STANY, ACH TE STANY…
Wyobraźcie sobie, ze ktoś proponuje wam podróż za granicę. Ale nie jest to byle jaka podróż. Jej szlak wiedzie przez miejsca z waszych ukochanych filmów, przez sceny, które znacie na pamięć kadr po kadrze, przez miasta, w których dzieje się akcja książek, które czytaliście do zdarcia stron i oczu… Kto za was nie chciałby przeżyć takiej atrakcji?! Pytanie jest retoryczne, odpowiedź tylko jedna – każdy by się na to pisał… Taka podróż zrodziła się w pełnej pomysłów głowie Jakuba Ćwieka. Razem ze swoją ekipą – blogerem Radkiem Teklakiem, fotografką Agatą Krajewską, dziennikarzem Bartkiem Czartoryskim, reżyserem Patrykiem Jurkiem i własnym, rodzonym ojcem (zwanym czule Ojczenaszem) ruszył w podróż śladami swoich fascynacji. Jej efektem jest książka „Przez stany POPświadomości”.
Moi znajomi już to wiedzą, resztę czuję się w obowiązku poinformować: jestem pożeraczem, przeżuwaczen, a czasem wypluwaczem tak zwanej popkultury. Przez te ileś tam dziesiątek lat życia nagromadziłam sporo filmów, komiksów i książek, które uważam za kultowe. I zabawna sprawa – kilka z nich znalazło się na „liście marzeń” radosnej ekipy Ćwieka. Lektura tej książki staje się radośniejsza, jeśli czytacie te same książki, wielbicie te same seriale albo po raz setny oglądacie ten a nie inny film (i co z tego, że znacie dialogi na pamięć?! ). Nie będę wyszczególniać tu wszystkich miejsc, w których jedli, pili drinki i cykali sweet focie, ale o kilku wspomnieć wypada, bo to miejsca kultowe po trzykroć. Po pierwsze: schody. Jak schody to koniecznie te z „Egzorcysty” i te z filadelfijskiego muzeum, na które wbiegał Rocky Balboa. (Dygresja taka: mój świr na punkcie schodów powinien chyba być jakoś specjalistycznie zbadany. Schody i mosty, mój prywatny bzik). Po drugie: wizyta w biurze samego Stephena Kinga i spacer śladami postaci z „To” (przyznaję – zazdrość zżerała mnie przez cały rozdział, a nawet podgryza mnie teraz, kiedy to piszę). Po trzecie: Nowy Jork, miasto wydawałoby się filmowo zgrane do cna; gdzie nie spojrzysz, coś ci się kojarzy, jakaś scena przypomina, jakiś dialog czy choćby mignięcie żółtej taksówki… Zainteresowani? Nie dziwię się.
Każdy, kto jakąkolwiek książkę Ćwieka przeczytał wie, czego się może spodziewać. Tym, którzy nie czytali wyjaśniam: jest po męsku, ale zabawnie. „Przez stany POPświadomości” (wydawnictwo SQN, 2017) jest naszpikowane anegdotami jak lumpeks bawełną w dzień dostawy. Jedna zabawna sytuacja goni drugą, a wszystko to przeplatane niezliczonymi dygresjami, wtrąceniami i różnymi „zbaczam z tematu”. Pewnie dlatego zostałam tak wielką entuzjastką tej książki – ja też za często zaplątuję się w dygresje i zjeżdżam z tematu na ścieżynki poboczności. Do tego dostajemy w pakiecie całkiem sporą dawkę zdjęć dokumentujących całą tę radosną wycieczkę. Chociaż… Trzeba wspomnieć, że nie zawsze jest radośnie, nie zawsze świeci słońce i nie takie te Stany cool. Widać jak na dłoni, że zderzenie filmowej rzeczywistości z realem nie zawsze wychodzi na plus. Kiedy zaczynałam czytać wydawało mi się, że będzie to hołd złożony Ameryce- stolicy popkultury. Tymczasem okazało się, że w miarę czytania nieco ten pomnik odbrązawiamy, a miejsca dla nas kultowe wcale takowymi nie są dla „lokalsów”. Czy uwierzycie, że w Providence studenci nie wiedzą kim był H. P. Lovecraft?! A przecież pisarz, znany dziwak, prawie się z miejsca swego urodzenia nie ruszał! A w Baltimore niszczeje dom, w którym mieszkał E. A. Poe. Mało tego: widzimy drożyznę, niesmaczne jedzenie, sterty śmieci, ludzi bez pracy i nadziei. To u nich też?! Też. I tylko ludzie zupełnie inni: uśmiechnięci, pomocni, życzliwi. Można? Chyba można…
Podsumowując i nie odpływając w meandry dygresji: każdy zjadacz popkultury powinien tę książkę przeczytać. A potem zazdrościć, że komuś zamarzyła się taka wycieczka i co więcej, udała. To jak pielgrzymka po miejscach świętych dla każdego kinomana ( względnie czytacza albo oglądacza seriali). Czytajcie, zazdrośćcie, a jak już przeczytacie, stwórzcie sobie swoją listę miejsc świętych. Ja mam właśnie taki zamiar. I tak, oczywiście, będą na niej schody. I mosty.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2016-11-09
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 448
Dodał/a opinię:
Renata Kazik