Tom Mara to niewidomy archeolog, który jest szefem wykopalisk na Krecie. Mogłoby się to wydawać absurdalne - niewidomy mężczyzna, który pełni funkcję archeologa, człowieka u którego wzrok w pracy to postawa. Jednak Tom jest ponadprzeciętnie zdolny. Poprzez utratę wzroku wyćwiczył sobie do doskonałości wszystkie inne zmysły. Dotyk, słuch, węch, no i doskonała pamięć. To cechy charakterystyczny Toma. Nasz główny bohater w swoim zawodzie odnosi spore sukcesy, a na wykopaliskach radzi sobie doskonale. Jednak pewnego dnia jego spokój zostaje zachwiany. Dzieje się coś nieoczywistego. Na terenie wykopalisk odnalezione zostają dwa ciała polskich turystów.
W tym momencie mogłoby się zdawać, że to wszystko to tylko wypadek. Jednak nie tym razem... W grę wchodzi coś więcej. Tom zaczyna otrzymywać dziwne esemesy z zagadkami. Ktoś ewidetnie wpływa na jego pewność siebie i świadomość tego, co się właśnie wydarzyło. Teraz każdy staje się podejrzany. Kto stoi za tą całą makabrą? Jaki ma w tym cel? Czy rzeczywistność może faktycznie platać takie figle?
Osobiście książka wywarła na mnie ogromne wrażenie, ani przez chwilę się nie nudziłam. Akcja książki jest bardzo prędka i co chwile rzuca nowe światło na wydarzenia. Czytając tę książkę zaczęłam się sama gubić, zastanawiać i wątpić kto za tym wszystkim stoi. Moje podejrzenia co chwile się zmieniały... I do tego cała masa wątpliwości i niepewności. W tej książce mamy wiele silnych charakterów, sam główny bohater jest dość arogancki, jednak wraz z wirem wydarzeń, zaczyna wątpić w to co się wydarzyło.
Powiem tyle, prawda, okazuje się być bardzo zaskakująca.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 2018-03-14
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 400
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Dodał/a opinię:
olywka
Kiedy Anka spotyka w windzie Piotrka, jego małą siostrzyczkę Jagę i oswojonego szczura Sherlocka, nic nie zapowiada popołudnia pełnego wrażeń. Gdy jednak...
Cesarz, pałac, tańczące białe konie i sachertorte to tylko wierzchołek góry lodowej Wiednia. Wiedeńczycy chodzą po ulicach w równie zrelaksowany sposób...