Recenzja znajduje się na www.zksiazkadolozka.blogspot.com
Autorka rozkochała mnie w sobie książką „Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu”, dlatego z przyjemnością sięgnęłam po jej kolejną powieść.
Eve Hayes i Lily Brennan to najlepsze przyjaciółki. Rodzina Eve traktuje Lily jak drugą córkę, one zaś kochają się jak siostry. Niestety dzieje się coś, co rozdziela najbliższe sobie osoby. Czy los ponownie postawi je na swojej drodze? Czy dorosłe już kobiety, będą w stanie się znów zaprzyjaźnić?
„Tutaj umrę. Mam nadzieję, że u ciebie wszystko w porządku, Ben. Przepraszam za ten wieczór. To był mój największy i najgłupszy błąd. Chyba cię kocham. Chyba zawsze cię kochałam.”
„To, co nas dzieli” rozczarowało mnie na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim warto zaznaczyć, że akcja stoi w miejscu, choć lata wciąż lecą. Czas mija, a nasi bohaterowie pozostają bez zmian. Mam wrażenie, że przez całą książkę mamy do czynienia z nastolatkami, którzy nie są do końca pewni, kim chcieliby być. To jest zarówno minus, jak i plus, bo stawiają pytania dotyczące swojej egzystencji, stają przed dylematami moralnymi.
„Nadjeżdżał ku nim samochód, Eve zobaczyła światła. Nagle poczuła silne uderzenie w nogi i coś wyrwało dłoń Bena z jej uścisku. Nie zemdlała, ale wszystko wydawało się surrealistyczne, jak przyjemny sen, który zamienia się w koszmar. W jednej sekundzie patrzyła na Bena, w następnej tkwiła w fotelu pasażera pędzącego auta. Wiedziała, że jej połamane nogi sterczą przez wybitą przednią szybę.”
Kolejnym podpunktem jest absurd. Niektóre teksty są kompletnie pozbawione logiki. Mam tu na myśli czynności i zachowania postaci. Powyższy fragment jest jednym z wielu, który potwierdza moją teorię. Kobieta stoi na ulicy, uderza w nią samochód i nagle znajduje się w środku pędzącego auta, a jej nogi sterczą przez wybitą szybę. Jak?
Uczucia, a dokładniej ich brak. Owszem, były momenty, kiedy coś zakuło mnie w sercu na samo wyobrażenie danej sceny, ale częściej czytałam z obojętnością malującą się na mojej twarzy i będącą w moim wnętrzu. Po pewnym czasie zaczęłam wątpić w to, o czym tak naprawdę jest ta książka. Wokół czego kręci się fabuła. Znudzona i zgarbiona pod ciężarem zawodu, przewracałam kolejny kartki, by jak najszybciej znaleźć ten moment kulminacyjny, środek całego przedsięwzięcia. Nie znalazłam.
Bardzo podobał mi się ten zabieg z listami i mieszaniem perspektyw. Naprzemiennie oglądamy świat oczami Eve i Lily, a pomiędzy czytamy ich listy z czasów nastoletnich. Podobał mi się również humor charakterów. Dziewczyny raczą nas dowcipami, a w dialogach potrafią być ironiczne i zabawne. Często się przez to uśmiechałam.
To mogłaby być piękna książka. Anna McPartlin udowodniła już, że potrafi poruszyć każdą strunę naszego wnętrza. Mam wrażenie, że miała po prostu słaby okres w życiu, przez co nie podarowała mi emocji w najnowszej książce, tylko pobieżnie przeleciała przez temat przyjaźni, niepewności, niedobranych par i w pewnym sensie problemów psychicznych. Całe szczęście ma tak wyrobiony warsztat, że czyta się szybko. A może czytało się szybko, bo nie zagłębiałam się w dane zagadnienia?
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: 2017-06-14
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 416
Tytuł oryginału: The Space Between Us
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska
Dodał/a opinię:
Klaudia Nadolna
Zerkam niespokojnie na widownię. Czy znajdę dość sił, by opowiedzieć ludziom o moim synu? Jeremy był dobrym, wrażliwym chłopcem, kochałam go tak...