To moje kolejne spotkanie z twórczością Magdaleny Kołosowskiej i po raz kolejny z ręką na sercu mogę przyznać, że udane.
Kinga spełnia się zawodowo, ma kochającego męża, jest dumna ze swoich osiągnięć i tylko brak jej do pełni szczęścia dziecka. I kiedy wydaje się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, jej życie wali się niczym domek z kart. W jednej chwili traci wszystko to na czym tak bardzo jej zależało. W trudnych chwilach jej oparciem okazuje się być Marek.
"Nie radziłam sobie. Nie potrafiłam z nikim porozmawiać, podzielić się moim bólem, nawet wypłakać się na czyimś ramieniu. A emocje rozsadzały mnie od środka, szukały drogi, którą mogłyby wydostać się na zewnątrz."
Lubię, gdy autorzy w swoich powieściach poruszają trudne, ale i co najważniejsze realne problemy. I tak właśnie jest w przypadku tejże powieści. Ukazuje nam samo życie z gorszymi i lepszymi momentami, z zaskoczeniem, niepewnością i obawą o przyszłość. Ukazuje nam jak w jednej chwili nasze stabilne życie nagle się kruszy. Obserwujemy związek dwojga osób, które są ze sobą dużo lat, a jednak okazuje się, że każde z nich ma inne priorytety w życiu. Dla niego najważniejsza jest praca, dla niej możliwość bycia matką. I czasem tylko tyle, albo aż tyle wystarczy, by wszystko się posypało.
Kobiecie ciężko było zrozumieć, jak jedna błahostka sprawiła, że tak bardzo poróżniła się z mężem. Kiedy porzuca nas osoba, która jest dla nas najważniejsza ciężko to zrozumieć, ciągle pojawiają się pytania dlaczego, co takiego zrobiłyśmy, że zasłużyłyśmy na taki los? Niestety nie wszystkie małżeństwa kończą się happy Endem. Czasem wydaje nam się, że znamy kogoś doskonale, bo przecież spędziliśmy ze sobą tyle lat, a później okazuje się, że aby kogoś tak naprawdę poznać, potrzeba całego życia. Rozstanie zawsze jest cierpieniem, sprawia, że zaczynamy zastanawiać się nad swoją egzystencją, nad tym co było, co jest, a co mogłoby być. Cóż, bywa, że nie warto walczyć o coś co z góry jest spisane na straty. Czasem trzeba po prostu odpuścić, wrzucić na luz i nauczyć się żyć od nowa.
Niestety nasza autorka nie była łaskawa dla swojej bohaterki. Kiedy wydawało się, że już pogodziła się z tym, że mąż ją opuścił, spadło na nią kolejne nieszczęście. Nieszczęście z którym ciężko jest się pogodzić kobiecie, nieszczęście, które wypala dziurę w naszym umyśle już na zawsze. Na szczęście miała obok siebie cały czas pewną życzliwą osobę, która dbała o nią nawet pomimo jej sprzeciwu.
Magdalena Kołosowska stworzyła realną powieść, w której bohaterowie zmagają się z problemami jakich w realnym świecie wiele. Dzięki temu powieść stała się jeszcze bliższa mojemu sercu. Wykreowani bohaterowie są rzeczywiści, namacalni. I choć mają swoje huśtawki nastrojów, to właśnie one sprawiają, że tacy wyraziści. Kinga to kobieta, która miała swoje dziwne zachowania, jednak w pełni ją rozumiałam. W jej sytuacji miała do tego pełne prawo. Karol, to dla mnie człowiek pozbawiony sumienia i serca. Natomiast Marek od razu zyskał moją przychylność.
"Słońce za horyzontem" to powieść, którą mogłabym podsumować jednym zdaniem: po każdej burzy wychodzi słońce. To książka, która zawiera w sobie ogrom emocji, realnych sytuacji i przemyśleń. Jeśli lubicie życiowe powieści, to koniecznie musicie przeczytać. Polecam.
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2019-01-29
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 320
Dodał/a opinię:
Grażyna Wróbel
Wszystko dzieje się po coś i z jakiegoś powodu. Historia o wybaczaniu, o różnych obliczach miłości, o dojrzewaniu do rodzicielstwa, o dorastaniu tych...
Książki często dzielą bohaterów na dobrych i złych, a my, czytając je, zapominamy, że w prawdziwym życiu nic nie jest czarno-białe. Czasami musimy...