Tkanki zaciekawiły mnie od razu, po pierwszym zerknięciu na okładkę i przeczytaniu opisu. Pomysł mi się bardzo spodobał i chciałam się przekonać, jak wyjdzie całościowo. I właściwie nie jestem zawiedziona, ale nie jest to to, czego oczekiwałam.
Evi Bouwer jest pierwszym i jedynym dzieckiem swoich rodziców. Chantal, jej matka, na początku nie była przekonana do rodzicielstwa, ale zakochała się w swojej córce od pierwszego wejrzenia. Evi była idealna, grzeczna, powściągliwa, słodka, miła. I bardzo, bardzo chora. Kiedy Chantal dowiaduje się o chorobie córki, świat osuwa jej się spod nóg. Serce Evi jest do niczego, więc koniecznie potrzebuje nowego. Chantal wie, że znaczy to, iż ktoś będzie musiał umrzeć, by jej córka mogła żyć, ale dla niej zrobi wszystko. Dzień, w którym pojawia się dawca, jest najszczęśliwszym dniem dla całej rodziny. Dopóki zachowanie Evi nagle nie zaczyna się zmieniać, a Chantal nie potrafi wyjaśnić, dlaczego ta miła i słodka osoba nagle stała się wredna i opryskliwa. Nikt nie podziela zmartwień Chantal, nikt jej nie wierzy, ale ona wie, że winowajcą jest nowe serce jej córki. Okazuje się, że wraz z nim Evi przejęła osobowość swojej dawczyni.
Nie będę owijać w bawełnę, nie jest to pełen napięcia thriller, budzący niepokój i pędzący jak rollercoaster. Jeśli właśnie tego po niej oczekujecie, to już możecie zrezygnować. Ja nie czytałam jeszcze tego rodzaju thrillera i muszę przyznać, że jestem zaciekawiona. Motyw przejęcia osobowości Finyi przez Evi, choć nierealny, był ciekawy i bardzo dobrze przemyślany. Całkowicie nie interesuję się medycyną, ale ta książka sprawiła, że miałam ochotę się w to zagłębić. Fabuła odbiega od tej, którą mamy w opisie, bo właściwie to pojawia się pod koniec. Nie jest szybko biegnąca i zapierająca dech w piersiach, wręcz odwrotnie i myślę, że ten styl trzeba lubić, żeby książka się spodobała. Do mnie dotarł, być może dlatego, że jest bardzo podobny do mojego stylu pisania; spokojny, dramatyczny, przyozdobiony ładnymi mądrościami i pozwalający sobie od czasu do czasu na nutkę humoru.
Książka ta opiera się w głównej mierze na emocjach i uczuciach. Bohaterowie doznają straty ukochanej osoby, smutku, miłości, żalu i szczęścia, i to właśnie na tych aspektach skupia się autorka. Jest dużo, czasami niepotrzebnych, opisów, które mają za zadanie pomóc nam wczuć się w te emocje bohaterów, abyśmy mogli przez chwilę postawić się na ich miejscu – autorka to naprawdę fajnie urealnia. Poza tym, że Evi po przeszczepie była nie do zniesienia, to polubiłam się z innymi postaciami, zostały ładnie nakreślone, dobrze wykreowane, każdy z nich miał swoje charakterystyczne cechy i charaktery. Nie były brzydką, szarą masą.
Między wierszami autorka poruszyła naprawdę ważne wartości, takie jak miłość, tolerancja i akceptacja. Finya była skłócona ze swoją matką, która nie potrafiła do niej dotrzeć, więc Evi po przeszczepie również odsunęła się od matki. Ale Chantal próbowała zrobić wszystko, by odzyskać swoją córkę i zaakceptować ją taką, jaka się stała. Finn, bliźniak Finyi, był jej wiecznym cieniem, mimo że nie mieli tej „bliźniaczej więzi”, to Finn kochał swoją siostrę i potrzebował czasu, by sobie to rzeczywiście to uświadomić. To książka wbrew pozorom mądra i dająca do myślenia, choć nie będę ukrywać, że trochę nudna.
Nie tego oczekiwałam, choć nie potrafię powiedzieć, czy wyszło to na złe. Raczej nie, w ogólnym rozrachunku jestem zadowolona i od siebie polecam sięgnąć po tę książkę.
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 2018-02-16
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 448
Dodał/a opinię:
Kamila Kaczmarska
Holenderska policja na tropie tajemnicy śmierci młodej matki Policjantka Marieke van Haan zawsze bała się wody i tego, co kryje się pod jej powierzchnią...
PRZEPIS NA DOBRY THRILLER TO KŁAMSTWA I NIEDOPOWIEDZENIA, POCZUCIE WINY I WSTYD, GORYCZ I SŁODYCZ Cokolwiek robi, gdziekolwiek jest, czuje, że jego oczy...