Po nietypowej i “chichoczącej” przygodzie z pierwszego tomu, nie mogłam sobie odpuścić kolejnych odsłon. Cóż, czasem lubię zrobić sobie przerwę na książki, które dostarczają zastrzyk absurdu, solidnej dawki śmiechu i chwili bez zbędnego główkowania nad fabułą.
Drugi tom kontynuuje przygody Avalone, która po dramatycznych wydarzeniach z pierwszej części “The Devil’s Sons” łapie pierwszy lepszy autobus i ucieka jak najdalej od gangu. Ale ta podróż to nie tylko fizyczna ucieczka – to również desperacka próba odnalezienia siebie po tym, jak całe życie była karmiona kłamstwami w hurtowych ilościach. W autobusie spotyka nieznajomego o dość odstraszającym wyglądzie, któremu mimo wszystko szybko ufa (zdecydowanie w życiu nie czytała kryminałów), i rusza z nim w nieznane. Ten tajemniczy jegomość – Ty – początkowo jawi się jako wybawca i balsam na jej poturbowaną duszę. Ich relacja rozwija się szybko, intensywnie i... cóż, przewidywalnie. W tle czają się nowe zagrożenia i sekrety, z którymi bohaterowie muszą się zmierzyć po krótkiej chwili oddechu od życia. Co do książki, nie miałam wygórowanych oczekiwań po lekturze pierwszej części. Największym jej plusem był dla mnie klimat nordyckiej mitologii – to on trzymał mnie przy fabule. O ile tamta część bawiła mnie swoją absurdalnością, sztucznymi dialogami i kompletnym oderwaniem od rzeczywistości, tak tutaj, między jednym parsknięciem śmiechu a drugim, złapałam się na tym, że... zwyczajnie się nudzę i zaczynam gubić wątek. Narracja co prawda jest dynamiczna, ale czasem bardziej przypomina jazdę bez trzymanki niż płynną opowieść. Przeskoki między scenami bywają urwane, a niektóre wątki – porzucone bez słowa pożegnania. Emocje grają tu pierwsze skrzypce, logiczne uzasadnienia plątają się gdzieś w tle, a realizm ustępuje miejsca teatralnej dramaturgii. Dla mnie ta odsłona wypada zdecydowanie słabiej niż jej poprzedniczka.
Avalone to postać pełna sprzeczności. Poznajemy ją chwilami jako niezależną i silną kobietę, gotową walczyć do ostatniego tchu. Z drugiej strony, w niektórych momentach ukazuje się jej impulsywna, moralizująca i skrajnie wyidealizowana odsłona. Dlatego trudno było mi wyrobić sobie jakiekolwiek zdanie o niej, co trochę mnie irytowało. Jej supermoc? Każdy „bad boy” mięknie w jej obecności — co niestety spłaszczało relacje między nią a innymi bohaterami. Nowym bohaterem, którego poznajemy, jest Ty. Wnosi trochę świeżości. Na początku jego tajemniczość jest całkiem intrygująca, choć jego motywacje pozostają nie do końca jasne i przekonujące. Jego supermoc? Nowopoznane dziewczyny z autobusu obdarzają go zaufaniem już po kilku minutach, mimo groźnego wyglądu. Reszty nie ma co szczegółowo omawiać — to postacie dobrze znane z poprzednich części. Gang w tej odsłonie przez długi czas pełni raczej rolę tła niż realnej siły napędowej fabuły. Niby są, ale jakby ich nie było — o, taka sobie supermoc!
Motywy? Dość schematyczne jak na ten gatunek. Mamy tu klasyczne poszukiwanie tożsamości i potrzeby przynależności do grupy. Główna bohaterka, po ujawnionych w poprzedniej części sekretach, sama nie wie, kim właściwie jest ani gdzie tak naprawdę znajduje się jej miejsce. Pojawia się też motyw ucieczki przed problemami — ale i konfrontacji z przeszłością. W sumie, jej fizyczna podróż jest niczym metafora wewnętrznych zmagań. Mamy też wątek miłości destrukcyjnej, moim zdaniem zupełnie niezdrowej — ale cóż, gusta są różne, nie mnie oceniać. Relacje Avalone bywają intensywne, wręcz toksyczne. Moim ulubionym elementem pozostaje jednak mitologia nordycka. To zdecydowanie najciekawszy dodatek i pewnie główny powód, dla którego nadal sięgam po tę serię. Nie brakuje tu także rytuałów i mitologicznych odniesień, które nadają książce odrobinę oryginalności w tej całej przewidywalnej układance.
Styl Wallerand jest mocno emocjonalny i ekspresyjny. Dialogi są tak dramatyczne, że w pewnych momentach aż zabawne. Opisy uczuć bywają chwilami przesadzone. Ale to właśnie chyba sprawiało, że mimo wszystko całkiem dobrze się przy tej książce bawiłam. Niestety, redakcja tekstu pozostawia wiele do życzenia.
Zaletą tej książki — o dziwo — jest jej absurd. To seria, po którą sięgam, gdy mam przepaloną głowę po serii słabszych książek, na które ostatnio często trafiam, albo po wyjątkowo wymagającej lekturze. Działa na mnie jak literacki restart. Dlaczego akurat ta seria? Może dlatego, że mam słabość do “Sons of Anarchy” i nordyckiej mitologii — a tutaj dostajemy trochę jednego i drugiego. Niestety, więcej jest tu wad, więc raczej nie będę tej książki szeroko polecać xD Mamy wyidealizowaną, przez co irytującą, główną bohaterkę. Realizmu czasem brakuje. Fabuła momentami traci spójność — niektóre sceny są urwane i sprawiają wrażenie niedokończonych. Bohaterowie często reagują w identyczny sposób, co sprawia, że historia staje się bardzo przewidywalna. No i redakcja... Wciąż jednak chichoczący gangsterzy mnie rozwalają — więc sama nie wiem, kiedy przestanie mnie to bawić.
Jest to książka dla fanów intensywnie opisywanych emocji, dramatów, romansów, patologicznej miłości z brutalami i niebezpieczeństw czających się za każdym winklem. Czy polecam? Jeśli jesteś wymagającym czytelnikiem i szukasz ambitnej literatury z tego gatunku — to nie. Ale jeśli, tak jak ja, jesteś zmęczony_a i może dopadł Cię zastój czytelniczy, to... są dwie opcje: albo ta książka pogłębi jeszcze bardziej Twój stan zniechęcenia do lektur, albo okaże się dokładnie tą absurdalną dawką literatury, której potrzebujesz — przyjmowaną z przymrużeniem oka i parskaniem co kilka stron na to, co tu się odjaniepawla. Czy widzimy się z tomem 3? Oczywiście — przy następnym zastoju czytelniczym!
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2024-11-27
Kategoria: Young Adult
ISBN:
Liczba stron: 416
Tytuł oryginału: The Devil
Dodał/a opinię:
Paulina Rudnicka-Kępa
Trzeci tom fenomenu francuskiego Wattpada! Devil's Sons jeszcze nigdy nie byli tak zjednoczeni, jednak los ich nie oszczędza. To nie może być przypadek...
Avalone Lopez miała proste marzenia. Studiować, znaleźć przyjaciół, żyć jak inne nastolatki... Brzmi zwyczajnie, ale wrodzona wada serca Avy była jak tykająca...