Tym razem nie jestem obiektywna bo Pana Macieja Stuhra uwielbiam odkąd po raz pierwszy przeczytałam jego felieton w "Zwierciadle". Spodziewałam się ze książka będzie zbiorem dowcipnych anegdot. Takie się pojawiły ale jakoś tak przy okazji. Bo tak naprawdę to rodzinne wspomnienia, rozmowy o tym co w życiu ważne bardziej i co niezbędne ale mniej istotne. Czytając śmiałam się, płakałam a czasem po prostu zapierało mi dech. Dosłownie. Autorka po mistrzowsku poprowadziła wątki łącząc je w misterną całość okraszoną wypowiedziami osób związanych osobiście lub zawodowo z "Młodym Stuhrem".
Informacje dodatkowe o Stuhrmówka, czyli gen wewnętrznej wolności: