je ceni, bo wie być może, że gdy człowiek staje u kresu, to nie remedium, które zresztą często już nie działa, liczy się najbardziej.”
„Oddział ratunkowy potrafi przerazić. Przypomina o kruchości życia, a cóż może być bardziej przerażającego? Oddział ratunkowy obnaża naszą nietrwałość i choćbyśmy nie wiadomo jak chcieli, nie potrafimy przewidzieć, kto upadnie na chodnik i dozna katastrofalnego wylewu krwi do mózgu, a na kogo runie dach, co skończy się traumatyczną amputacją kończyny, skręceniem karku, złamaniem kręgosłupa, śmiertelnym krwotokiem; nie wiemy też, kto po sześćdziesięciu latach małżeństwa zostanie okaleczony przez żonę cierpiącą na demencję starczą.”
Więcej