Kocham książki o magii, kocham książki o wiedźmach. Jednak gdy do tego dodamy
demony, piekło i wiedźmy, to jestem zachwycona.
Przed chwilą skończyłam “The Witchstone. Klątwa Drakefordów” autorstwa Henry’ego H Neffa, która ukazała się nakładem wydawnictwa MustRead.
Ta książka jest genialna, że ciężko było mi po niej sięgnąć po jakąś fantastykę, więc zajęłam się lekkimi romansami. Cięte riposty, słowne przepychanki między osobą, która dzierży na swoich barkach klątwę a sarkastycznym i pewnym siebie demonem, który tak naprawdę guzik wie i guzik umie. Chyba że mówimy o kradzieżach czy oszustwach, w tym nie ma sobie równych.
Do tego świat, jaki skonstruował autor, jest tak świetny, że ciężko było mi się od niego oderwać i brakowało mi go tuż po zakończeniu książki. Wszystko tu do siebie pasuje, lekkość, a zarazem ciężkie wybrzmienie niektórych wątków. Do tego nie możemy zapomnieć, że mamy do czynienia z demonami, będzie obleśnie, tego możecie się spodziewać. Niekiedy nawet było lekko przerażająco, ale ja zawsze byłam cykorem. Pisząc w skrócie- jestem zachwycona i bardzo wam ją polecam, jednak znacie mnie. U mnie nie ma nic w skrócie.
Laszlo Zebul to demon, który … cóż, nie jest ani wydajnym, ani pracowitym biurokratą, który pracuje w Biurze Zarządzania Klątwami, jest za to leniwy i przebiegły. Jednak i na niego przychodzi w końcu kres, a raczej na jego brak zaangażowania w klątwę Drakefordów, której jest strażnikiem. Głównym celem strażnika klątwy jest sycenie się z nieudanych prób zdjęcia klątwy. Jednak Laszlo ma inny plan na demoniczne życie. Woli się obijać.
Maggie Drakeford zbliża się do wieku, w którym to ona ma przejąć bolesną i dokuczliwą klątwę swego roku. Pierwsze objawy już zaczynają się pojawiać na jej skórze, gdy niespodziewanie puka do jej domu młody mężczyzna.
Kolejna rzecz, którą lubię w książkach to humor. Im więcej go, tym lepiej. “The Witchstone. Klątwa Drakefordów” jest pełna humoru, co zachwycało mnie za każdym razem, jak się uśmiechałam podczas lektury tej powieści. Do tego humoru dodajmy jeszcze motyw drogi, coś, co jest trudnym motywem do wprowadzenia do książki, ponieważ trzeba przez cały czas czytelnika zachęcać do dalszego czytania, nie zanudzać szczegółami, a jednocześnie przedstawić na tyle ciekawych elementów, by czytelnik czuł, że uczestniczy w tej drodze, wraz z bohaterami. Autorowi się to udało, przez co jeszcze ciężej było mi się od niej oderwać.
Motyw drogi nie jest tu rozciągnięty, ponieważ nasi bohaterowie ścigają się z czasem. Każde ziarenko piasku zbliża ich do czegoś, czego nie chcą i usiłują rozwiązać zagadkę przed przesypianiem ostatniego ziarenka piasku w klepsydrze.
Autor oparł swoją powieść na kontrastach, nie tylko między bohaterami, ale również ich wewnętrznymi cechami osobowości. Laszlo wydaje się być leniwym demonem, jednak są chwile, w których pokazuje coś na kształt serca. Ta sama sprawa ma się z Maggie, jest skomplikowana, a zarazem prosto określa to, do czego dąży.
Żeby nie było za słodko, muszę ponarzekać. Największym minusem tej książki jest to, że się skończyła. Z przyjemnością zatopiłabym się w kolejny tom, a najlepiej nie jeden, jednak niektóre historie, może zasługują tylko na jeden tom, by pozostać zapamiętane na długo.
Zdecydowanie nie mogę zapomnieć o Klusku, aka Panu Naleśniku. Wnosi do tej historii swoje trzy grosze i wkrada się do serca czytelnika pełną parą.
Jest to książka trochę dziwna, zdecydowanie zabawna i jak dla mnie- must read tego roku.
Dziękuję bardzo za książkę do recenzji wydawnictwu Must Read i czekam na kolejne takie perełki, które pojawią się pod skrzydłami tego wydawnictwa.
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 2025-05-07
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 628
Tytuł oryginału: The Witchstone
Dodał/a opinię:
NataliaDrazek88
Ostatni tom przygód Maksa, obdarzonego niezwykłym darem i walczącego z demonami, oraz jego przyjaciół i śmiertelnych wrogów. Pół roku po oblężeniu czarodziejska...
Druga część fantastyczno-przygodowej trylogii o niezwykłych perypetiach Maksa i Davida. Koledzy ze szkoły podejmują wielką wyprawę, by odnaleźć Księgę...