W serię Wehikuł czasu wchodzą książki uznawane za klasyki gatunku science-fiction. Liczy ona już kilkanaście tytułów, z których udało poznać mi się już cztery, a o jednym chciałabym wam dzisiaj szerzej opowiedzieć.
"Umierając, żyjemy" Roberta Silverberga po raz pierwszy wydano w 1972 roku. Książkę nominowano do nagród Hugo oraz Nebula, czemu wcale się nie dziwię, ponieważ mimo małej objętości (liczy ledwo ponad 260 stron), powala unikatową specyfiką, dobitnie wchodzi w psychologię postaci, będąc niemal jedyną w swoim rodzaju. Zacznijmy jednak od początku.
"Umierając, żyjemy" to historia opowiedziana oczami Davida Seliga, czterdziestokilkuletniego mężczyzny żydowskiego pochodzenia, parającego się nietuzinkową, lecz kontrowersyjną pracą: zarabia na studentach potrzebujących gotowych esejów na zaliczenie przedmiotów. To jednak nie jedyna rzecz wyróżniająca go z tłumu. David bowiem potrafi czytać w myślach, ba! potrafi lawirować między całymi wspomnieniami czy odczuciami drugiego osobnika (w głowach pszczół, ptaków i innych zwierząt również bywa).
Sęk w tym, że przez swoją nadnaturalną umiejętność David nie potrafi zbudować relacji z innym człowiekiem. Nie umie rozmawiać bez wcześniejszego przetrzepania myśli, przez co często wychodzi na dziwoląga. Brakuje mu wrażliwości społecznej, co w większości przypadków przyczynia się do powstania wielu konfliktów, w wyniku których David wychodzi na empatycznie upośledzonego.
Co się jednak stanie, kiedy moc czyniąca go ponadprzeciętnym, nagle zacznie zanikać? Czy David poradzi sobie bez wspomagania, z którym żył od dzieciństwa?
Książki Roberta Silverberga nie nazwałabym literaturą łatwą, którą połyka się w jeden wieczór. Nie. "Umierając, żyjemy" to wielowarstwowa opowieść skupiająca się na tematach trudnych: począwszy od typowo psychologicznych rozważań natury egzystecjonalnej czy socjologicznej, poprzez naukowe dywagacje obejmujące procesy zachodzące na Ziemi, kończąc na polityce i gospodarce Ameryki. Autor prowadzi czytelnika oczami Davida Seliga, próbując w główną fabułę wpleść dające do myślenia hipotezy.
Zawsze staram się pisać szczerze, subiektywne recenzje, dlatego nie mogę pominąć kwestii, że chyba nie do końca udało mi się zrozumieć ostateczne przesłanie powieści (a przynajmniej na sto procent nie wyłapałam wszystkich jej warstw). Książka była trudna, a czytanie momentami wyjątkowo ciężkie, przez co bywały dni, w których kończyłam po jednej, maks dwóch stronach.
Czy polecam? Tak, ale "Umierając, żyjemy" z pewnością nie jest lekturą dla wszystkich. To niełatwa, powieść poruszająca wiele skomplikowanych tematów, w której główna akcja jest zaledwie dodatkiem do pojawiających się tez czy poruszanych dywagacji psychologiczno-polityczno-naukowych. Najlepiej będzie jeśli sami zadecydujecie, nie sugerując się moją oceną wystawioną na podstawie niecałkowitego zrozumienia.
Na zakończenie przyrównam "Umierając, żyjemy" do "Małego Księcia" Antoine'a de Saint-Exupery'ego. Dlaczego? Bo kiedy czyta się Małego Księcia w podstawówce jako lekturę widzi się w niej wyłącznie ciekawe przygody. Dopiero czytając w późniejszym wieku, dostrzega się jej bogactwo intelektualne i multum ukrytych przekazów, a przy tym całe jej piękno. I myślę, że identycznie będzie z książką Silverberga. Sięgnę więc po nią za kilka lat, gdy będę na innym etapie życia, by wtedy spróbować odkryć jej niebanalność.
Informacje dodatkowe o Umierając, żyjemy:
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2022-01-25
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
9788381884020
Liczba stron: 264
Tytuł oryginału: Dying Inside
Dodał/a opinię:
Ew
Tagi: bóg
Sprawdzam ceny dla ciebie ...