Wiek XXIV. Ziemia umiera. Yggdrasil to statek, który zostaje wystrzelony w przestrzeń kosmiczną. Znajdujący się na nim ludzie mają zapewnić przetrwanie gatunku. Mija siedemset lat, Lilo i Rez, dwoje podrasowanych, nieśmiertelnych Ziemian, wraca na Ziemię. Muszą znaleźć Bibliotekę Snów, która zawiera wspomnienia ludzkości. Od powodzenia ich misji zależy ocalenie statku i jego pasażerów. Czy uda im się zdobyć to, po co przybyli?
Muszę przyznać, że bardzo trudno było mi wgryźć się w fabułę tej powieści. Początek dłużył się niemiłosiernie i nie mogłam doczekać się tego, aż w końcu coś zacznie się dziać. Obawiałam się, że porzucę lekturę powieści, ale postanowiłam dać jej szansę. Dopiero w momencie, gdy ludzie, których spotkali Lilo i Rez, zorientowali się, że ci są nieśmiertelni, poczułam, że to może być całkiem ciekawa historia.
Lilo i Rez mnie przerażali. Jak już wspomniałam, byli to podrasowani Ziemianie, ale nie powiedziałabym, że w ich zachowaniu było wiele ludzkich odruchów. Zdecydowanie nie chciałabym ich spotkać w ciemnym zaułku. W sumie w jasnym też nie. Żadne z nich nie przekonało mnie do siebie. Rez miał dla mnie zbyt rozbuchane ego. Lilo nawet nie miałam okazji poznać. Szkoda, że autor nie dopuścił jej do głosu, bo to mogłoby być ciekawe. Intrygowało mnie jej spojrzenie na całą tę sprawę, ale musiałam obejść się smakiem. Żałuję też, że nie pociągnięto wątku dotyczącego relacji między bohaterami. Potraktowano to po macoszemu. Moją uwagę przyciągnął za to Jack, który rządzi w Londynie. On został lepiej wykreowany i ma w sobie więcej życia niż Rez i Lilo razem wzięci.
Nie wszystkie wątki w powieści dobrze wybrzmiały. Weźmy na przykład wiktoriański Londyn i sprawę dotyczącą śmierci prostytutek. Wątek kończy się, zanim jeszcze na dobre się rozpocznie śledztwo. Mam też wrażenie, że niewiele wnosi do samej fabuły. Może się mylę, ale czasem wydawało mi się, że autor chciał pokazać za dużo i nie wiedział, na czym się skupić.
Na ogromny plus mogę zaliczyć wspomnianą Bibliotekę Snów. Wszystko co było z nią związane, moim zdaniem zostało dopięte na ostatni guzik i całkiem nieźle zagrało. Lilo i Rez, wyruszając w swoją podróż, nie mieli nawet pewności, że ona istnieje. Byłam ciekawa, czy uda im się ją znaleźć i co w niej znajdą.
Spodobało mi się też to, co na Ziemi odnaleźli bohaterowie. To miała być wymarła planeta, a tu niespodzianka. Są na niej ludzie, mają się całkiem nieźle i rządzą się swoimi prawami. Czegoś takiego nie spodziewali się Lilo i Rez. Mnie również to zaskoczyło.
Pył Ziemi to nie jest powieść idealna. Trudno kibicować bohaterom, którzy są znudzeni sobą i swoim życiem. Zabrakło im pazura. Wiem, że nie każdemu przypadnie do gustu ta historia. Ja miałam problem z tym, w jaki sposób opisywano telepatyczne porozumiewanie się Lilo i Reza. Jakoś mnie te nawiasy raziły, ale nie mówię, że to jakiś wielki błąd. Czasem też raził mnie nadmiar przekleństw. Bez niektórych mogłoby się obyć. Rafał Cichowski ma też specyficzne poczucie humoru. Do mnie przemówiło, lecz nie wszystkich kupi.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2017-03-29
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 320
Dodał/a opinię:
Maria Derejczyk-Zwierzyńska
Jest 1997 rok, czworo przyjaciół z kutnowskiego podwórka świętuje nadejście upragnionych wakacji, nie przypuszczając, że prawdziwa szkoła...
Wyobraź sobie, że już nigdy nie musisz się martwić o pieniądze. Twoja praca jest czystą przyjemnością, a twoje życie niekończącym się pasmem sukcesów...