REWELACJA CZY REWOLUCJA?
Człowiek współczesny to jest bardzo dziwny stwór. Neandertalczyk miał w nosie diety: jadł, kiedy coś dogonił, potem gonił żeby jeść i nadwagą się nie przejmował. Współcześnie półki uginają się od nadmiaru jedzenia. Znacie ten widok: dłuuuuugi regał w markecie, a na nim tylko płatki do mleka! Setki! Różne rodzaje, smaki, kolory, składniki. No zgłupieć można. Tyle żarcia, a my się masowo odchudzamy, bo zagraża nam plaga otyłości. Wszędzie jedzenie, a my za wszelką cenę chcemy wyglądać jak wieszaki na ubrania. Dokoła istny raj żywieniowy, a my się głodzimy. Widzicie to wariactwo?! No dobrze, nadmierna waga może prowadzić do problemów ze zdrowiem, ale czy nie lepiej byłoby zamiast żyć w więzieniu diety, po prostu polubić siebie? I o tym – między innymi- jest kolejna książka Ani Gruszczyńskiej: „Super laska”.
Mam na regale poprzednią książkę Gruszczyńskiej, „To nie jest dieta”, więc sięgnięcie po kolejną to wynik myślenia: znam, lubię, przeczytam. I tylko ten tytuł… Nigdy, ani przez chwilę, nie pomyślałam, że jestem „super”, a słowo „laska” nigdy nie opisywało mojej skromnej osoby. A może… A może warto się dowiedzieć dlaczego? No to lecimy. Czytamy. Obrazki – fenomenalne, brawo Angelika Szczepaniak – oglądamy. W międzyczasie popracujemy kredkami (bo po tej książce można mazać, malować, pisać a nawet bazgrać). Koniec. Jestem mądrzejsza? O parę rzeczy na pewno. Po pierwsze: Aniu kochana, dziękuję ci za jeden akapit. Radzę wypisać go sobie markerem (żeby z daleka było widać) i przywiesić nad biurkiem/ lustrem w łazience/ łóżkiem. Uwaga: „Przecież gdyby dieta przynosiła pożądane efekty, każdy przeszedłby na nią raz, schudł, a potem zajął się innymi sprawami! Przemysł dietetyczny to jeden z najbardziej dochodowych biznesów na świecie. Jego zadaniem jest uzależnić nas od odchudzania”. Czy któraś z was, siostry w odchudzaniu, kiedykolwiek przeczytała o tym w jakiejś książce o dietach cud?! No śmiem wątpić… Po drugie: podoba mi się idea propagowana przez autorkę. Jest prosta jak budowa cepa – jedz zdrowo, nieprzetworzone rzeczy, ale jeśli masz ochotę na ciastko, to je zjedz. A potem znowu wróć do pomidorów, zamiast opychać się pizzą z lodówki. Po trzecie: dziękuję za przepisy; łatwe, szybkie, smaczne. Lubię to. Po czwarte: chyba zostanę fanką rozdziału o instrukcji obsługi silnej woli. Przyda się nie tylko w odchudzaniu, ale nawet przy odkładaniu kasy na wakacje marzeń albo różowe rolki (jeśli ktoś , na ten przykład, lubi).
Mogłabym tę wyliczankę ciągnąć jeszcze przez czas jakiś, bo prostych i przydatnych zasad jest w „Super lasce” co niemiara. Można wzruszyć ramionami i powiedzieć : „Stek banałów”. Ale przecież autorka nie obiecuje, że zostanie naszym guru i mistrzem zen. Nie, ona mówi jasno: to TY jesteś swoim guru, mistrzem, rycerzem Jedi. To twoje życie, będzie takie, jakim je uczynisz. Polub siebie i nie oceniaj innych, jeśli nie chcesz żeby ciebie oceniano. Każdy ma prawo być taki, jak chce. Chcesz być szczupła? Weź się za siebie. Lubisz swoje boczki i fałdki? Super, masz do tego prawo. Może po lekturze tej książki twoje życie nie zmieni się w trzy dni, ale to tylko zbiór dobrych rad, nie różdżka Harry’ego Pottera. Cuda w trzy dni to tylko w Biblii, ale to zupełnie inna książka. Ale co mi szkodzi, mijając lustro, puścić do siebie oczko? Przed zaśnięciem szepnąć do siebie: „No, laska, fajny był ten dzień”. Zamiast paczki ciastek wrzucić do koszyka awokado albo zamiast kupować gotowe energetyczne batony, po prostu zrobić je samej, w swojej kuchni? Takie drobne rzeczy, ale dzięki nim może w końcu dam radę uwierzyć, że ja też mogę być super? Taka, jaka jestem. Bo przecież, niezależnie od naszej wagi, każda z nas może być super, prawda?
Więcej ciekawych książek na czytam pierwszy.pl.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2018-08-01
Kategoria: Poradniki
ISBN:
Liczba stron: 224
Dodał/a opinię:
Renata Kazik
Hej, chicałabyś trochę w sobie zmienić, prawda? W sylwetce, głowie, życiu... Ech, to takie trudne. A co jeżeli ci pokażę, że wcale nie? I że to może...