BO MNIE JEST ZA DUŻO!
Jestem kobietą. Znam inne kobiety. Wiem, co może je dzielić, a co łączyć. Takich rzeczy mogą być setki, ale dzisiaj zajmiemy się tym, co łączy. Kilka przykładów, takich pierwszych z brzegu? Każda z nas była kiedyś nieszczęśliwie, platonicznie, śmiertelnie (czy co tam chcecie wpisać) zakochana; każda z nas przechodziła męki nauki chodzenia na wysokich obcasach; każda z nas ma takie dni, kiedy jej włosy żyją własnym życiem; każda z nas doskonale wie, co oznacza skrót PSM; każda z nas pomyślała choć raz w życiu: „Ale ja jestem do niczego!”; każda z nas w końcu była, jest, albo też będzie na diecie. I o diecie dzisiaj będzie.
Która kobieta choć raz nie pomyślała, że jest za gruba, za dużo jej tu i ówdzie albo nie może się wcisnąć w spodnie sprzed trzech lat? Chyba każda. Jeśli nie pomyślała, to wszystko jeszcze przed nią. Pomyśli, spokojna głowa. Każda kobieta w celu pozbycia się problemu nadmiaru wagi przechodzi na dietę. Diet jest mnóstwo, jedne z sensem, inne bez, a jeszcze inne zupełnie z innej planety. Problem w tym, że sama dieta to nie wszystko. A co to jest to „wszystko”? Żeby się w końcu raz a dobrze przekonać (na piśmie na dodatek) sięgnęłam po książkę „To nie jest dieta” Anny Gruszczyńskiej, autorki bloga Wilczo Głodna. Sama autorka długo zmagała się ze swoimi potworami: bulimią i depresją. Udało jej się wyjść z tej walki na tarczy. Może więc warto poczytać co ma do zaproponowania?
Nie napiszę, że spotkałam tu same prawdy objawione, że otworzyły mi się oczy i ujrzałam światło. Czytałam o tym, co już wiem. Gruszczyńska po prostu pisze z humorem i polotem o tym, że dieta zaczyna się w głowie. Niby jasne, każdy kto chociaż raz żywił się tylko zupą z kapusty wie, ile do tego potrzeba samozaparcia i automotywacji. Ale autorka podaje jasne i klarowne porady: powoli, małymi krokami, nic na siłę, zrób tak i tak, a nie pożałujesz. Wolę taka formę wypowiedzi od dwudziestu przepisów na kaszę z dodatkami. Wolę kiedy ktoś przekonuje: dasz radę, tylko od ciebie zależy jaka będziesz, a jak podwinie ci się noga, świat się nie skończy; zawsze możesz zacząć jeszcze raz. Brzmi jak podręcznik motywacyjny? Możliwe, ale w żadnym podręczniku typu „Życie. Instrukcja obsługi” nie poznacie Odwlekusa, Malkontentusa i mojego ulubionego Wymówkusa.
Zalety tej książki? Ilustracje Agaty Jakuszko; przesympatyczne i zabawne. Dużo miejsca do zapisków, notatek i bazgrania, co zadowoli każdego, kto lubi mazać po książce. Można sobie w niej rysować, wklejać zdjęcia, kolorować, co tylko dusza zapragnie; takie odchudzanie przez zabawę. Książka podzielona jest na dni, a w każdym dniu otrzymujemy pewną porcję wiedzy, zadanie do wykonania, problem do przemyślenia. Obliczamy też punkty za treningi i zadania, stopień ich trudności, a do humorometru wklejamy gwiazdki symbolizujące jak nam minął dzień (gwiazdki do wklejenia znajdują się na końcu książki; pomysł sam w sobie sympatyczny). Wydawnictwo SQN dało nam książkę, która uczy prze zabawę, nie nudzi, motywuje i nie zniechęca. Czy taka mordęga jak odchudzanie i rzucanie czekolady może być zabawna? Ano może. Czy odstawianie ciastek może się wiązać ze zmianą całego życia? Może i powinno. Można wierzyć albo nie, że wszystkie te diety – cud psu na budę, jeśli nie zaczniemy od głowy. Więc może warto spróbować? Wiosna idzie. To wy sobie tutaj poczytajcie, a ja łapię za długopis, żeby sobie pobazgrać i przy okazji rzucić w diabły te owocowe jogurty…
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2016 (data przybliżona)
Kategoria: Poradniki
ISBN:
Liczba stron: 240
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
Renata Kazik
Łyżeczka optymizmu 100% zdrowego myślenia Szczypta dystansu do siebie Cześć! Tu Ania! Jestem Super Laską! Skąd to wiem? Bo skończyłam z recydywą! Jak...