Skłamałabym, gdybym powiedziała, że porwała mnie ta powieść od pierwszego akapitu. „Słowik” to jedna z tych powieści, w których przedstawiana historia jest niezwykle ciekawa, ale sposób wykonania pozostawia wiele do życzenia. Ostateczny bilans jest jednak na plus :)
Isabelle i Vianne. Siostry. Vianne, strasza, pamiętała matkę i ojca. Pamiętała, jakimi byli cudownymi rodzicami. Pamiętała ojca, który był kochany. Pamiętała, jak bardzo odmieniony wrócił z Wielkiej Wojny. To, co przeżył w okopach na froncie podczas I Wojny Światowej zrujnowało w nim wszystko, co piękne. Do domu wrócił zupełnie inny człowiek… Isabelle nie pamiętała nawet tego. Pamiętała jedynie, że po śmierci matki ojciec oddał je na wychowanie w obce ręce. Rozpoczęła się ich tułaczka po szkołach z internatem, po cudzych kątach. Vianne miała szczęście. Była w takim wieku, że szybko rozpoczęła własne, dorosłe życie. Szczęście miała tym większe, że trafiła na mężczyznę, który ją kochał i pragnął stworzyć z nią rodzinę. Prawdziwą rodzinę. A Isabelle? Cały czas żebrała o miłość. Jak nie o miłość ojca, to o miłość siostry…
Wojna! A więc jednak! Spełnił się czarny scenariusz. Nikt z nich nie zdawał sobie sprawy, że może być jeszcze gorzej. Kiedy minął pierwszy szok po bombardowaniach Paryża następował kolejny i kolejny. Kapitulacja. Okupacja. Marionetkowy rząd w Vichy. Kolaboracja z okupantem. Pierwsze spisy Żydów i komunistów. Pierwsze aresztowania. Pierwsze egzekucje. Pierwsze wywózki.
Vianne. Jej naiwność zdawała się nie mieć granic. Wiedziała tylko jedno. Musi chronić siebie i swoją córkę. Musi doczekać powrotu swojego męża z obozu jenieckiego. Musi tylko przeżyć. Beck. Tak, był niemieckim oficerem, ale był porządnym człowiekiem. Tak, kwaterował u niej, ale nigdy nie naruszył jej godności. Tak, korzystała z jego przydziałów żywności, ale przecież musiała czymś nakarmić córkę. Tak, zakochali się w sobie, ale…
Przy drugim lokatorze Vianne takiego szczęścia już nie miała. Ale była też już innym człowiekiem. Nie trzęsła się jak osika. Działała. Na swój sposób. To, co robiła było równie szlachetne i niebezpieczne jak działania ruchu oporu. I ona miała swoją misję…
Isabelle. Rwała się do walki od samego początku. Absolutnie nie mogła pogodzić się z sytuacją. Rząd w Vichy? Pogardzała nim! Co innego de Gaulle. Tak, jemu będzie wiernie służyć. Gdyby tylko ktokolwiek chciał dać jej szansę… Zaczęło się bez żadnych spektakularnych zadań specjalnych, ale i na nie przyszła pora. Wystarczyło opuścić prowincję i udać się do Paryża, do domu… Tak, Isabelle dostała swoją szansę i nie zmarnowała jej. Teraz było poważnie. Teraz było tak, jak chciała. Opracowała cały plan. Okazał się perfekcyjny :)
To powieść warta poznania, choćby ze względu na fakt, że postać Isabelle była inspirowana życiem bohaterki francuskiego ruchu oporu, Andree de Jongh. Ale nie tylko. Autorka udowodniła, że w każdej sytuacji można działać, można się buntować na swój sposób, można pomagać innym narażając własne życie bez niczyich rozkazów z góry. Można pracować w cieniu, nie oczekując fajerwerków i toastów na swoją cześć. Można też działać w sposób bardziej zorganizowany i … brawurowy. Ale najważniejsze, to wojnę przeżyć.
A gdy wojna się skończyła... Nie każdy potrafił powrócić do dawnego życia. Tym bardziej, gdy „pamiątki” po niektórych sytuacjach zostają z nami na całe życie. Iluzja. Czasem łatwiej jest udawać, bo tylko tak można skleić zdeptaną i zniszczoną rodzinę. Bo gdyby nie ta przeklęta wojna… Im się udało!
Do lektury oczywiście zachęcam i apeluję – wytrwajcie pierwszych sto stron :)
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2016-10-12
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 560
Tytuł oryginału: The Nightingale
Tłumaczenie: Barbara Górecka
Dodał/a opinię:
Monika Kurowska
Wykuta w ogniu przyjaźń jest równie cenna jak żelazo.
Elisabeth i Jack mają za sobą 20 lat pożycia małżeńskiego. Ich związek stał się konwencjonalny i pozbawiony miłości. Separacja, na jaką się decydują, nie...
Poruszająca opowieść o tym, że czasem wystarczy otworzyć drzwi do przeszłości matki, aby odnaleźć własną... przyszłość. Piękna historia miłosna i kameralny...
Jeśli miłość jest chorobą, to myślę, że jestem trochę chora.
Więcej