Marath i Ayana są rodzeństwem żyjącym w od dekat niezmąconej wojną Bartulii. Choć na pierwszy rzut oka nie różnią się od swoich rówieśników, to są takie niuanse, których prócz nich nie ma nikt – siłę, mądrość i wiele innych, jeszcze nie odkrytych umiejętności. Dopiero zbliżająca się Sanduriańska armia, na czele z potężną królową, powoli zacznie wybudzać w nich uśpioną moc.
Największy problem miałam tu z akcją. Toczyła się dość leniwie, przez co pomimo potencjału motyw wędrówki okazał się nieco nudny i niełatwo było mi przyswoić większej dawki rozdziałów na raz. Fabułę uważam za naprawdę ciekawą, zaś panujący klimat tylko wzmacnia mój zachwyt przedstawionym światem. Niestety nie opisano go odpowiednio obrazowo, więc niektórych szczegółów nie dałam rady odpowiednio docenić..
Będąc jeszcze w temacie uniwersum dodam, iż dobrym posunięciem było inspirowanie się rużnymi kulturami, ponieważ powieść zyskała na wyjątkowości. Szkoda tylko, że dowiadujemy się o świecie tak mało. W zasadzie dostajemy tyle, ile wymaga tego fabuła i podobnie rzecz ma się z systemem magicznym.
Mimo, że głównych postaci jest dwóch… no może trzech, jeśli weźmiemy pod uwagę ojca, to protagonistą, na którym osoba autorska skupia się najbardziej jest Marath. Zaskarbił on sobie moją sympatię iw trakcie często nużącej wędrówki, nagminnie mu kibicowałam. Nie wykreowano go jakoś wybitnie. Został przedstawiony jako człowiek, który poradzi sobie niemal ze wszystkim, nawet będąc w niewiedzy w określonym temacie. Zdecydowana większość przychodzi mu z łatwością. Domniemywam, że miało to podkreślić jego mądrość, aczkolwiek jego poczynania stały się dość przewidywalne.
Znajdziemy tu kilka zwrotów akcji, które zostały wyjęte niczym z kapelusza. Dosłownie zamiast reagować szokiem, przyswajałam nowe fakty, pojawiające się znikąt i w żaden sposób nie dało się ich przewidzieć.
Ciąg dalszy w komentarzu⚠
Motywu wojennego mamy tu jak na lekarstwo. Wnioskując z opisu, wojna powinna być jedną z głównych osi albo chociaż tłem książki. Tymczasem mamy wędrującego dziewiętnastolatka z poleceniem ostrzeżenia ludzi przed zbliżającymi się wrogami. Samej bitwy doświadczamy niemal na końcu. Ponadto przedstawiono ją tak po łebkach jakby nie była w ogóle istotna.
Czy warto przeczytać „Sandurię”? Musicie zdecydować sami. Jeżeli szukacie klimatycznej fantastyki ze spokojnie biegnącą akcją i motywem wybrańca, może to tytuł dla Was.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2023-01-05
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 390
Dodał/a opinię:
Maja Ciupińska