"Świnia ryje w sieci", a ja ryłam w domu.
Mój śmiech niósł się wczoraj po chałupie z taką intensywnością, że W. chciał udać się ze mną w miejsce, o które już dawno powinniśmy zahaczyć. I nie, nie mam na myśli ślubnego kobierca, a przybytek znajdujący się na ulicy Partyzantów 2/4 w Pruszkowie.
A zaczęło się niewinnie. Niedawno trafiłam na profil PigOuta na fejsbuku. Dlaczego nie zdarzyło się to wcześniej? Cytując klasyka: "Jak do tego doszło, nie wiem...". Idąc za ciosem, zrządzeniem losu, wpadłam na ebook tego pana. I nie, nie mam na myśli biografii Zenka (istnieje takowa?).
Ale przechodząc do meritum - co takiego mnie zachwyciło? Sarkazm. Kolejna dawka sarkazmu. I żeby nie było za dużo powtórzeń, pora zaszaleć z jakimś synonimem - ironia podana, według mnie w dawkach idealnych. Autor, co prawda naskrobał ją kilka lat temu i niektóre sytuację w niej przedstawione (którymi żyło się wtedy w kraju) mogą wydawać się przedawnione, ale... I tak można na nowo się z nich pośmiać. Jest życiowo, a momentami nawet światowo (te opisy z podróży!).
Jeżeli planujecie weekend w domowym zaciszu, zamiast szukać mało zabawnych "komedii" na Netflixie, dajcie się zakręcić na karuzeli śmiechu, którą kręci PigOut.
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Data wydania: 2017-07-19
Kategoria: Rozrywka, humor
ISBN:
Liczba stron: 256
Dodał/a opinię:
annrecenzuje